17 Gru 2008, Śro 1:46, PID: 101775
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 17 Gru 2008, Śro 1:54 przez nimb.)
Oprócz do pracy nie wychodzę w ogóle z domu i nie mam wielu znajomych (a z tymi których mam spotykam się rzadko) - co gorsza z własnego wyboru - nie przyszedłem się tu użalać nad sobą, bo każdy z Was ma podobny problem, mam ochotę skończyć ale nie ze sobą ze swoją fobią "znudziła mnie" ta fobia bo to jest jak kalectwo, nie da się z tym normalnie żyć.
Zażywam od pół roku Coaxil - pomógł mi na depresję, na fobię mniej.
I teraz tak - zaznaczę że w temacie leków jestem dość dobrze zorientowany, medycyna naturalna i konwencjonalna jest moim hobby.
Znam wszystkie ulotki, nazwy itp.
Chodzi mi o Wasze doświadczenia, nie o suche informacje które mogę sobie znaleźć w internecie.
Myślę by zakończyć leczenie coaxilem i zacząć z innym specyfikiem - silniejszym.
Przejrzałem internet oraz książki medyczne w tym celu, zauważyłem że ciekawymi specyfikami są: sertralina (asentra, zoloft) oraz Trazodon (trittico).
Jako, że pierwsze spotkanie z amitryptyliną i fluoksetyną skończyło się nadciśnieniem, porzuciłem te specyfiki i wówczas zdecydowałem się na coaxil.
Mój lekarz powiedział mi że po pół roku powinienem zmienić antydepresant skoro poprawa jest nikła, ale wstrzymałem się z tym, twierdząc że najpierw chcę popytać zanim zacznę testować kolejny antydepresant wśród osób zorientowanych.
Już piszę czego mi potrzeba.
Jestem piekielnie nerwowy, przy ludziach zapadam się pod ziemię, dominuje u mnie strach a nie depresja, nie mam myśli samobójczych raczej, a jedynie całkowity brak motywacji by coś robić i paraliżuje mnie strach przed ludźmi.
Potrzebny mi lek przeciwdepresyjny który będzie mnie uspokajał jednocześnie, wiele osób narzeka że antydepresanty "odrealniają" ich, ale mi tego właśnie potrzeba - odrealnienia. Lek musi poprostu mnie zmieniać - bo normalnie jestem nie do życia - nie odzywam się w towarzystwie ludzi zwłaszcza paradoksalnie tych których znam dłużej.
Nie mam dołów na zasadze: "do niczego się nie nadaję" ani nie mam napadów złości, jedyne co mnie dręczy to ogromny paraliżujący mnie lęk, utrudniający mi w ogóle egzystowanie wśród ludzi, ograniczam kontakty do tych które są niezbędne - ale mam tego dość i chcę to zmienić, sam sobie nie poradzę.
Wobec tego proszę o pomoc w dobraniu antydepresanta, biorę również kropelki do nosa - oxymetazolinę - regularnie - nie jest to bez znaczenia, gdyż moim zdaniem nagłe skoki ciśnienia które miałem po fluoksetynie mogły być związane właśnie z interakcją tych dwóch substancji, czułem się okropnie pobudzony .
Oxymetazolina zwiększa napewno ciśnienie, w ulotce nic nie pisze o interakcjach z SSRI, ale kto wie...
A więc tak - biorę pod uwagę: trazodon czyli trittico i sertralinę ewentualnie wenlafaksynę, który z tych specyfików na moje dolegliwości będzie najodpowiedniejszy?
Zażywam od pół roku Coaxil - pomógł mi na depresję, na fobię mniej.
I teraz tak - zaznaczę że w temacie leków jestem dość dobrze zorientowany, medycyna naturalna i konwencjonalna jest moim hobby.
Znam wszystkie ulotki, nazwy itp.
Chodzi mi o Wasze doświadczenia, nie o suche informacje które mogę sobie znaleźć w internecie.
Myślę by zakończyć leczenie coaxilem i zacząć z innym specyfikiem - silniejszym.
Przejrzałem internet oraz książki medyczne w tym celu, zauważyłem że ciekawymi specyfikami są: sertralina (asentra, zoloft) oraz Trazodon (trittico).
Jako, że pierwsze spotkanie z amitryptyliną i fluoksetyną skończyło się nadciśnieniem, porzuciłem te specyfiki i wówczas zdecydowałem się na coaxil.
Mój lekarz powiedział mi że po pół roku powinienem zmienić antydepresant skoro poprawa jest nikła, ale wstrzymałem się z tym, twierdząc że najpierw chcę popytać zanim zacznę testować kolejny antydepresant wśród osób zorientowanych.
Już piszę czego mi potrzeba.
Jestem piekielnie nerwowy, przy ludziach zapadam się pod ziemię, dominuje u mnie strach a nie depresja, nie mam myśli samobójczych raczej, a jedynie całkowity brak motywacji by coś robić i paraliżuje mnie strach przed ludźmi.
Potrzebny mi lek przeciwdepresyjny który będzie mnie uspokajał jednocześnie, wiele osób narzeka że antydepresanty "odrealniają" ich, ale mi tego właśnie potrzeba - odrealnienia. Lek musi poprostu mnie zmieniać - bo normalnie jestem nie do życia - nie odzywam się w towarzystwie ludzi zwłaszcza paradoksalnie tych których znam dłużej.
Nie mam dołów na zasadze: "do niczego się nie nadaję" ani nie mam napadów złości, jedyne co mnie dręczy to ogromny paraliżujący mnie lęk, utrudniający mi w ogóle egzystowanie wśród ludzi, ograniczam kontakty do tych które są niezbędne - ale mam tego dość i chcę to zmienić, sam sobie nie poradzę.
Wobec tego proszę o pomoc w dobraniu antydepresanta, biorę również kropelki do nosa - oxymetazolinę - regularnie - nie jest to bez znaczenia, gdyż moim zdaniem nagłe skoki ciśnienia które miałem po fluoksetynie mogły być związane właśnie z interakcją tych dwóch substancji, czułem się okropnie pobudzony .
Oxymetazolina zwiększa napewno ciśnienie, w ulotce nic nie pisze o interakcjach z SSRI, ale kto wie...
A więc tak - biorę pod uwagę: trazodon czyli trittico i sertralinę ewentualnie wenlafaksynę, który z tych specyfików na moje dolegliwości będzie najodpowiedniejszy?