29 Cze 2016, Śro 0:54, PID: 555341
Mam 16 lat cierpię na fobię społeczną a dokładnie to boje się przebywać w otoczeniu ludzi mam lęki w grupie i ciągłą świadomość strachu. Moje życie jest tu zbyt długie do opowiedzenia dlatego napisze w skrócie. Otóż jak sama tytuł mówi cierpię na FS i jestem tego pewny nie mam znajomych i przyjaciół po prostu nie mam nikogo. Mój ojciec o ile można go tak nazwać wyprowadził się z domu 11 lat temu i żyje sobie teraz z dwójką dzieci i o kilka lat młodszą żoną. Wracając do mnie to żyje z dnia na dzień jak pies w szkole w okresie szkolnym zawsze siedziałem na przerwach sam albo pałętałem się po szkolnych korytarzach bez sensu aż skończy się przerwa a na leci zawsze siedzę sam bardzo rzadko żeby ktoś usiadł a nawet jeśli to się stanie to i tak rozmawia z innymi po szkole przychodzę do domu i zaczynam patrzyć w ekran komputera kilka godzin bo nie mam nic innego do roboty. Czasem wyjdę sobie na rower ale zawszę jest to tylko kilkunasto minutowa podróż i tyle. Nie ma mowy by ktoś do mnie przyszedł i porozmawiam w tę wakacje penie nie przyjdzie nikt jak zawszę. Jeśli chodzi o rodzinę to też jest podobnie. Kiedy zjedzie się rodzina kuzynostwo to zawszę idę do innego pokoju albo biorę rower i uciekam na jakiś czas kilka razy. Mam tylko mamę ale ogólnie to i tak sam sobie muszę z tym radzić. Zawszę mam wrażenie że na ulicy na mieście jestem jak szmata wczoraj jechałem sobie na rowerze i ktoś mnie zaczepił naśmiewając się ze mnie tym samym w głębi myśląc sobie Dlaczego ciągle ja????? Nie wiem ale jak jeżdżę do od czasu do czasu ktoś mnie zaczepia aby wymusić ode mnie szybką reakcje no wiecie o co mi chodzi.... La lekcji też tak miałem że 2 osoby do mnie podeszły i zaczeły gadać do mnie jakieś dziwne rzeczy i się ze mnie naśmiewać a to mnie bardzo boli w głębi duszy. Mam też myśli samobójce które czasem się pojawiają ale boje się to zrobić i to raczej odpada. Jestem osobą wierzącą wierze że istnienie Bóg i niebo często myślę po co mnie stworzył skoro jestem śmieciem do potęgi? Opinie innych są zawszę pomnażane tak że nie mogę z tym żyć. Potrafię rozmawiać tylko z młodszymi o 2 razy ode mnie ale to żadne pocieszenie bo raz na miesiąc przyjedzie ktoś i czasem z nim porozmawiam albo pójdziemy na miasto ale to są dzieci. Naprawdę nie chcę tej rutyny do 50 czy 70 roku życia boje się że zostanę bez domu jak pijak którego nikt nie obchodzi a już teraz zmierzam do tego punktu. Jednym słowem jestem totalnie sam nie wiem co robić samemu siedzę na necie całymi dniami i co dalej?