16 Lis 2007, Pią 15:48, PID: 6356
Ok, zgadza się. Ale jaki wniosek z tego wypływa?
16 Lis 2007, Pią 15:48, PID: 6356
Ok, zgadza się. Ale jaki wniosek z tego wypływa?
16 Lis 2007, Pią 17:49, PID: 6363
Dzięki Lacrimamosa, świetna metafora bo z życia wzięta.
Michał, to z tym bólem, to nie jest takie głupie. Niezły model dla naszego problemu. Można by to podrążyć. Łączenie różnych dziedzin. Spoglądanie na coś innego, ale podobnego, z innej dziedziny, żeby zobaczyć to nasze coś z boku. Ale trzeba pamiętać, że to tylko model. Może uproszczony tak że aż błędny. Ból też występuje czasami bez potrzeby - mogłoby się wydawać. Ponad miarę. - No już wystarczy, no już przestań, już wiem. A to dalej boli i mówi: - Wiem, że wiesz, ale zrób z tym coś. - Ale co? Brak odpowiedzi. Ale czy rzeczywiście brak. Może nie słuchamy. Może nie chcemy zauważyć. Bierzemy tzw. proszek. Żeby stłumić skutek, nie usunąć przyczynę. Nie myślmy, że dostaniemy coś natychmiast. Wymiana myśli. Wymieniajmy. Może dojdziemy. A może ... e, nie to zbyt straszne.
20 Lis 2007, Wto 21:42, PID: 6555
Smoklej napisał(a):wszedłem na dach, na wysokości gdzieś od 2 do 2,5 m. I chciałem sobie poskakać z tego dachu (fajne zabawy miałem nie). Na dole była miękka ziemia. Po prostu idealna przy skakaniu z dachu. Prawie jak poduszka. No dokładnie. Ile razy można się budzić co rano, walczyć cały dzień z wiatrakami, ciągle przegrywać i jeszcze na następny dzień mieć siłę wstać i ochotę żeby znów robić to samo? eee... to było oczywiście pytanie retoryczne
21 Lis 2007, Śro 19:05, PID: 6588
Ja też mam wrażenie, że to wszystko jest bez sensu. po co walczyc po co sie męczyc jak i tak nie dostaniemy za to żadnej nagrody? albo co gorsza nagrodę dostanie ktoś inny? często rano aż chce mi się ryczec gdy muszę wstac. i po co? a na co? nie mogę się doczekac kiedy wróce do domu i położę się spac. tak w kółko, ciągle i ciągle od nowa. nie pojawia sie nic nowego nic co by mi pomogło. wciąż to samo.
To na tyle moich żali. A tak wracając do tematu to najbardziej przeszkada mi, że mimo, że jestem taka młoda to już wiem co to samotnośc, ból i cierpienie. nigdy nie byłam beztroska. szkoda, że tak późno zrozumiałam co mi dolega.
21 Lis 2007, Śro 20:08, PID: 6593
[Obrazek: glaszcze.gif]
Jak przeczytałem wypowiedź Anomalii to nie całkiem wiedziałem, że też tak mam, ale po wypowiedzi Sugar Sweet przeczytałem jeszcze raz i wszystko się zgadza. [Obrazek: smutny.gif] Trzeba jakoś sobie dawać szansę na uśmiech losu, może do tego ćwiczenia fizyczne na wydzielenia endorfinek, o których pisałem w innym wątku?
21 Lis 2007, Śro 22:10, PID: 6607
"Tak późno" Sugar?Ty masz osiemnaście lat, ja już dwadzieścia dwa za kilka dni.Też wiem o tym od niedawna i wiele bym dał by dowiedzieć się o fobii te cztery lata temu.Może teraz byłoby lepiej?...pytanie retoryczne...
22 Lis 2007, Czw 0:38, PID: 6617
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 22 Lis 2007, Czw 20:54 przez Smoklej.)
Nieśmiałość, pewne elementy fobii, można było u mnie w jakimś stopniu zaobserwować od dziecka. Czasem było lepiej, a czasem gorzej. Czasem udawało mi się rozkręcić (bez wspomagaczy). Czasem po prostu byłem. Nie przeszkadzało mi to na co dzień aż tak. Zauważyłem, że inni też w jakimś stopniu to mają. Myślałem, że taki po prostu jestem. Mam to w standardzie.
Ale ponad 10 lat temu dostałem też coś w opcji. Taki gratis. Na dokładkę, jakby mi było mało. Dystonię szyjną. Tak to się ma niby nazywać. Lata mi głowa, szarpie. Nie ma tego tylko jak leżę lub śpię. Zaburzenie napięcia mięśni. No teraz to mam przynajmniej jakieś powody do fobii. Prawda? Tak, teraz jej objawy narosły. Jak się denerwuję to napięcie mięśni się zwiększa i głowa bardziej lata. Denerwuje się tym że lata mi głowa. I że ktoś to zobaczy. Samonapędzający się mechanizm. Jeszcze tylko dodam że przez parę pierwszych lat byłem z tym sam. Nie mówiłem nikomu. Ukrywałem to jak się dało. Nie wiedziałem co to jest. Myślałem, że to jest coś gorszego. Choroba parkinsona. W tej chorobie również występuje dystonia. Nie mówiłem nikomu, nie szedłem do lekarza. Po co? Żeby dowiedzieć się że mam parkinsona. Nieuleczalną, degradacyjną chorobę. Że będzie gorzej i gorzej. Ale kiedyś poszedłem do lekarza i dowiedziałem się, że to tylko dystonia. I że na to się nie umiera. To mnie bardzo pocieszyło. To mnie bardzo pocieszyło? Wiecie co? Ludź składa się z człowieka i ze zwierza (bestii). I tego zwierza właśnie można normalnie tresować. Więc polecam zainteresować się tresurą zwierząt i wytresować w pewnych aspektach siebie. Dodam tylko, że mnie się nie chce. Hej
22 Lis 2007, Czw 1:12, PID: 6620
Jaki wiek masz na myśli, jak piszesz "od dziecka"?
22 Lis 2007, Czw 1:15, PID: 6623
Odkąd pamiętam.
22 Lis 2007, Czw 1:19, PID: 6625
Konkrety? Poniżej 5 lat? Bo, jak tak, to wiek do 5 lat jest jeszcze taki, gdzie nawet nie można dobrze rozpoznać poważnych chorób psychicznych (jak schizofrenia), a co dopiero fobia. Wtedy byłeś nieśmiały i kształtowała się Twoja psychika i osobowość, również przez tą nieśmiałość i nie kształtowała się najlepiej.
22 Lis 2007, Czw 6:50, PID: 6635
Nocturnal pulse napisał(a):najgorsze.... paradoksalnie to coś, co jest już obecne prawie cały czas we mnie.. Idziesz przykładowo spacerem (oczywiście sam), jest fajna pogoda i w ogóle, nie ma ludzi.. ale w sumie to jest nieważne, bo wszystko zagłusza ten charakterystyczny ból duchowy - jakby cokolwiek się nie działo wokół, poprostu siedzi w tobie głęboko to poczucie totalnego odseparowania i jakby wszechogarniającej Ciszy we wszystkim.. to jest tak, jakbyś na serio (!) był jedyną istotą na Ziemi... no i brak wspomnień.. kończy się najlepszy teoretycznie (takim "powinien" być) okres w twoim życiu i jedyne (z małymi wyjątkami) rzeczy, które możesz wspominac.... to twoje własne wytworzone przez siebie światy.. to takie przerażające.No właśnie, pełna zgoda. Ja też tak mam, idę sobie ulicą, wokół nawet kręcą się jakieś marne istoty, ale dla mnie to jak inny gatunek... Nawet nie, jeszcze bardziej obce niż inne gatunki, bo przynajmniej z niektórymi zwierzakami potrafię złapać 'kontakt' - a z ludźmi to za cholerę. Też tak sobie myślę, że to nie tylko przez fobię, chociaż w dużej mierze tak. Po prostu jestem diametralnie inny. Jak czasem słyszę rozmowę, to mam wrażenie "k***a, i ja mam z takimi istotami próbować złapać kontakt?", a to może być nawet zwykły dialog. Nocturnal pulse napisał(a):ale... przeciez ja zawsze taki byłem. I nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Czemu muszę płacić taką przej.... cenę za to, że mój umysł od zawsze był inny? I: jak oddzielić co jest wyborem (własna osobowość introwertyczna itd..) od fobii? Jak dla mnie (już teraz) to jest niemożliwe!Dla mnie jeszcze jest to możliwe, ale obawiam się, że z czasem ten podział będzie coraz bardziej zamazany... Inni ludzie mogą też być introwertyczni, ale przynajmniej nie unikają za wszelką cenę kontaktów, a ja? Mimo że zazwyczaj nie mam ochoty rozmawiać z ludźmi, to także w tych momentach, w których mam, nie odzywam się, bo coś tam... Ja tak myślę, że skrajna introwersja napędza fobię społeczną, a ta z kolei jeszcze bardziej pogłębia introwersję, a właściwie to już wyobcowanie... Takie błędne koło. Nocturnal pulse napisał(a):chcesz się wyleczyć z fobii?No właśnie. Ja też nie lubię ludzi, ale zawsze znajdą się jakieś wyjątki, które tylko potwierdzą regułę. Tylko trzeba, do cholery, jakoś znaleźć, a raczej próbować znaleźć takie wyjątki. Do nas do domu kandydaci na znajomych nie przyjdą, nie ma się co łudzić. Nocturnal pulse napisał(a):aha - i na dobitkę - miewam okresy czasu w których czuję się świetnie w soich własnych światach i ludzi wtedy mam w d... za przeproszeniem.... Jestem zajęty swoimi sprawami i nic innego mnie nie obchodzi.... do czasu... upadku na twarz.I znów muszę przyznać, że u mnie jest tak samo. Czasem po prostu czuję się bardzo przyjemnie w swoim świecie, bez ludzi, w natłoku własnych myśli... Szczególnie, jeśli coś mnie pochłonie. Jednak nic nie ma końca, albo coś mi się nudzi, albo się wyczerpuje, a ja znowu staję się jak roślinka. Tylko nawet nie ma jej kto podlewać, a to już jest poważny problem Nocturnal pulse napisał(a):Wszystko jest ZDECYDOWANIE zbyt skomplikowane, żeby to rozwikłać....Ja myślę, że jest dość ogólnikowa, ale dobra odpowiedź. Fobia społeczna + introwersja = skrajne wycofanie. Ale introwertycy też potrzebują kontaktów, może w dużo mniejszej ilości niż ekstrawertycy, ale za to głębszych i trwalszych. Bo dla ekstrawertyka rozstanie się z przyjacielem/dobrym znajomym może być tylko zwykłym smutnym przeżyciem, a dla introwertyka (weźmy na przykład mnie) byłaby to przygnębiająca, depresyjna sytuacja. I tutaj dochodzi ta nieszczęsna fobia, bo to przez nią boję się zdobywać i rozwijać relacje z ludźmi. W obawie przed reakcją, myślami, porzuceniem, zdradą, inwazją na mój starannie ukształtowany świat... No i z drugiej strony dochodzi też moja trudna osobowość, z którą ciężko utrzymać jakąś przyjaźń... Skoro nawet u mnie w rodzinie bywają chwile ogromnego zwątpienia... PS. Zastanawiałem się kiedyś, że przecież niegdysiejsi pustelnicy musieli mieć powód swojego wycofania ze społeczności. Może powodem ich odejścia były właśnie owe psychiczne czynniki? Fobia, skrajne wycofanie, itp.?
22 Lis 2007, Czw 16:00, PID: 6643
Nocturnal pulse napisał(a):widzę tu konflikt nie do rozwiązania. (przynajmniej u mnie tak to wyglada)Ja nie, podejrzewam że jeden z argumentów jest dominujący i po prostu przesądza o wyniku. Emperor napisał(a):Bo dla ekstrawertyka rozstanie się z przyjacielem/dobrym znajomym może być tylko zwykłym smutnym przeżyciem, a dla introwertyka (weźmy na przykład mnie) byłaby to przygnębiająca, depresyjna sytuacja.O dokładnie! Ja mam tak, że jak mam iść do kogoś, to za chiny, a jak wyjść od kogoś to też za chiny. Podobnie jak rozmowa na gg z jednym forumowiczem. [Obrazek: chytry.gif] No może z tym początkiem w tym wypadku nie jest aż tak źle, za to z końcem jest gorzej. Emperor napisał(a):Zastanawiałem się kiedyś, że przecież niegdysiejsi pustelnicy musieli mieć powód swojego wycofania ze społeczności. Może powodem ich odejścia były właśnie owe psychiczne czynniki? Fobia, skrajne wycofanie, itp.?Ja też i doszedłem do takiego wniosku, że to właśnie byli tacy ludzie z różnymi zaburzeniami.
22 Lis 2007, Czw 16:41, PID: 6654
Michał napisał(a):Konkrety? Poniżej 5 lat?Wiesz, nie wiem. Nie prowadziłem wtedy dziennika. Wszystko zlewa się. Pamiętam zdarzenia przez inne zdarzenia. Mogę się domyślać, że kiedy jeździłem rowerem to było to lato, itp. I nie że ktoś mi to obserwował np. lekarz tylko ja sam pewne swoje zachowania tak określam. I jeszcze jedno. Mam takie wrażenie, że w pewnym momencie coś się zmieniło. Nie wiem dokładnie kiedy i przez jakie zdarzenie. Co to mogło wywołać. Jakiś jeden punkt. Ale z obserwacji mojego późniejszego zachowania takie mam wrażenie. Tak coś czuję. Rodzina mi opowiada jakieś zdarzenie z wczesnego dzieciństwa, że coś tam powiedziałem czy zrobiłem. I ja tak sobie myślę że też ja tak potrafiłem powiedzieć. Zastanawiam się. Wiesz w wieku prawie 6 lat "przypitolanciłem" ostro głową w twarde coś. Nie straciłem przytomności. Nie straciłem pamięci. Nie zauważyłem w sobie żadnych zmian. Otoczenie również. Ale szok pewnie był bezpośrednio po zdarzeniu. Może to przestawiło mnie w inny stan. Zaburzone poczucie bezpieczeństwa. Zmiana. Przystosowanie do nowej sytuacji. Może to coś spowodowało, wywołało, pogłębiło lub nie miało żadnego znaczenia. W każdym razie nie określił bym tego jako punkt. Ale może jeśli ktoś stracił rękę to nie zauważy tego dopóki nie będzie chciał jej użyć.
22 Lis 2007, Czw 17:08, PID: 6655
maciejos85 napisał(a):"Tak późno" Sugar?Ty masz osiemnaście lat, ja już dwadzieścia dwa za kilka dni.. Nigdy nie jest za późno. co to za różnica? cztery lata? pomyśl o tym, że dla człowieka np. 90 letniego tutaj nie będzie żadnej różnicy. dla niego oboje jesteśmy jeszcze bardzo młodzi. masz wciąż czas, ja również by zacząc inaczej kształtowac swoje życie. wiadomośc o tym, że mam fobię była chociaż z tego powodu dobra, że przestałam postrzegac siebie jako nieporadną łamagę wciąż zastanawiac się co ze mną jest właściwie źle i co najważniejsze gdy usłyszę coś w rodzaju: "wciąż trzeba ją prowadzic za rączkę, mam tego dośc" nie muszę się martwic, że tak mówią również i o mnie właściwie to mnie to nie obchodzi bo wiem co mi jest, mam swoje usprawiedliwienie. zaczęłam byc mniej surowa w stosunku do siebie za swoje słabości i przestałam się nienawidziec, przynajmniej w większym stopniu, bo bywają chwilę, że wciąż to wraca. na szczęście nie na długo. wiem już, że nie jestem wcale ofiarą losu, sierotą ale osobą która ma sama ze sobą poważny problem. i o tyle mi to pomogło.
22 Lis 2007, Czw 21:39, PID: 6671
Nocturnal pulse napisał(a):nie rozumiem. Pytanie jest: jak pogodzić osobowość introwertyczną i zarazem sociofobiczną z potrzebą obcowania z innym człowiekiem? (bo jednak w każdym to jest) (w sytuacji wyjściowej gdzie nie masz znajomych itd.) Nie działasz - bo socjofobia i introwersja, ale z drugiej strony nie chcesz sie tak czuć (chcesz kogoś podobnego do siebie znać). Chcesz - ale nie możesz. Możesz niby, ale nie chcesz (bo jednak lubisz swój światek, przywykłeś do niego). Konflikt pozostaje.Tu są 4 podstawowe elementy: -osobowość unikająca -introwersja -fobia społeczna (to już jest choroba) -potrzeba socjalizacji, jesteśmy w końcu zwierzęciem stadnym. Już pierwsze dwie występujące naraz są bardzo uciążliwe dla człowieka. Bo mimo że się nie boi i nie ma objawów somatycznych charakterystycznych dla fs, to jest zamknięty w sobie, introspektyczny i jeszcze dodatkowo unika sytuacji społecznych, ludzi. Ale ma potrzebę kontaktów i czasem musi się przemóc, zdobyć chociaż jedną pokrewną duszę. A jak do tego dochodzi fobia? No to chyba nie muszę mówić. Jeszcze dodatkowo boimy się tego wszystkiego zrobić, a strach wszystko niweczy, nawet jeśli już jesteśmy w sytuacjach mogących "czymś" zaowocować. Czasem sobie myślę, że dobrze mają ludzie z zaburzeniem schizoidalnym. Ci ponoć nie odczuwają żadnej potrzeby kontaktów. Fajnie muszą mieć. Wtedy nawet fs tak nie przeszkadza.
23 Lis 2007, Pią 2:58, PID: 6718
Mój kolega schizofrenik, to z kolei mówi mi, że ja się mam fajnie. Bo może nie wiecie, ale lęki bardzo często towarzyszą schizofrenii.
Wracając do pytania Nocturnal pulse. Trudno to pogodzić, bierze górę ważniesza sprawa dla kogoś. Czyli za bardzo boję się innych i chcę przeżywać wszystko w sobie, niż potrzebuję kontaktów społecznych. Trzeba pewnie bardziej chcieć tych kontaktów, żeby pokonać lęk.
23 Lis 2007, Pią 20:35, PID: 6745
Co najbardziej przeszkadza? Brak logiki swojego działania. Studniówka się zbliża a ja uciekłem przed nauką poloneza... Pięknie, sam sobie utrudniam sprawę. Na dodatek mówię koledze, że mam alergię na te sprawy. Ten mi zadaje pytanie: alergię czy fobię? No comment... Coś jest źle jeżeli ktoś nie ma pojęcia o istnieniu fobii społecznej a mi mówi, że wygląda to jak fobia związana z ludzi.
24 Lis 2007, Sob 3:08, PID: 6767
Nie wiem, gdzie to napisać. Bo mi przeszkadza we mnie to, że potrafię pokazać, że czymś się za bardzo przejąłem. A może nawet bardziej świadomość przed sobą, o tym jak się przejąłem.
24 Lis 2007, Sob 18:46, PID: 6773
A ja mam takie "żachnięcia", czy co. Na pewno widzieliście kiedyś takiego człowieka, co zrobi jakiś gwałtowny ruch i coś do siebie powie. To ja takie coś mam, czasem prawie nie uda mi się tego ukryć (w domu raczej nie ukrywam). Przypominają mi się wtedy jakieś problematyczne sytuacje i jestem na siebie zły, czy bardzo niezadowolony się się wygłupiłem, czy źle coś zrobiłem.
Nawet nie zauważyłem, że nidy tego nikomu nie mówiłem.
25 Lis 2007, Nie 2:23, PID: 6827
Mam podobnie, kiedyś specjalizowalem się w wyliczaniu gaf, które popęłniłem danego dnia, zresztą dalej tak robie, może trochę mniej. Idąc ulicą ciągle czuje się obserwowany, zwracam więc uwagę na każdą głupotę, co pcha mnie w jeszcze większe wariactwo . Zwłaszcza w tłumie tracę rozum i wykonuję rózne nerwowe ruchy, których normalnie bym raczej uniknął.
25 Lis 2007, Nie 22:23, PID: 6850
co przeszkadza mi najbardziej? uczycie, że jestem obserwowana przez innych, SZKOŁA (i to chyba najbardziej)...
|
|
Podobne wątki… | |||||
Wątek: | |||||
Pragniecie zemsty na osobach które wam dokuczają/li? | |||||
Czy maleje wam fobia z wiekiem? | |||||
Co przeraża mnie najbardziej, to chore, natrętne mysli. | |||||
Czego boicie się najbardziej ? |