17 Sty 2012, Wto 3:02, PID: 289357
Ciekawe porównanie chorej myśli do glizdy.Słyszałem kiedyś też takie ,że myśli są jak chmury na niebie,niektóre są białe i kłębiaste,inne raczej ciemne przesłaniają nam błękitne niebo i upragnione słońce.Warto przyjrzeć się temu obrazowi,kim ja jestem w tym układzie-wnikliwym ,czy może obiektywnym obserwatorem,a może w panice próbuję odgonić tę chmurę zajmując się nią tak bardzo,że zapominam o Bożym świecie,chwytam się jej sam i nie pozwalam przez to jej przejść,cały deszcz spada na mnie,chmura staje się cześcią mnie,choć tego przecież nie chcę.Nie potrafię pozwolić jej odejść,gdyż nie pozwalam jej swobodnie przejść,tylko bezstronnie obserwując jak obce ciało(glizda).Czy jestem odpowiedzialny i powinienem czuć się winny za czarne chmury,które pojawiają sią na moim niebie,czy mam na to wpływ,dlaczego boję się tej chmury,czemu jej nienawidzę,czy rzeczywiście jest ona częścią mnie.Na pewno w to wierze,gdyż tak długo trzymam się jej.Kto jest zatem bardziej natrętny,chmura wobec mnie,czy ja wobec chmury? A może wcale nie zauważam słońca,przed którym zasłaniam się moją chmurą,nawet kiedy świeci,bo przecież nikomu nie świeci 24 na dobe!