09 Cze 2013, Nie 0:46, PID: 353768
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 09 Cze 2013, Nie 0:49 przez Zasió.)
Przepraszam ale na razie przestałem czytać zaraz po tytule wątku.
Łachachachacha! ...aaaa?...
Dobra, juz czytam resztę...
dżizys chyba sie wystarczająco wytłumaczył we wstępie, ogólnie fajny post
Co do opinii o tym, jaka jest większość kobiet i jak bardzo maja łatwej troszkę sie nie zgodzę, ale raczej w odniesieniu do bodaj ostatniego posta o tym i zdania ze większość kobiet jest az tak niezaradna". Niemniej ze mają łatwiej, to raczej fakt niezaprzeczalny. Nie każda tak samo i - jak dobrze zauważono - nie równa sie to temu, że są SZCZĘŚLIWSZE, ale...
No właśnie, w klimacie dżizysa mogę dodać, ze zawsze jakoś, pomimo - co ktoś pewnie zaraz mi wytknie - "popierzonego zycia ale skonczonych studiów" rozwala mnie i przekracza moje pojmowanie opis w rodzaju "boje się wejsć do autobusu! - mam męża". No k...
Ta, pewnie zazdroszczę (może nie "męża" dosłownie...) i jestem niesprawiedliwy. Ale niczego to nie zmienia - oto żywy dowód że kobiety mają łatwiej.
blank - twoja historia jest tez budująca! praca za pieniądze, rok depresji, dwie terapie w kompletnie niepomocnym nurcie i nijak majace sie do fobii, a potem tylko zdobycie odrobiny wiedzy i spektakularny sukces.
Ale nic nie poradzę, ze mnie jakoś wiedza co to jest fobia i chyba też jakaś już wiedza o fobii jakoś nie pomaga.
Przerzucanie papierów w biurze zresztą też.
No ale to moj problem.
Ach, miało być do rzeczy. Opis z I posta nijak nie stanowi dla mnei obrazu sukcesu jaki zpaowiada tytuł. (Taa, mozna powiedzieć, ze jakoś trzeba zacząć) Io jeszcze żaden dowod ze praca "przeistacza z piórka na wietrze w lodołamacza" - to poki co płyniecie z prądem, wegetacja i "jakos bycie" Po drugie - to nie praca leczy, ale relacje z ludźmi w niej, a te mogą być , jak pisał trash, niekoniecznie lecznicze.
Łachachachacha! ...aaaa?...
Dobra, juz czytam resztę...
dżizys chyba sie wystarczająco wytłumaczył we wstępie, ogólnie fajny post
Co do opinii o tym, jaka jest większość kobiet i jak bardzo maja łatwej troszkę sie nie zgodzę, ale raczej w odniesieniu do bodaj ostatniego posta o tym i zdania ze większość kobiet jest az tak niezaradna". Niemniej ze mają łatwiej, to raczej fakt niezaprzeczalny. Nie każda tak samo i - jak dobrze zauważono - nie równa sie to temu, że są SZCZĘŚLIWSZE, ale...
No właśnie, w klimacie dżizysa mogę dodać, ze zawsze jakoś, pomimo - co ktoś pewnie zaraz mi wytknie - "popierzonego zycia ale skonczonych studiów" rozwala mnie i przekracza moje pojmowanie opis w rodzaju "boje się wejsć do autobusu! - mam męża". No k...
Ta, pewnie zazdroszczę (może nie "męża" dosłownie...) i jestem niesprawiedliwy. Ale niczego to nie zmienia - oto żywy dowód że kobiety mają łatwiej.
blank - twoja historia jest tez budująca! praca za pieniądze, rok depresji, dwie terapie w kompletnie niepomocnym nurcie i nijak majace sie do fobii, a potem tylko zdobycie odrobiny wiedzy i spektakularny sukces.
Ale nic nie poradzę, ze mnie jakoś wiedza co to jest fobia i chyba też jakaś już wiedza o fobii jakoś nie pomaga.
Przerzucanie papierów w biurze zresztą też.
No ale to moj problem.
Ach, miało być do rzeczy. Opis z I posta nijak nie stanowi dla mnei obrazu sukcesu jaki zpaowiada tytuł. (Taa, mozna powiedzieć, ze jakoś trzeba zacząć) Io jeszcze żaden dowod ze praca "przeistacza z piórka na wietrze w lodołamacza" - to poki co płyniecie z prądem, wegetacja i "jakos bycie" Po drugie - to nie praca leczy, ale relacje z ludźmi w niej, a te mogą być , jak pisał trash, niekoniecznie lecznicze.