17 Kwi 2014, Czw 21:02, PID: 389804
Cześć! Chciałbym przybliżyć Wam moją historie i walke jaką stoczyłem z tą okropną FS.
Mój kryzys zaczął się 1 maja 2013 roku. Kołatanie serca, lęk przed ludźmi, lęk przed głupią rozmową telefoniczną, drżenie rąk.... ZWARIOWAŁEM, jak możesz bać się ludzi. Co się z tobą dzieje do jasnej cholery!-mówiłem sobie. Wziołem tydzień l4 i cały czas leżałem w łóżku. Poszedłem do psychiatry, który przepisał mi aciprex i terapie. Powiedziałem do siebie: - daje sobie rok, będę walczył. Jeżeli 1 maja 2014 nie będzie przynajmniej lepiej to podejme inne kroki (miałem myśli samobójcze).
Leki za bardzo nie pomagały, tak naprawdę uratowała mnie TERAPIA. Zacząłem w sierpniu 2013, z mieszanymi uczuciami skończyłem w listopadzie(terapia codzienna grupowa. Codziennie 4 godziny).
Myślałem, że na tej terapii, będą sami "psychiczni", a ja tam będę jeden z bardziej "normalnych". NIC BARDZIEJ MYLNEGO!!! Na terapii poznałem naprawdę wspaniałych ludzi z różnymi problemami. I wiecie co? Niektórzy z nich to byli ludzie sukcesu; dobrze zarabiający, mający rodziny.
Nie ma jeszcze 1 maja, a ja już widzę,że jest dobrze!! ba...dobrze wspaniale. Znika napięcie (prawie w ogóle go nie ma). Jestem osobą otwartą i kontaktową, nie trzęsą mi się ręce, potrafie powiedzieć swoje zdanie(wcześniej nawet na forum bałem się pisać!!). Zrozumiałem mechanizmy, które działy się w moim domu i to że te załamanie nerwowe nie przyszło sobie ot tak! W moim przypadku to była kwestia wychowania (w alkoholiźmie).
Na koniec powiem Wam, że tak naprawdę leki oczywiście trzeba brać w trakcie leczenia, ale głownym punktem mojej walki i tak naprawdę to co mnie uratowało to była terapia.
Ludzie wiem, że JESTEŚCIE W PIEKLE!!!! Ale chociaż zabrzmi to niewiarygodnie DA SIĘ Z TEGO WYLECZYĆ!!!!
Pozdrawiam i życzę powodzenia w walce!
Mój kryzys zaczął się 1 maja 2013 roku. Kołatanie serca, lęk przed ludźmi, lęk przed głupią rozmową telefoniczną, drżenie rąk.... ZWARIOWAŁEM, jak możesz bać się ludzi. Co się z tobą dzieje do jasnej cholery!-mówiłem sobie. Wziołem tydzień l4 i cały czas leżałem w łóżku. Poszedłem do psychiatry, który przepisał mi aciprex i terapie. Powiedziałem do siebie: - daje sobie rok, będę walczył. Jeżeli 1 maja 2014 nie będzie przynajmniej lepiej to podejme inne kroki (miałem myśli samobójcze).
Leki za bardzo nie pomagały, tak naprawdę uratowała mnie TERAPIA. Zacząłem w sierpniu 2013, z mieszanymi uczuciami skończyłem w listopadzie(terapia codzienna grupowa. Codziennie 4 godziny).
Myślałem, że na tej terapii, będą sami "psychiczni", a ja tam będę jeden z bardziej "normalnych". NIC BARDZIEJ MYLNEGO!!! Na terapii poznałem naprawdę wspaniałych ludzi z różnymi problemami. I wiecie co? Niektórzy z nich to byli ludzie sukcesu; dobrze zarabiający, mający rodziny.
Nie ma jeszcze 1 maja, a ja już widzę,że jest dobrze!! ba...dobrze wspaniale. Znika napięcie (prawie w ogóle go nie ma). Jestem osobą otwartą i kontaktową, nie trzęsą mi się ręce, potrafie powiedzieć swoje zdanie(wcześniej nawet na forum bałem się pisać!!). Zrozumiałem mechanizmy, które działy się w moim domu i to że te załamanie nerwowe nie przyszło sobie ot tak! W moim przypadku to była kwestia wychowania (w alkoholiźmie).
Na koniec powiem Wam, że tak naprawdę leki oczywiście trzeba brać w trakcie leczenia, ale głownym punktem mojej walki i tak naprawdę to co mnie uratowało to była terapia.
Ludzie wiem, że JESTEŚCIE W PIEKLE!!!! Ale chociaż zabrzmi to niewiarygodnie DA SIĘ Z TEGO WYLECZYĆ!!!!
Pozdrawiam i życzę powodzenia w walce!