Wychodzicie fobii naprzeciw, czy wolicie schować się przed światem zewnętrznym? Jeśli walczycie, to ktoś was w tym wspiera ,czy sami próbujecie pokonać lęki?
jasne, że próbuję walczyć. Staram się powoli przełamywać i próbować zmienić swoje myślenie. Wszystko robię sama, nikt nie wie o moich problemach, a w domu uważają, że jestem tylko aspołeczna
Samemu ale z pomocą literatury, terapii Richardsa, jakis rozowjowych blogów, forum i filmów
Staram sie zwiekszac troszeczke swoje strefe komfortu... wykonujac cwiczenia behawioralne, czy po prostu robiąc coś pośród ludzi lub z ludzmi: np. pojscie do restauracji, kina, posiedziec na ławke, pogadać pare zdań ze sąsiadem czy powiedziec dziendobry komus komu nigdy nie mówilem
Chyba nie walczę, bo nigdy nie wiem kiedy chwyci mnie ten głupi strach. Załatwiam jakąś sprawę - chwyta mnie. Rozmawiam z względnie zaufaną osobą - chwyta mnie. Wchodzę do pokoju, gdzie zasiadła już grupa osób - chwyta mnie. Chcę się odezwać - chwyta mnie. Chcę się gdzieś ruszyć - chwyta mnie. Chyba mogę się go spodziewać niemal zawsze i wszędzie.
Zawsze walczę, szukam porad online, w ksiązkach itd, dużo drogi juz za mną, od kilku lat jest coraz lepiej, mam większa tolerancję na ludzi ale i sobie wybaczam wiele za automatu, nie roztrząsam jak dawniej.
Ale kluczem do tego wszystkiego był sport - lepiej się czuję we własnym ciele i mam o 80% mniej toksycznych myśli (nie wiem czy sie to wypaca czy co Pewnie chemia mózgu sie zmienia-endorfiny są fajne )
Walczyć walczę. Staram się przełamywać lęki, nie unikać sytuacji, które wzbudzają lęk, myśleć pozytywnie, zdrowo jeść, czasem zajrzę do terapii Richardsa... Właściwie nie bardzo wiem co robić bo do psychologów i lekarzy jestem uprzedzona. Wolę sama nad sobą pracować. Nawet ostatnio jest dobrze. Zaczęłam studia i przetrwałam 2 tygodnie. Jest dobrze ale jak długo wytrzymam i co będzie ze mną dalej to się jeszcze okaże. Jesień już przyszła - moja depresja pewnie się znów pogłębi.
Mnie też sport bardzo pomógł. Tylko ostatnio coś brakuje mi do tego chęci i czasu.
W sporcie wazne, jak zreszta wszedzie indziej, mieć kogos kto cie motywuje codziennie albo kogos, kogo ty motywujesz (i głupio byloby ci przed tym kims zaniechać). Mam dwie takie osoby bez których nich nie wytrwałabym tylu lat aktywnych ćwiczeń, teraz juz nie ma mowy o leserstwie chocbym chciała.
Właśnie, sport to dobra rzecz na poprawę samopoczucia i zwiększenie pewności siebie, dlatego muszę się wybrać na siłkę, tylko jakoś nie mogę się przełamać. W tym roku dobrze mi szło, jeśli chodzi o walkę z nieśmiałością czy, jak to wolicie, "fobią", ale nadal zdarza się, że znowu się wycofuję.