31 Mar 2012, Sob 18:30, PID: 296953
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 01 Kwi 2012, Nie 6:23 przez miszulas.)
Ja mam niestety również problem z pracą. Skończyłem szkołę średnią, od pół roku pracuję, najpierw odbyłem staż z UP, później normalnie na etat. Lubię tę pracę, jak na pierwszy w życiu angaż zarabiam nieźle, jedyna wada to praca z ludźmi. Jako, że jestem jeszcze mimo wszystko żółtodziobem to każdy mnie obserwuje, nieraz też niektórzy dają mi do zrozumienia, że daleko mi do nich jeżeli chodzi o doświadczenie. Niektórzy mniej, niektórzy bardziej dobitnie. No i w samej krytyce nie ma nic złego, problem w tym, że ja większość krytyki w moją stronę odczytuję jako złośliwość albo atak i znak, że będę pełnił rolę popychadła. Nie jest to z mojej strony do końca racjonalne, ale bardzo u+. Wystarczy drobna reprymenda a następne 2 dni mam fatalny nastrój i zero chęci na cokolwiek, wracam do domu z miną "jak sr...cy kot", włączam komputer i się truję myślami.
W kontaktach ze współpracownikami nie jestem cichy jak myszka, w rozmowach udzielam się, pytam, kiedy coś mnie interesuje (związanego z pracą lub nie), chociaż często jak się wypowiadam na jakiś temat to jestem cały mokry od potu, ale jakoś sobie z tym radzę. Sam fakt, że potrafię wejść bez "herzklekotu" do pomieszczenia, gdzie już jest kilku współpracowników to już sporo (na początku miałem z tym duży problem), ale przez to, o czym pisałem powyżej zdarza mi się myśleć o rzuceniu pracy . A nie chciałbym, bo jak pisałem, lubię tę robotę, jest to praca w zawodzie i całkiem nieźle płatna.
Nie wiem, czy ktoś mi pomoże i czy napisałem dokładnie to, co mi leży na wątrobie dostatecznie składnie, ale przynajmniej wywaliłem to z siebie.
W kontaktach ze współpracownikami nie jestem cichy jak myszka, w rozmowach udzielam się, pytam, kiedy coś mnie interesuje (związanego z pracą lub nie), chociaż często jak się wypowiadam na jakiś temat to jestem cały mokry od potu, ale jakoś sobie z tym radzę. Sam fakt, że potrafię wejść bez "herzklekotu" do pomieszczenia, gdzie już jest kilku współpracowników to już sporo (na początku miałem z tym duży problem), ale przez to, o czym pisałem powyżej zdarza mi się myśleć o rzuceniu pracy . A nie chciałbym, bo jak pisałem, lubię tę robotę, jest to praca w zawodzie i całkiem nieźle płatna.
Nie wiem, czy ktoś mi pomoże i czy napisałem dokładnie to, co mi leży na wątrobie dostatecznie składnie, ale przynajmniej wywaliłem to z siebie.