26 Kwi 2009, Nie 23:38, PID: 143924
Mam nerwicę natręctw i to niemal od kiedy tylko sięgnę pamięcią. Przejawiała się w różny sposób. Dawniej, gdy byłem małym , nie mogłem zasnąć, dopóki szczelnie nie zasłoniłem okien zasłonami w taki sposób, w jaki sobie ubzdurałem.
Teraz wygląda to inaczej. Wracam do domu tymi samymi drogami, którymi szedłem, gdy z niego wychodziłem. Nie dlatego, że boję się iść innymi ulicami - nic z tych rzeczy. Po prostu wmówiłem sobie, że gdy idę, ciągnę ze sobą coś w rodzaju niewidzialnego sznurka. Wracam więc, w taki sposób, aby sznur ten "zawinąć" z powrotem. Gdy z jakiegoś powodu wrócę inną drogą, muszę jeszcze raz iść na miejsce i wrócić dokładnie tą samą droga, jaką szedłem po raz pierwszy, żeby się "rozplątać". Absurd. To nie wszystko, ale nie napiszę może już więcej, bo ten drugi objaw fobii jest jeszcze bardziej absurdalny.
Teraz wygląda to inaczej. Wracam do domu tymi samymi drogami, którymi szedłem, gdy z niego wychodziłem. Nie dlatego, że boję się iść innymi ulicami - nic z tych rzeczy. Po prostu wmówiłem sobie, że gdy idę, ciągnę ze sobą coś w rodzaju niewidzialnego sznurka. Wracam więc, w taki sposób, aby sznur ten "zawinąć" z powrotem. Gdy z jakiegoś powodu wrócę inną drogą, muszę jeszcze raz iść na miejsce i wrócić dokładnie tą samą droga, jaką szedłem po raz pierwszy, żeby się "rozplątać". Absurd. To nie wszystko, ale nie napiszę może już więcej, bo ten drugi objaw fobii jest jeszcze bardziej absurdalny.