26 Lut 2021, Pią 16:15, PID: 838315
(26 Lut 2021, Pią 13:40)Placebo napisał(a): Nie wyobrażam sobie mieć dziecko i go nie kochać, kojarzy mi się to z takim zwykłym zwyrolstwem (ale to tylko ja). Musiałoby być chyba jakimś kompletnym potworem, może wtedy byłoby ciężko. Pewnie, że są ludzie, którzy nie kochają ale nie jest to chyba normalne. Może jestem jakimś nietypowym stworzeniem ale uważam, że rodzina powinna powstawać na pewnych fundamentach, np. miłości i jeśli tego w ogóle nie ma to jest ku****sko słabo. Jestem z rodziny, gdzie nie wszystko było pięknie, jak ktoś pamięta moje starsze posty to może coś na ten temat wie, słyszałam, że nie powinnam kochać rodziców i powinnam od nich się odciąć ale to są osoby, do których mam największy na świecie szacunek i nie potrafiłabym znienawidzić żadnego członka rodziny pomimo rzeczy jakich doświadczyłam i jakich nie powinnam być nigdy świadkiem. Może to syndrom sztokholmski xd a może takie mam wartości - rodzina to coś nadrzędnego i nie wyobrażam sobie mieć kiedyś dziecka i nie kochać go, jakie by nie było.
Ja nie mam empatii. W sensie jakąś tam na pewno mam, ale zdecydowanie nie taką jaką mają te własnie "przeciętne" kobiety, zwłaszcza w stosunku do dzieci i zwierząt. Nie to, że nienawidzę dzieci czy zwierząt, ale niesamowicie drażni mnie i do szału doprowadza ta "zależnośc" słabszych ode mnie istot. Nienawidzę jak ktoś mi ryczy, beczy, boi się, irytuje mnie to strasznie, bo zamiast współczucia, wywoluje to we mnie takie uczucie, jakby ta druga osoba chciala mną manipulować. Nie wiem czemu tak mam, ale mam. Jeszcze w czasach młodości, jak miałam trochę większe problem ze soba niż teraz, to niezbyt fajnie traktowalam zwierzęta. Nie chcę tutaj pisać, bo wiem jak ludzie reagują na coś takiego. W każdym razie, wychowywałam się na wsi i też musiałam w życiu zabijać np. kury, kaczki, ryby na obiad i też jakoś mie to nie ruszało specjalnie. Mój niezyjący już ojciec nad psami się znęcał, które mieliśmy u siebie na gospodarstwie. Bił te psy, ja to widziałam, jeden pies był tak bity przez tatę, że od nas uciekł. Dla mnie to ni było wtedy nic dziwnego, bo się wychowałam tak, sasiedzi koty topili np. Z drugiej strony, potrafię się wzruszyć nad słodkim zwierzaczkiem czy dzieckiem, nie wiem czy mam coś z głową czy o co tutaj chodzi, ale z jednej strony naprawdę mnie wzruszają takie widoki, a z drugiej cierpienie tych "słodkich" stworzeń mnie za bardzo nie rusza.
Ja nie sadzę, że biłabym dziecko, czy go nie kochała, ale domyślam się jakim typem matki bym była. Moje dziecko pewnie miałoby zapewnione wszystko, co potrzebne do życia czyli żarcie, ciuchy, przybory szkolne, dostęp do lekarzy, środków czystości. Natomaist byłabym kimś w stylu "ostrej, krytykującej matki, której dziecko boi się zwierzać". Nie chciałabym mieć np. chłopca, który jest wrażliwy, bo mniej lub bardziej świadomie dawałabym mu do zrozumienia, ze "nie powinien taki być". Wiem to, bo terz mam duże problemy w okazywaniu współczucia np. swojemu partnerowi czy rodzinie. U mnie z bliskich każdy wie, że może liczyć na moją pomoc (oczywiście w razie możliwości),ale dotyczy to tylko takich rzeczy jak pożyczanie pieniędzy, nie opuszczanie w trudnych momentach (mojego partnera nie skreśliłam mimo, że miał długi jak go poznałam i był tzw. gołodupcem), załatwienie czegoś. Jednocześnie nikt za bardzo nie może liczyć na moje wsparcie, bo nie umiem go okazywać, a jeszcze zdarza mi się d*ć komuś przez przypadek.
Kiedyś w jednym z odcinków "mindhuntera" (serial o serynych mordercach jakby ktoś ni widział), był taki fajny motyw, a propo rodzicielstwa. Agenci z FBI przesłuchwiali typa podejrzanego o zabójstwo. Gościu im pod profil pasował, bo był porywczy, agresywny i impulsywny. Mial żonę, którą bił i dzieci. Podczas przesłuchania gostek chciał na współczuciu zagrac i mówił coś w stylu: "jak mogłbym zabić, przecież mam żonę, jestem ojcem". Jeden z agentów powiedział wtedy coś w stylu, że rodzicielstwo nie leczy z gniewu. I ja sę pod tym mogę podpisac. Mało kto zmienia osobowość, bo dzieci. Patusy zostają patusami, normalni dalej są normalni, przemoc w domach występuje nie z powodu dzieci, tylko dlatego, e ci ludze wcześniej byli j*bnięci, a dziecko nic tutaj nie zmieniło.