24 Kwi 2022, Nie 20:19, PID: 857583
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 24 Kwi 2022, Nie 20:22 przez Pan Foka.)
Niedziela wilczur i humor...no jeszcze nie popsuty, rano będzie gorzej.
W piątek smutno mi było. Wiem, że posiadanie bujnych wyobrażeń na bazie starych opowieści to moja wina. Że tak dobrze jak w F to nie będzie. Ale jednak rozczarowany lekko jestem. Finansowo chyba nie będzie aż tak różowo jak obiecywali jeszcze podczas podpisywania umowy - to jeszcze przeżyję. Gorzej, że to już typowe korpo. Od początku nie czułem w powietrzu chemii wśród ludzi, a z końcem tygodnia już miałem pewien obraz, dość typowy. Raz że ze spoczko osobami które poznałem nie pracuję bezpośrednio. Bezpośredni colleagues emanują taką aurą skrytej wrogości i podstępu, wszyscy empatyczni wiedzą o czym piszę, to się czuje na kilometr i nie ma w tym za grosz dopisywania sobie lękowej rzeczywistości. Poza tym nudni. No i bardziej namacalnie - opi€rdalanie koleżanek za plecami, oczywiście przez inne baby, bo jakże inaczej. Samców jeszcze łączy jakiś samurajski kodeks honorowy. Opi€rdalanie dotyczy także byłych pracownic, z których zaskakujacy procent robi karierę na Tik Toku. No więc patrzą z obrzydzeniem w ekran smartfona, z byłą koleżanką na jakiejś wyspie i życzą jej, żeby się spasła i takie tam. Baby.
Team leaderka wydaje się spoko, za to pani menedżer działu pośmierduje Gestapo. Trochę pozorów władzy i traci się kontakt z rzeczywistością, lel.
I choć jako tako się odzywam, to pewnie Nadal Niewystarcząjąco wg Społeczeństwa i mnie też zakładam opi€rdalają. Takie życie klinteskie.
No rabotam, bo nie bardzo mogę wybrzydzać, ale na razie trochu boli. I z wprawy całkowicie wyszedłem, jakbym nigdy na słuchawce nie siedział. Wcześniej przechodziłem między firmami i prosiłem sam o jak najszybszy start, bo nie chciałem słuchać tych samych nudów. Na automacie jednocześnie rozmawiałem z klientem, składałem Lego i grałem z colleaguesami w Jengę. Akurat dziwne, to tak jakby zapomnieć jak się jeździ na rowerze.
Choć w sumie zapomniałem jak się jeździ samochodem, więc chyba można.
W piątek smutno mi było. Wiem, że posiadanie bujnych wyobrażeń na bazie starych opowieści to moja wina. Że tak dobrze jak w F to nie będzie. Ale jednak rozczarowany lekko jestem. Finansowo chyba nie będzie aż tak różowo jak obiecywali jeszcze podczas podpisywania umowy - to jeszcze przeżyję. Gorzej, że to już typowe korpo. Od początku nie czułem w powietrzu chemii wśród ludzi, a z końcem tygodnia już miałem pewien obraz, dość typowy. Raz że ze spoczko osobami które poznałem nie pracuję bezpośrednio. Bezpośredni colleagues emanują taką aurą skrytej wrogości i podstępu, wszyscy empatyczni wiedzą o czym piszę, to się czuje na kilometr i nie ma w tym za grosz dopisywania sobie lękowej rzeczywistości. Poza tym nudni. No i bardziej namacalnie - opi€rdalanie koleżanek za plecami, oczywiście przez inne baby, bo jakże inaczej. Samców jeszcze łączy jakiś samurajski kodeks honorowy. Opi€rdalanie dotyczy także byłych pracownic, z których zaskakujacy procent robi karierę na Tik Toku. No więc patrzą z obrzydzeniem w ekran smartfona, z byłą koleżanką na jakiejś wyspie i życzą jej, żeby się spasła i takie tam. Baby.
Team leaderka wydaje się spoko, za to pani menedżer działu pośmierduje Gestapo. Trochę pozorów władzy i traci się kontakt z rzeczywistością, lel.
I choć jako tako się odzywam, to pewnie Nadal Niewystarcząjąco wg Społeczeństwa i mnie też zakładam opi€rdalają. Takie życie klinteskie.
No rabotam, bo nie bardzo mogę wybrzydzać, ale na razie trochu boli. I z wprawy całkowicie wyszedłem, jakbym nigdy na słuchawce nie siedział. Wcześniej przechodziłem między firmami i prosiłem sam o jak najszybszy start, bo nie chciałem słuchać tych samych nudów. Na automacie jednocześnie rozmawiałem z klientem, składałem Lego i grałem z colleaguesami w Jengę. Akurat dziwne, to tak jakby zapomnieć jak się jeździ na rowerze.
Choć w sumie zapomniałem jak się jeździ samochodem, więc chyba można.