01 Paź 2010, Pią 21:24, PID: 224398
Wypada mi jedynie dodać, że oprócz tej akceptacji potrzeba pracy nad schematami myślowymi, bo niekiedy lęk zaakceptować jest trudno i czekać sobie jak się sam wyciszy skoro twoje myślenie go ciągle wzbudza.
Mam na myśli właśnie taką akceptację gdzie pracuję nad zdrowym myśleniem a pomimo to lęk się utrzymuje. Wtedy objęcie go akceptacją, jakby wyrozumiałością dla samego siebie ze świadomością, że jest to często automatyczny odruch jest jedynym wyjściem. Ta praca nad myśleniem obok akceptacji jest kluczem.
Bo często myślimy lękowo, interpretujemy rzeczywistość jak wystraszone dziecko, wyolbrzymiając zagrożenia i nie doceniając własnych możliwości. A gdy jeszcze lękamy się lękania, koło się zamyka bo lęk przed lękiem wywołuje objawy a te napędzają lęk.
Czyli reasumując. Jestem w tłumie. Wiem już jak zdrowo myśleć o sobie i ludziach i lęku, którego się zawsze obawiałem. Moje myślenie jest już na dobrych torach. Ale....
Ponieważ tak długo w podobnych sytuacjach bałem się, że przyjdzie lęk, mój organizm wykształcił automatyczny odruch. Czyli myślę zdrowo ale odruchowo wszystko we mnie lata. I tu mam dwa wyjścia: zacznę się bać - a co powiedzą? ojej, zaraz zemdleję i koło się zamyka=sam się napędzam ALBO przyjąć to jako odruch, który potrzebuje czasu by się wyciszyć. Tylko tak można przerwać błędne koło lęku przed lękiem.
Podkreślę na koniec - rozpoznaj swoje myślenie budzące niepokój i koryguj je by pasowało do rzeczywistości. Do takich wniosków doszedłem w pracy nad swoją lękliwością i fs. Lepszej drogi nie widzę.
No chyba że chirurgiczne usunięcie ciała migdałowatego... Swoją drogą są ludzie cierpiący, podkreślę CIERPIĄCY na brak lęku. Gdy owo ciało w mózgu nie gra jak trzeba, ciągle ryzykują życie nie będąc w stanie odczuwać lęku. Mogą na przykład wychylić się na balkonie i zwyczajnie wylecieć... Ach to życie i jego barwy
Mam na myśli właśnie taką akceptację gdzie pracuję nad zdrowym myśleniem a pomimo to lęk się utrzymuje. Wtedy objęcie go akceptacją, jakby wyrozumiałością dla samego siebie ze świadomością, że jest to często automatyczny odruch jest jedynym wyjściem. Ta praca nad myśleniem obok akceptacji jest kluczem.
Bo często myślimy lękowo, interpretujemy rzeczywistość jak wystraszone dziecko, wyolbrzymiając zagrożenia i nie doceniając własnych możliwości. A gdy jeszcze lękamy się lękania, koło się zamyka bo lęk przed lękiem wywołuje objawy a te napędzają lęk.
Czyli reasumując. Jestem w tłumie. Wiem już jak zdrowo myśleć o sobie i ludziach i lęku, którego się zawsze obawiałem. Moje myślenie jest już na dobrych torach. Ale....
Ponieważ tak długo w podobnych sytuacjach bałem się, że przyjdzie lęk, mój organizm wykształcił automatyczny odruch. Czyli myślę zdrowo ale odruchowo wszystko we mnie lata. I tu mam dwa wyjścia: zacznę się bać - a co powiedzą? ojej, zaraz zemdleję i koło się zamyka=sam się napędzam ALBO przyjąć to jako odruch, który potrzebuje czasu by się wyciszyć. Tylko tak można przerwać błędne koło lęku przed lękiem.
Podkreślę na koniec - rozpoznaj swoje myślenie budzące niepokój i koryguj je by pasowało do rzeczywistości. Do takich wniosków doszedłem w pracy nad swoją lękliwością i fs. Lepszej drogi nie widzę.
No chyba że chirurgiczne usunięcie ciała migdałowatego... Swoją drogą są ludzie cierpiący, podkreślę CIERPIĄCY na brak lęku. Gdy owo ciało w mózgu nie gra jak trzeba, ciągle ryzykują życie nie będąc w stanie odczuwać lęku. Mogą na przykład wychylić się na balkonie i zwyczajnie wylecieć... Ach to życie i jego barwy