19 Maj 2010, Śro 1:28, PID: 206307
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 19 Maj 2010, Śro 1:34 przez kosiarz.)
Miałem tak kiedyś, kiedy fobia była o wiele, wiele silniejsza niż w dniu dzisiejszym. Dlatego w tamtym czasie nauczyłem się chodzić odpowiednimi ścieżkami, wyczajać, gdzie skręcić, kiedy przejść na drugą stronę ulicy, aby zobaczyć znajomych już z odległości i móc ich uniknąć mimochodem itp..
Byłem tak dobry, że np. w okresie WOŚP nikt mnie nigdy(no może z raz)z puchą nie dorwał, a nie chodziłem wcale jakimiś krzaczorami, a normalnymi ulicami, w normalnym czasie. Uczyniłem z tego coś w rodzaju sztuki.
Nie chciałem spotkać znajomych (bo powiedzenie ,,cześć" czy nie daj Boże zamienienie kilku zdań było dla mnie bardzo stresujące (teraz mnie to śmieszy), ale właściwie to głównie nie chciałem spotykać znajomych drechów, bo mogli mnie zaczepić (moim problemem było w tym wypadku nawet nie to, że nie umiałbym odpyskować, bo umiałbym [przez złość], ale to, że wiedziałem, że jak odpyskuję, to jako silniejsi fizycznie i tak mnie postawią do pionu. No ale ty nie piszesz o drechach, więc nieważne.
Teraz jeszcze raz lookam i widzę, że Tobie chodzi też o obcych ludzi.
Jak z tym walczyć. Hmm. Ogólnie trzeba walczyć z fobią społeczną jako taką, a nie tylko z tym jednym zachowaniem, które z niej wynika.
Jednak jeśli o nie chodzi, możesz sobie powtarzać, że spotkanie takiej osoby to nic wielkiego. Bułka z masłem. Nic wielkiego przecież, bo....
W lato mogą pomóc okulary przeciwsłoneczne, ale tylko trochę i jako taki doraźny środek.
Jak tylko będziesz w miarę w formie, to rób sobie spacer przez miasto (ale tak długi, jaki dasz radę bez super schizy) w godzinach, w których jest dużo ludzi (raczej nie wieczorem-wiadomo, dużo młodych agresywnych ludzi i strach większy, a w tłumie możesz się nie przejmować nimi; poza tym, w godzinach szczytu ludzie raczej nie chodzą na spacery-znajomi rzadziej będą cię zagadywać, a i ty będziesz miał pretekst, że musisz się zmyć bo masz sporo do załatwienia).
W czasie tych spacerów idź w miarę nie za szybko, o ile się da swobodnie i co ważne- z podniesioną (dosłownie) głową i wypiętą (tylko nie przesadzaj ) klatką piersiową. Jeśli w samotności tak nie chodzisz, to najpierw poćwicz na łatwiejszych, samotnych trasach. Na początku będziesz się czuł gorzej chodząc w ten sposób w tłumie, ale z biegiem czasu (niestety nie są to dni) coraz lepiej. I kiedy najdzie cię lęk/napięcie-pamiętaj, że to nic wielkiego itp.
B. dobrym pomysłem myślę, jest słuchanie podczas spaceru jakiegoś ciekawego audiobooka (tylko uważaj, gdzie chodzisz wtedy). Ale uwaga-zacznij go słuchać już w domu (30-60 min). Chodzi o to, aby się na nim jak najbardziej skoncentrować, jeszcze zanim wyjdziesz do miasta. A skupiony na czymś przyjemnym (ale powtarzam-uważaj na samochody ) łatwiej będzie Ci odwrócić swoją uwagę od mijanych ludzi. Pomaga to też w odwarunkowaniu.
Nie idź w zaparte-staraj się czuć możliwie najlepiej, jak umiesz. Stopniowo zmniejszaj negatywne uczucia.
Niestety, wymaga to wszystko dużo czasu. Ale, mówią-,,nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że jego osiągnięcie wymaga czasu. Czas i tak upłynie."
Wypisałem Ci moje sposoby na tą sytuację, ale oczywiście każdy jest inny. Poza tym myślę, że do fobii trzeba podejść jako do całości, a nie tylko do jednego problemu.
Mam nadzieję, że doczytałeś do tego miejsca
Byłem tak dobry, że np. w okresie WOŚP nikt mnie nigdy(no może z raz)z puchą nie dorwał, a nie chodziłem wcale jakimiś krzaczorami, a normalnymi ulicami, w normalnym czasie. Uczyniłem z tego coś w rodzaju sztuki.
Nie chciałem spotkać znajomych (bo powiedzenie ,,cześć" czy nie daj Boże zamienienie kilku zdań było dla mnie bardzo stresujące (teraz mnie to śmieszy), ale właściwie to głównie nie chciałem spotykać znajomych drechów, bo mogli mnie zaczepić (moim problemem było w tym wypadku nawet nie to, że nie umiałbym odpyskować, bo umiałbym [przez złość], ale to, że wiedziałem, że jak odpyskuję, to jako silniejsi fizycznie i tak mnie postawią do pionu. No ale ty nie piszesz o drechach, więc nieważne.
Teraz jeszcze raz lookam i widzę, że Tobie chodzi też o obcych ludzi.
Jak z tym walczyć. Hmm. Ogólnie trzeba walczyć z fobią społeczną jako taką, a nie tylko z tym jednym zachowaniem, które z niej wynika.
Jednak jeśli o nie chodzi, możesz sobie powtarzać, że spotkanie takiej osoby to nic wielkiego. Bułka z masłem. Nic wielkiego przecież, bo....
W lato mogą pomóc okulary przeciwsłoneczne, ale tylko trochę i jako taki doraźny środek.
Jak tylko będziesz w miarę w formie, to rób sobie spacer przez miasto (ale tak długi, jaki dasz radę bez super schizy) w godzinach, w których jest dużo ludzi (raczej nie wieczorem-wiadomo, dużo młodych agresywnych ludzi i strach większy, a w tłumie możesz się nie przejmować nimi; poza tym, w godzinach szczytu ludzie raczej nie chodzą na spacery-znajomi rzadziej będą cię zagadywać, a i ty będziesz miał pretekst, że musisz się zmyć bo masz sporo do załatwienia).
W czasie tych spacerów idź w miarę nie za szybko, o ile się da swobodnie i co ważne- z podniesioną (dosłownie) głową i wypiętą (tylko nie przesadzaj ) klatką piersiową. Jeśli w samotności tak nie chodzisz, to najpierw poćwicz na łatwiejszych, samotnych trasach. Na początku będziesz się czuł gorzej chodząc w ten sposób w tłumie, ale z biegiem czasu (niestety nie są to dni) coraz lepiej. I kiedy najdzie cię lęk/napięcie-pamiętaj, że to nic wielkiego itp.
B. dobrym pomysłem myślę, jest słuchanie podczas spaceru jakiegoś ciekawego audiobooka (tylko uważaj, gdzie chodzisz wtedy). Ale uwaga-zacznij go słuchać już w domu (30-60 min). Chodzi o to, aby się na nim jak najbardziej skoncentrować, jeszcze zanim wyjdziesz do miasta. A skupiony na czymś przyjemnym (ale powtarzam-uważaj na samochody ) łatwiej będzie Ci odwrócić swoją uwagę od mijanych ludzi. Pomaga to też w odwarunkowaniu.
Nie idź w zaparte-staraj się czuć możliwie najlepiej, jak umiesz. Stopniowo zmniejszaj negatywne uczucia.
Niestety, wymaga to wszystko dużo czasu. Ale, mówią-,,nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że jego osiągnięcie wymaga czasu. Czas i tak upłynie."
Wypisałem Ci moje sposoby na tą sytuację, ale oczywiście każdy jest inny. Poza tym myślę, że do fobii trzeba podejść jako do całości, a nie tylko do jednego problemu.
Mam nadzieję, że doczytałeś do tego miejsca