12 Wrz 2016, Pon 5:19, PID: 576423
Witajcie
Cieszę się,że choć późno,to jednak trafiłem na to forum.Chcę napisać o swoim życiu i problemach.Muszę to z siebie wyrzucić,może chociaż będzie mi trochę lżej...
Od podstawówki byłem nieśmiały,miałem tremę przed przeczytaniem jakiegoś tekstu na całą klasę,wyrecytowaniem publicznie wiersza,czy podejściem do tablicy na matematyce.Ale miałem wielu kolegów,z którymi spędzałem dużo czasu również poza szkołą.W gimnazjum było w miarę w porządku.W klasie jakoś funkcjonowałem,gdyż znałem większość osób,czy to z osiedla,czy z poprzednich szkół.Niestety wraz z ukończeniem gimnazjum,ze strachu poszedłem do szkoły średniej do klasy o profilu,który wcale mnie nie interesował.Znalazłem się tam tylko i wyłącznie z powodu bliskiego kolegi,który tam szedł.Pobyt w tej szkole oczywiście okazał się klapą - nie dawałem sobie rady z przedmiotami zawodowymi,źle czułem się w klasie,nauczyciele też byli strasznie spięci.Zawaliłem rok,odebrałem papiery i odszedłem.
Zmieniłem szkołę na liceum.Niestety trafiłem do klasy gdzie większość osób się znała (z osiedla,lub poprzednich szkół).Utworzyły się grupki.Na początku pomimo moich chęci aby zakumplować się z jedną,czy drugą - nic z tego nie wyszło.Czasami z niektórymi zamieniałem kilka słów na przerwach,lecz z nikim jakichś bliższych relacji nie zdołałem nawiązać.
W klasie maturalnej dostałem od życia w twarz.W krótkim czasie przeżyłem śmierć dwóch, bliskich mi osób.Załamałem się.Przestałem pojawiać się w szkole,a jak już się pojawiłem,to po dwóch lekcjach szedłem na wagary.Nie mogłem tam wysiedzieć.Zbliżał się koniec roku szkolnego,a ja narobiłem sobie problemów przez nieuczęszczanie na zajęcia.Nie miałem pozaliczanych sprawdzianów z wielu przedmiotów.Ostatecznie kilkanaście dni przed końcem roku udało mi się wszystko pozaliczać i skończyć liceum,lecz do matury mnie nie dopuścili.
Po zakończeniu liceum zaczęła się moja wegetacja życiowa.I trwa od pięciu lat,aż do dnia dzisiejszego.Zamknąłem się w czterech ścianach.Poza spacerami z psem,wizytami u lekarza,na mecz (rzadko),czy załatwieniem czegoś na mieście (bardzo rzadko) nie wychodzę z domu.Na początku miałem plan,aby zdać maturę w następnym roku i pójść na studia.Niestety odwlekałem to na później,i kolejne później,i ostatecznie nic z tego nie wyszło.Potem skończyłem jeszcze szkołę policealną,ale to jest nic.
Dzisiaj mam 25 lat i żadnych perspektyw.Nic nie osiągnąłem,po prostu nie daję sobie rady w dorosłym życiu.Nie mam wykształcenia,pracy,znajomych,ani dziewczyny.Rodziny (poza najbliższą) tez nie mam najlepszej,do tego problemy finansowe.
Przechodząc do sedna.Moim problemem są przede wszystkim relacje z innymi ludźmi.Krótko mówiąc,"uciekam" przed innymi przez uczucie "pustki w głowie",a także poczucia wstydu z powodu swojego życia.No bo o czym miałbym rozmawiać z innymi,skoro moje życie tak wygląda ? O tym,co jadłem na śniadanie ? Wszyscy studiują,pracują,rozwijają się,imprezują,poznają nowych ludzi,zwiedzają świat.Po prostu czerpią garściami z życia to i mają tematy do rozmów.A ja po prostu nie mam o czym rozmawiać.
Następny problem to praca.Tutaj też od kilku lat odkładałem to na później,i dzisiaj mając już 25 lat za sobą,nigdy nawet nie pracowałem.Rodzice czasami nazywali mnie leniem,ale to wcale nie tak,że jestem leniwy.Po prostu boję się na samą myśl,że miałbym wejść w jakąś zgraną grupę,zapoznać z ludźmi którzy już wcześniej się poznali.A poza tym szczerze mówiąc,to nawet nie mam pomysłu,gdzie mógłbym pracować.Z racji praktycznie żadnego wykształcenia,wielkiego wyboru nie będę miał,a w najbliższym czasie muszę gdzieś znaleźć zatrudnienie.
Kolejny problem mam w sytuacji kiedy mam gdzieś wyjść,coś załatwić na mieście.Towarzyszy temu przyspieszone bicie serca,ból brzucha,oraz czasami czerwienienie się na twarzy.Po zażyciu tabletki co prawda objawy ustępują,ale jest to jakiś problem.Problem mam także z zakupami (ale nie w spożywczym).W ostatnich kilku latach chcąc kupić jakieś ubrania,czy buty-kupowałem je przez internet.Po prostu źle się czuję w sytuacji,w której będąc w sklepie,oglądam/zastanawiam się nad kupnem jakiejś rzeczy,a pracownik sklepu albo podchodzi i namolnie pyta "w czym może pomóc",albo się we mnie wpatruje.
Czuję się jak ostatnie zero.Cholernie żałuję tego,co zrobiłem ze swoim życiem,ale czasu już nie cofnę...
Cieszę się,że choć późno,to jednak trafiłem na to forum.Chcę napisać o swoim życiu i problemach.Muszę to z siebie wyrzucić,może chociaż będzie mi trochę lżej...
Od podstawówki byłem nieśmiały,miałem tremę przed przeczytaniem jakiegoś tekstu na całą klasę,wyrecytowaniem publicznie wiersza,czy podejściem do tablicy na matematyce.Ale miałem wielu kolegów,z którymi spędzałem dużo czasu również poza szkołą.W gimnazjum było w miarę w porządku.W klasie jakoś funkcjonowałem,gdyż znałem większość osób,czy to z osiedla,czy z poprzednich szkół.Niestety wraz z ukończeniem gimnazjum,ze strachu poszedłem do szkoły średniej do klasy o profilu,który wcale mnie nie interesował.Znalazłem się tam tylko i wyłącznie z powodu bliskiego kolegi,który tam szedł.Pobyt w tej szkole oczywiście okazał się klapą - nie dawałem sobie rady z przedmiotami zawodowymi,źle czułem się w klasie,nauczyciele też byli strasznie spięci.Zawaliłem rok,odebrałem papiery i odszedłem.
Zmieniłem szkołę na liceum.Niestety trafiłem do klasy gdzie większość osób się znała (z osiedla,lub poprzednich szkół).Utworzyły się grupki.Na początku pomimo moich chęci aby zakumplować się z jedną,czy drugą - nic z tego nie wyszło.Czasami z niektórymi zamieniałem kilka słów na przerwach,lecz z nikim jakichś bliższych relacji nie zdołałem nawiązać.
W klasie maturalnej dostałem od życia w twarz.W krótkim czasie przeżyłem śmierć dwóch, bliskich mi osób.Załamałem się.Przestałem pojawiać się w szkole,a jak już się pojawiłem,to po dwóch lekcjach szedłem na wagary.Nie mogłem tam wysiedzieć.Zbliżał się koniec roku szkolnego,a ja narobiłem sobie problemów przez nieuczęszczanie na zajęcia.Nie miałem pozaliczanych sprawdzianów z wielu przedmiotów.Ostatecznie kilkanaście dni przed końcem roku udało mi się wszystko pozaliczać i skończyć liceum,lecz do matury mnie nie dopuścili.
Po zakończeniu liceum zaczęła się moja wegetacja życiowa.I trwa od pięciu lat,aż do dnia dzisiejszego.Zamknąłem się w czterech ścianach.Poza spacerami z psem,wizytami u lekarza,na mecz (rzadko),czy załatwieniem czegoś na mieście (bardzo rzadko) nie wychodzę z domu.Na początku miałem plan,aby zdać maturę w następnym roku i pójść na studia.Niestety odwlekałem to na później,i kolejne później,i ostatecznie nic z tego nie wyszło.Potem skończyłem jeszcze szkołę policealną,ale to jest nic.
Dzisiaj mam 25 lat i żadnych perspektyw.Nic nie osiągnąłem,po prostu nie daję sobie rady w dorosłym życiu.Nie mam wykształcenia,pracy,znajomych,ani dziewczyny.Rodziny (poza najbliższą) tez nie mam najlepszej,do tego problemy finansowe.
Przechodząc do sedna.Moim problemem są przede wszystkim relacje z innymi ludźmi.Krótko mówiąc,"uciekam" przed innymi przez uczucie "pustki w głowie",a także poczucia wstydu z powodu swojego życia.No bo o czym miałbym rozmawiać z innymi,skoro moje życie tak wygląda ? O tym,co jadłem na śniadanie ? Wszyscy studiują,pracują,rozwijają się,imprezują,poznają nowych ludzi,zwiedzają świat.Po prostu czerpią garściami z życia to i mają tematy do rozmów.A ja po prostu nie mam o czym rozmawiać.
Następny problem to praca.Tutaj też od kilku lat odkładałem to na później,i dzisiaj mając już 25 lat za sobą,nigdy nawet nie pracowałem.Rodzice czasami nazywali mnie leniem,ale to wcale nie tak,że jestem leniwy.Po prostu boję się na samą myśl,że miałbym wejść w jakąś zgraną grupę,zapoznać z ludźmi którzy już wcześniej się poznali.A poza tym szczerze mówiąc,to nawet nie mam pomysłu,gdzie mógłbym pracować.Z racji praktycznie żadnego wykształcenia,wielkiego wyboru nie będę miał,a w najbliższym czasie muszę gdzieś znaleźć zatrudnienie.
Kolejny problem mam w sytuacji kiedy mam gdzieś wyjść,coś załatwić na mieście.Towarzyszy temu przyspieszone bicie serca,ból brzucha,oraz czasami czerwienienie się na twarzy.Po zażyciu tabletki co prawda objawy ustępują,ale jest to jakiś problem.Problem mam także z zakupami (ale nie w spożywczym).W ostatnich kilku latach chcąc kupić jakieś ubrania,czy buty-kupowałem je przez internet.Po prostu źle się czuję w sytuacji,w której będąc w sklepie,oglądam/zastanawiam się nad kupnem jakiejś rzeczy,a pracownik sklepu albo podchodzi i namolnie pyta "w czym może pomóc",albo się we mnie wpatruje.
Czuję się jak ostatnie zero.Cholernie żałuję tego,co zrobiłem ze swoim życiem,ale czasu już nie cofnę...