18 Kwi 2016, Pon 18:59, PID: 533162
Mam 15 lat. Jestem chłopakiem. Chodzę do gimnazjum. Wiem że to młody wiek jak na takie problemy, ale mam nadzieję ze chociaż tutaj ktoś potraktuje mnie poważnie.
Więc może napiszę o co chodzi...
Nigdy nie byłem osobą pewną siebie ale nie mam też problemu z rozmawianiem z innymi. Bardzo szybko znajduję tematy. Ale mimo to nie miałem zbyt wielu znajomych. W podstawówce miałem może kilku kolegów, ale kontakt już się urwał.W gimnazjum na początku było ok. Nikt nikogo nie znał, wszyscy byli tak zagubieni jak ja, gadałem z kilkoma osobami. Z czasem stałem się członkiem 4- osobowej grupy przyjaciół, i było mi tam dobrze. z resztą klasy miałem dobre stosunki. Lecz z czasem jeden z kolegów z którym dogadywałem się bardzo dobrze zaczął się ode mnie odsuwać. Z czasem zaczął mnie zupełnie ignorować, i obgadywać. Nie rozumiałem ( i nie rozumiem nadal) dlaczego. Po jakimś roku cała klasa przestała mnie lubić, byłem obgadywany. Byłem jednak ciągle w mojej grupie przyjaciół z którymi miałem dobry kontakt. Lecz z czasem oni też zaczęli się ode mnie odsuwać. Umawiali się w 3 , ignorowali mnie. No i z czasem zaczęli również obgadywać. Cała klasa była zgrana, tylko ja byłem sam. Pewna osoba zorganizowała imprezę urodzinową, zaprosiła wszystkich oprócz mnie. Byłem tam oczywiście tematem nr. 1 do rozmów.
Lecz nie tylko w szkole mam problem. Jeszcze przed tym miałem różne kompleksy. Idąc ulicą czułem się obserwowany. Teraz to się nasiliło. Nie jestem w stanie zrobić zakupów w sklepie bo boję się rozmowy z kasjerką. Jak wychodzę lub wracam z mieszkania to zawsze sprawdzam czy na klatce schodowej nikogo nie ma ( mieszkam w bloku ) bo boję się powiedzieć Dzień Dobry. No bo jak nie powiem , to pomyślą ze jakiś gbur ze mnie, a jak powiem to mogą nie odpowiedzieć. Jak idę ulicą to jestem przekonany ze wszyscy patrzą się na mnie, wyśmiewają się. Jak zaczepi mnie ktoś na ulicy i spyta o godzinę, to trzęsą mi się ręcę i potem przeżywam to zdarzenie cały dzień. W tramwaju patrzę się w podłogę, mam rumieniec na twarzy , jak słyszę śmiechy, to jestem pewien ze to ze mnie....Jak nie muszę to nie opuszczam domu.
Moja rodzina nie wie o tym. Na pozór wyglądam na osobę która jest duszą towarzystwa. A ja nie mam ŻADNYCH znajomych z którymi mógłbym wyjść gdzieś po szkole, lub pogadać. Nie mówiąc już o jakimś przyjacielu któremu mógłbym się wyżalić (dlatego robię to tutaj)... I strasznie się tego wstydzę . To upokarzające dla mnie.
Dlaczego tak jest ? nie wiem. Staram się dla wszystkich być miły. Nie obrazam innych w ramach żartu jak to robi większość osób w moim wieku.
Przepraszam że tak się rozpisałem, ale musiałem się komuś wyżalić
Więc może napiszę o co chodzi...
Nigdy nie byłem osobą pewną siebie ale nie mam też problemu z rozmawianiem z innymi. Bardzo szybko znajduję tematy. Ale mimo to nie miałem zbyt wielu znajomych. W podstawówce miałem może kilku kolegów, ale kontakt już się urwał.W gimnazjum na początku było ok. Nikt nikogo nie znał, wszyscy byli tak zagubieni jak ja, gadałem z kilkoma osobami. Z czasem stałem się członkiem 4- osobowej grupy przyjaciół, i było mi tam dobrze. z resztą klasy miałem dobre stosunki. Lecz z czasem jeden z kolegów z którym dogadywałem się bardzo dobrze zaczął się ode mnie odsuwać. Z czasem zaczął mnie zupełnie ignorować, i obgadywać. Nie rozumiałem ( i nie rozumiem nadal) dlaczego. Po jakimś roku cała klasa przestała mnie lubić, byłem obgadywany. Byłem jednak ciągle w mojej grupie przyjaciół z którymi miałem dobry kontakt. Lecz z czasem oni też zaczęli się ode mnie odsuwać. Umawiali się w 3 , ignorowali mnie. No i z czasem zaczęli również obgadywać. Cała klasa była zgrana, tylko ja byłem sam. Pewna osoba zorganizowała imprezę urodzinową, zaprosiła wszystkich oprócz mnie. Byłem tam oczywiście tematem nr. 1 do rozmów.
Lecz nie tylko w szkole mam problem. Jeszcze przed tym miałem różne kompleksy. Idąc ulicą czułem się obserwowany. Teraz to się nasiliło. Nie jestem w stanie zrobić zakupów w sklepie bo boję się rozmowy z kasjerką. Jak wychodzę lub wracam z mieszkania to zawsze sprawdzam czy na klatce schodowej nikogo nie ma ( mieszkam w bloku ) bo boję się powiedzieć Dzień Dobry. No bo jak nie powiem , to pomyślą ze jakiś gbur ze mnie, a jak powiem to mogą nie odpowiedzieć. Jak idę ulicą to jestem przekonany ze wszyscy patrzą się na mnie, wyśmiewają się. Jak zaczepi mnie ktoś na ulicy i spyta o godzinę, to trzęsą mi się ręcę i potem przeżywam to zdarzenie cały dzień. W tramwaju patrzę się w podłogę, mam rumieniec na twarzy , jak słyszę śmiechy, to jestem pewien ze to ze mnie....Jak nie muszę to nie opuszczam domu.
Moja rodzina nie wie o tym. Na pozór wyglądam na osobę która jest duszą towarzystwa. A ja nie mam ŻADNYCH znajomych z którymi mógłbym wyjść gdzieś po szkole, lub pogadać. Nie mówiąc już o jakimś przyjacielu któremu mógłbym się wyżalić (dlatego robię to tutaj)... I strasznie się tego wstydzę . To upokarzające dla mnie.
Dlaczego tak jest ? nie wiem. Staram się dla wszystkich być miły. Nie obrazam innych w ramach żartu jak to robi większość osób w moim wieku.
Przepraszam że tak się rozpisałem, ale musiałem się komuś wyżalić