06 Kwi 2016, Śro 21:23, PID: 529880
Zastanawia mnie, jak ludzie to robią, że potrafią bardzo się o coś wściekać, a po pewnym czasie im "przechodzi". Znaczy że jak, to jednak nie było ważne? To po co się złościli?
A jeśli było na tyle ważne, by się poważnie zdenerwować na kogoś, to jak można teraz udawać, że wszystko jest ok i utrzymywać relację na takim samym stopniu zażyłości i życzliwości jak przed feralną sytuacją?
Chciałabym umieć przejść z czasem do porządku dziennego nad różnymi zachowaniami, jednak nie potrafię. Najpierw oczywiście przeżywam, później przestaję o danym zajściu myśleć i wtedy nie jestem zła, ale wystarczy, że sobie o tym przypomnę i bach, znów szlag mnie trafia, choćby od wydarzenia minęły miesiące czy nawet lata.
I nie mówię tu o jakichś strasznych przewinieniach, typu zdrada, bo tych uważam, że nie należy ignorować i trwać w relacji jak gdyby nic się nie stało. Mówię o "zwykłych" nadużyciach zaufania, nieszczerości, złośliwościach, czy głupich tekstach które skierowane do wrażliwej osoby potrafią mocno ugodzić.
Nic nie pomaga. Nawet gdy wybaczę tej osobie i dostrzegam, że nie miała złych intencji, albo że też nie miała lekko, że ją tak nauczono, albo że się pomyliła, czy też przypominam sobie, że ja sama popełniam błędy i może nie zawsze byłam wobec niej w porządku, ale to wszystko na nic - póki nie myślę, jest ok, jednak gdy wspominam daną sytuację, znów życzę tej osobie jak najgorzej.
Właściwie jedynym skutecznym lekarstwem jest zerwanie kontaktu. Wtedy nie myślę już o niej, a tym samym o jej niecnym postępku i mam spokój. W ten sposób wcześniej czy później trzeba zrywać kontakty ze wszystkimi zapoznanymi ludźmi i wciąż nawiązywać nowe znajomości, które można utrzymywać dopóki się nie zepsują.
Macie jakieś rady? A może ktoś ma podobnie?
A jeśli było na tyle ważne, by się poważnie zdenerwować na kogoś, to jak można teraz udawać, że wszystko jest ok i utrzymywać relację na takim samym stopniu zażyłości i życzliwości jak przed feralną sytuacją?
Chciałabym umieć przejść z czasem do porządku dziennego nad różnymi zachowaniami, jednak nie potrafię. Najpierw oczywiście przeżywam, później przestaję o danym zajściu myśleć i wtedy nie jestem zła, ale wystarczy, że sobie o tym przypomnę i bach, znów szlag mnie trafia, choćby od wydarzenia minęły miesiące czy nawet lata.
I nie mówię tu o jakichś strasznych przewinieniach, typu zdrada, bo tych uważam, że nie należy ignorować i trwać w relacji jak gdyby nic się nie stało. Mówię o "zwykłych" nadużyciach zaufania, nieszczerości, złośliwościach, czy głupich tekstach które skierowane do wrażliwej osoby potrafią mocno ugodzić.
Nic nie pomaga. Nawet gdy wybaczę tej osobie i dostrzegam, że nie miała złych intencji, albo że też nie miała lekko, że ją tak nauczono, albo że się pomyliła, czy też przypominam sobie, że ja sama popełniam błędy i może nie zawsze byłam wobec niej w porządku, ale to wszystko na nic - póki nie myślę, jest ok, jednak gdy wspominam daną sytuację, znów życzę tej osobie jak najgorzej.
Właściwie jedynym skutecznym lekarstwem jest zerwanie kontaktu. Wtedy nie myślę już o niej, a tym samym o jej niecnym postępku i mam spokój. W ten sposób wcześniej czy później trzeba zrywać kontakty ze wszystkimi zapoznanymi ludźmi i wciąż nawiązywać nowe znajomości, które można utrzymywać dopóki się nie zepsują.
Macie jakieś rady? A może ktoś ma podobnie?