14 Lip 2016, Czw 16:52, PID: 559019
Szanowni Państwo, pragnę podzielić się z Wami moją smutną historią. Prawdopodobnie pragnę uchylić kulisy swych problemów w związku ze zbliżającą się wielkimi krokami możliwością skończenia w więzieniu.
Swoją opowieść zacznę od tego, że wychowała mnie tylko mama. Ojciec się mną w ogóle nie interesował. Nie miałem z nim jakiegokolwiek kontaktu. Jedynie płacił alimenty, 250 złotych.
W podstawówce uważałem innych za lepszych od siebie.
W gimnazjum problemy się nasiliły, gdyż spotkałem się z przemocą fizyczną ze strony pupili wychowawcy.
W szkole średniej nie czułem się zbyt pewnie. Bałem się innych chłopaków, a kontakt utrzymywałem jedynie z "ciepłymi" kluchami.
Z dziewczynami było podobnie, nie miałem koleżanek. Wstydziłem się ich.
Kiedy przyszła pora na studia wierzyłem, że zmienię swoje życie. Przeczytałem dziesiątki książek psychologicznych i uważałem, że nadszedł czas zmiany. Niestety, wyjazd do innego miasta, gdzie miałem uczelnię okazał się wielkim niewypałem. Przerwy spędzałem samotnie, z nikim nie rozmawiałem, a na zajęciach mocno się pociłem i zauważałem bóle serca. Nie mogłem przezwyciężyć lęku, który ogarniał mnie w momencie przekroczenia progu uczelni. Mało tego, wszyscy trzymali się razem, a ja się czułem jakbym był kimś obcym. To spowodowało rezygnację z mojej strony. Przestałem pojawiać się na zajęciach, aż zostałem wykreślony z listy studentów. Nie powiedziałem o tym mamie, udawałem że zdałem. Nie potrafiłem się przyznać do porażki, gdyż ciągle słyszałem, że muszę, że zbyt wiele we mnie zainwestowała, że nie ma że się nie uda.
W związku z tym w tajemnicy postanowiłem spróbować swych sił na innej uczelni. Kiedy tylko pojawiłem się na pierwszych zajęciach, szybko stamtąd uciekłem. Przeraził mnie widok młodych ludzi, którzy ze sobą rozmawiali. Wystraszyłem się tego, że będę w niedalekiej przyszłości obok
nich siedział i się stresował.
Odpuściłem.
W kolejnym roku sytuacja powtórzyła się z inną uczelnią.
W 2015 roku powiedziałem mamie, że kierunek mnie nie interesuje i rezygnuję. Sytuacja w domu była napięta. Poszedłem do pracy, ale niewiele jako agent ubezpieczeniowy zarobiłem. Później wybierałem dorywcze zajęcia za które nie otrzymałem wysokiego wynagrodzenia. Zacząłem sprowadzać różne rzeczy zza granicy i sprzedawać na allegro. W ten sposób zarobione pieniądze zamierzałem przeznaczyć na zaoczne studia na kierunku który mnie interesuje.
Nigdy nie miałem wielu znajomych. Ci z którymi utrzymywałem kontakt rozeszli się. Poznali nowe towarzystwo i przestali się więcej odzywać.
Mało tego natura poskąpiła mi wzrostu. Mierzę tylko 165 i ważę nieco ponad 60kg. Kupiłem zestaw treningowy, wykonuję ćwiczenia, ale mięśnie nie chcą się wzmacniać jak u innych. Na siłownię nie pójdę z wiadomych powodów.
A teraz wisi nade mną więzienie.
Ojciec dowiedział się że się nie uczę i oddał sprawę w ręce prawnika. Otrzymałem list z groźbą, że jeżeli nie ukażę tego że się uczyłem to sprawa trafi do sądu. A zatem będę zmuszony oddać pieniądze i do tego pokryć prawnika. Nie dysponuję takimi środkami, a trochę grosza które udało się mi w jakiś sposób zarobić zamierzałem przeznaczyć na studia. Jeśli sąd uzna że muszę zwrócić ojcu, wtedy trafię za kratki, gdyż nie mam z czego oddać. A jeśli nawet zakończy się to koniecznością przelania mu sumki, to i tak przegram życie, w końcu zwrócenie takiej kwoty mnie zadłuży i na nic mi nie starczy.
Wszystko przez problemy w relacjach z innymi.
Swoją opowieść zacznę od tego, że wychowała mnie tylko mama. Ojciec się mną w ogóle nie interesował. Nie miałem z nim jakiegokolwiek kontaktu. Jedynie płacił alimenty, 250 złotych.
W podstawówce uważałem innych za lepszych od siebie.
W gimnazjum problemy się nasiliły, gdyż spotkałem się z przemocą fizyczną ze strony pupili wychowawcy.
W szkole średniej nie czułem się zbyt pewnie. Bałem się innych chłopaków, a kontakt utrzymywałem jedynie z "ciepłymi" kluchami.
Z dziewczynami było podobnie, nie miałem koleżanek. Wstydziłem się ich.
Kiedy przyszła pora na studia wierzyłem, że zmienię swoje życie. Przeczytałem dziesiątki książek psychologicznych i uważałem, że nadszedł czas zmiany. Niestety, wyjazd do innego miasta, gdzie miałem uczelnię okazał się wielkim niewypałem. Przerwy spędzałem samotnie, z nikim nie rozmawiałem, a na zajęciach mocno się pociłem i zauważałem bóle serca. Nie mogłem przezwyciężyć lęku, który ogarniał mnie w momencie przekroczenia progu uczelni. Mało tego, wszyscy trzymali się razem, a ja się czułem jakbym był kimś obcym. To spowodowało rezygnację z mojej strony. Przestałem pojawiać się na zajęciach, aż zostałem wykreślony z listy studentów. Nie powiedziałem o tym mamie, udawałem że zdałem. Nie potrafiłem się przyznać do porażki, gdyż ciągle słyszałem, że muszę, że zbyt wiele we mnie zainwestowała, że nie ma że się nie uda.
W związku z tym w tajemnicy postanowiłem spróbować swych sił na innej uczelni. Kiedy tylko pojawiłem się na pierwszych zajęciach, szybko stamtąd uciekłem. Przeraził mnie widok młodych ludzi, którzy ze sobą rozmawiali. Wystraszyłem się tego, że będę w niedalekiej przyszłości obok
nich siedział i się stresował.
Odpuściłem.
W kolejnym roku sytuacja powtórzyła się z inną uczelnią.
W 2015 roku powiedziałem mamie, że kierunek mnie nie interesuje i rezygnuję. Sytuacja w domu była napięta. Poszedłem do pracy, ale niewiele jako agent ubezpieczeniowy zarobiłem. Później wybierałem dorywcze zajęcia za które nie otrzymałem wysokiego wynagrodzenia. Zacząłem sprowadzać różne rzeczy zza granicy i sprzedawać na allegro. W ten sposób zarobione pieniądze zamierzałem przeznaczyć na zaoczne studia na kierunku który mnie interesuje.
Nigdy nie miałem wielu znajomych. Ci z którymi utrzymywałem kontakt rozeszli się. Poznali nowe towarzystwo i przestali się więcej odzywać.
Mało tego natura poskąpiła mi wzrostu. Mierzę tylko 165 i ważę nieco ponad 60kg. Kupiłem zestaw treningowy, wykonuję ćwiczenia, ale mięśnie nie chcą się wzmacniać jak u innych. Na siłownię nie pójdę z wiadomych powodów.
A teraz wisi nade mną więzienie.
Ojciec dowiedział się że się nie uczę i oddał sprawę w ręce prawnika. Otrzymałem list z groźbą, że jeżeli nie ukażę tego że się uczyłem to sprawa trafi do sądu. A zatem będę zmuszony oddać pieniądze i do tego pokryć prawnika. Nie dysponuję takimi środkami, a trochę grosza które udało się mi w jakiś sposób zarobić zamierzałem przeznaczyć na studia. Jeśli sąd uzna że muszę zwrócić ojcu, wtedy trafię za kratki, gdyż nie mam z czego oddać. A jeśli nawet zakończy się to koniecznością przelania mu sumki, to i tak przegram życie, w końcu zwrócenie takiej kwoty mnie zadłuży i na nic mi nie starczy.
Wszystko przez problemy w relacjach z innymi.