26 Lut 2021, Pią 10:16, PID: 838299
Dla mnie też opieka nad dziećmi to kompletnie obca dziedzina. Moim rekordem było zajmowanie się jednocześnie piątką dzieci w wieku 2-6 lat, ale to było ciężkie wyzwanie.
Jeśli chodzi o niemowlaki, to jestem zielona jak ogórek i w sumie dobrze mi z tym. Frustrowało mnie tylko wciskanie mi na siłę noworodka na ręce (pomimo mówienia, że tego nie chcę), bo "przecież jestem kobietą i zaraz będę miała swoje". Parę osób się oburzyło, że nie sprawia mi żadnej przyjemności przebywanie z tak małym dzieckiem, a przecież jako kobieta powinnam się nad nim rozpływać . Doszłam do wniosku, że to ich problem, a nie mój. Tak jak pisałam, od kiedy wrzuciłam tych ludzi do szufladki "dzbany", ich miauczenie jakoś bardzo mnie nie rusza.
W ogóle zauważyłam, że ci ludzie dostają jakiegoś zbiorowego małpiego rozumu w pobliżu tego dziecka. A tymczasem ono z uporem maniaka wygina się w moją stronę i wyciąga do mnie ręce. Kompletnie tego nie rozumiem. No i nie jest fajnie, kiedy się trzyma to dziecko, a dookoła skacze 5 osób i odwala jakiś szajs, podczas gdy niemowlak wpatruje się i tak w moją twarz xd I am the chosen one, czy coś...
Generalnie bawi mnie gadanie o instynkcie macierzyńskim u kobiet, które nawet nie są matkami. Co ja mam niby odczuwać względem obcego dziecka?
Wśród takiej dzbanozy innym problemem (choć nie moim) jest to, że zbiera się nagle 150 wujków i cioć dobra rada i każdy wie wszystko najlepiej. Czy dziecko jest zmęczone, czy mu zimno, czy wystarczająco dużo je, czy pora je odstawiać od piersi... Gdyby ktoś mi tak gadał bez mojej prośby o poradę, to pewnie szybko szlag by mnie trafił.
Odnośnie odpowiedzialności... Cóż, różni ludzie różnie definiują dojrzałość (kapitan oczywistość, wiem). Dla niektórych szczytem dorosłości będzie zrobienie dziecka na studiach, hajtnięcie się na szybko i mieszkanie w akademiku (true story), a dla kogoś innego zadbanie najpierw o odpowiednie zasoby finansowe i mieszkaniowe i dopiero potem rozważenie możliwości rozmnożenia się.
Jeśli chodzi o niemowlaki, to jestem zielona jak ogórek i w sumie dobrze mi z tym. Frustrowało mnie tylko wciskanie mi na siłę noworodka na ręce (pomimo mówienia, że tego nie chcę), bo "przecież jestem kobietą i zaraz będę miała swoje". Parę osób się oburzyło, że nie sprawia mi żadnej przyjemności przebywanie z tak małym dzieckiem, a przecież jako kobieta powinnam się nad nim rozpływać . Doszłam do wniosku, że to ich problem, a nie mój. Tak jak pisałam, od kiedy wrzuciłam tych ludzi do szufladki "dzbany", ich miauczenie jakoś bardzo mnie nie rusza.
W ogóle zauważyłam, że ci ludzie dostają jakiegoś zbiorowego małpiego rozumu w pobliżu tego dziecka. A tymczasem ono z uporem maniaka wygina się w moją stronę i wyciąga do mnie ręce. Kompletnie tego nie rozumiem. No i nie jest fajnie, kiedy się trzyma to dziecko, a dookoła skacze 5 osób i odwala jakiś szajs, podczas gdy niemowlak wpatruje się i tak w moją twarz xd I am the chosen one, czy coś...
Generalnie bawi mnie gadanie o instynkcie macierzyńskim u kobiet, które nawet nie są matkami. Co ja mam niby odczuwać względem obcego dziecka?
Wśród takiej dzbanozy innym problemem (choć nie moim) jest to, że zbiera się nagle 150 wujków i cioć dobra rada i każdy wie wszystko najlepiej. Czy dziecko jest zmęczone, czy mu zimno, czy wystarczająco dużo je, czy pora je odstawiać od piersi... Gdyby ktoś mi tak gadał bez mojej prośby o poradę, to pewnie szybko szlag by mnie trafił.
Odnośnie odpowiedzialności... Cóż, różni ludzie różnie definiują dojrzałość (kapitan oczywistość, wiem). Dla niektórych szczytem dorosłości będzie zrobienie dziecka na studiach, hajtnięcie się na szybko i mieszkanie w akademiku (true story), a dla kogoś innego zadbanie najpierw o odpowiednie zasoby finansowe i mieszkaniowe i dopiero potem rozważenie możliwości rozmnożenia się.