19 Maj 2013, Nie 9:33, PID: 351220
Dla mnie dawniej pójście do fryzjera było wyzwaniem i chodziłam rzadko ale teraz chodzę do fryzjerki u której nie ma kolejek, jest to miła pani i szybko strzyże więc wszystko ok.
19 Maj 2013, Nie 9:33, PID: 351220
Dla mnie dawniej pójście do fryzjera było wyzwaniem i chodziłam rzadko ale teraz chodzę do fryzjerki u której nie ma kolejek, jest to miła pani i szybko strzyże więc wszystko ok.
19 Maj 2013, Nie 10:12, PID: 351229
Sama tnę, w końcu kto lepiej ode mnie wie, ile można je maksymalnie przyciąć żebym się nie czuła jak obcy.
14 Lip 2013, Nie 18:24, PID: 357343
Ostatni raz u fryzjera byłam 4 lata temu. I od tej pory moje włosy rosną tak jak im się podoba, tylko co jakiś czas rozdwojone końcówki podcina mi mama. Nie wyglądam jak ten kudłaty stworek z Rodziny Adamsów. Po prostu mam długie, gęste włosy do połowy pleców i ciągle rosną. Do fryzjera nie będę chodzić i już. Nie dość, ze zawsze wychodzę niezadowolona to do tego denerwuje się jakbym miała poważną operacje. Nie lubię jak mnie ktoś dotyka, a mycie włosów jest już dla mnie strasznie intymną czynnością. Dokładnie trzy razy zrobiła to kobieta, a obcemu mężczyźnie bym zdecydowanie na to nie pozwoliła. Żaden mężczyzna nie będzie masował mnie po głowie.
16 Lip 2013, Wto 17:39, PID: 357416
Fryzjer to może nie był dla mnie największy koszmar, ale jakiś tam powód do stresu na pewno. Jeszcze w gimnazjum i na samym początku liceum czasem go odwiedzałam, ale potem na szczęście przestało mi być to potrzebne. Moje włosy żyją swoim życiem i jestem z tego zadowolona, bo nie bardzo wyobrażam sobie sytuację, kiedy siedzę na krześle, fryzjerka mi coś tam mechra przy głowie (nie lubię dotyku obcych osób), a ja miałabym niby to prowadzić z nią konwersację. Z tego co pamiętam to u fryzjera wszyscy rozmawiają, a ja nie potrafiłam się jakoś szczególnie wtedy odzywać.
18 Lip 2013, Czw 21:24, PID: 357528
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 18 Lip 2013, Czw 21:26 przez Zasió.)
Ja to miałem i trochę mam nadal typowo fobiczne opory "jak wypadnę, czy ładnie zapytam o wolny termin i powiem >>skrócić o połowę<<" Ale żeby przeszkadzało mi mycie, obcinanie, dotykanie? Ufff.. na szczęście nie. Gdyby nie te moje problemy ze skórą, to w ogóle chyba bym lubił te wyjścia do fryzjera.
Jak baba normalnie... Może zostać gejem? Ponoć to modne!
29 Paź 2017, Nie 0:11, PID: 714730
Ja nie byłam już pewnie ze 3-4 lata, ale nadal nie mogę się przemóc, chociaż ok 1/4 długości jest tak zniszczona, że trzeba obciąć... Jest coraz gorzej, bo zaczęły mi się robić kontuny, które obcinam i włosy są niesymetryczne
29 Paź 2017, Nie 0:26, PID: 714733
Raz w życiu spodobał mi się efekt wizyty u fryzjera, jednak szkoda mi wydać prawie 200zł na tę "przyjemność" tym bardziej, że nie mam gwarancji, że teraz ta fryzura tak samo by mi się podobała. Dlatego nie chodzę do fryzjera, ostatnia wizyta skończyła się tym, że nie poszłam na imprezę sylwestrową, tak bardzo nie podobało mi się to, jak mnie fryzjerka obcięła. Do tego dochodzi stres związany z tym, że nie umiałabym powiedzieć fryzjerowi, że nie podoba mi się efekt jego pracy, więc zawsze wychodziłam uśmiechnięta i dopiero w domu przeżywałam to, że nie dość, że mam niefajną fryzurę to jeszcze musiałam za to zapłacić. Teraz sama sobie obcinam włosy, nie mam do tego zbytnich zdolności ale jak mam mieć taki sam efekt wydając kasę na fryzjera to już wolę zaryzykować i mieć złą fryzurę bez wydawania kasy.
29 Paź 2017, Nie 0:56, PID: 714734
Ja nawet lubię chodzić do fryzjera,no może lubię to co jest efektem wizyty u niego - czyli dobrze przystrzyżone włosy.Zauważyłem że im dłuższe odstępy między wizytami,tym trudniej tam się wybrać.
Rozwiązanie jest takie że chodzę do fryzjera co 3 tygodnie a już na pewno co miesiąc.Mam z tego dwie korzyści,pierwsza to ta że moja fryzura ma się dobrze,druga to łatwość z jaką do tego podchodzę.Jest to o wiele łatwiejsze kiedy robię to częściej niż kiedy to odkładam. Co prawda na początku były jakieś trudności i są oczywiście nadal,czyli stres kiedy muszę ocenić czy jest ok czy nie,ale staram się nad tym pracować. W tej materii mogę być z siebie w miarę zadowolony. Choć i tak mogło być lepiej.
29 Paź 2017, Nie 1:22, PID: 714737
Ja nigdy w życiu nie byłam u fryzjera, tak się złożyło, nie był mi do niczego potrzebny fryzjer, nie pozwalam na to, żeby ktoś dotykał moich włosów, sama się ścinam, dasz wiarę?
29 Paź 2017, Nie 8:33, PID: 714741
Ja nie mam problemu akurat z fryzjerem, chodzę średnio co 2 lub 3 tygodnie z tego względu, że lubię mieć boki na 0 obcięte , ale jest to ta sama fryzjerka od kilku lat także stresu nie ma
18 Sty 2018, Czw 11:15, PID: 726292
Nie lubię chodzić, te panie zawsze zaczynają jakiś small-talk a ja wydaję z siebie tylko pomruki i monosylaby. Dlatego mam długie włosy i chodzę mniej więcej co pół roku podciąć końcówki, co zajmuje niewiele czasu. W sumie chętnie poeksperymentowałabym z fryzurą, ale trzeba by spędzić na fotelu z pół godziny więcej, co byłoby już torturą.
Lubię bardzo element mycia włosów przez fryzjerkę, one robią taki masaż głowy z drapaniem za uszkiem, mrrrr.
18 Sty 2018, Czw 11:31, PID: 726295
Fryzjer bardzo mnie krępuje, zwłaszcza jak muszę wytłumaczyć jak chce się obciąć, język mi sie pląta i nie potrafie wytlumaczyc az w koncu przystaje na propozycje fryzjera i się zgadzam.
Ostatnio zmienilam fryzurę i czekało mnie piekło, ponieważ dziewczyna przez ponad dwie godziny zakładała i dredy. Stres przeogromny,na poczatku aż zesztywnialam na sama myśl siedzenia z obcą osobą i chcąc nie chcąc z koniecznoscia rozmiawiania. Póki ona znajdowala temat bylo w miarę okej (nie licząc ogromnego stresu i placzacego sie języka), później kiedy tematy sie skonczyly byla niezreczna cisza, bo nie potrafilam zagadać, ani znalezc jakiehokolwiek tematu. Gdyby mi tak nie zalezalo na dredach to na pewno bym z tego zrezygnowala bo czułam się strasznie i dołowal mnie fakt, ze nie potrafie rozmawiac z ludźmi mimo iż bym chciała
18 Sty 2018, Czw 11:44, PID: 726296
Trochę stresu. Największy stres mam zazwyczaj tak dwie godziny przed wyizytą ( wyobrażam sobie o czym będziemy rozmawiać i takie tam, co jest stresujące, bo ja raczej do małomównych należę). Jak już wchodzę do fryzjera to jakoś tak po chwili stres mija.
18 Sty 2018, Czw 12:16, PID: 726305
Nie chodzę, golę się w domu maszynką.
18 Sty 2018, Czw 13:33, PID: 726309
18 Sty 2018, Czw 14:47, PID: 726318
(18 Sty 2018, Czw 13:33)Medestin napisał(a):(18 Sty 2018, Czw 11:31)Remende napisał(a): Ostatnio zmienilam fryzurę i czekało mnie piekło, ponieważ dziewczyna przez ponad dwie godziny zakładała i dredy.Dwie godziny? Bardzo krótko, mi zrobienie batów zajęło jakieś 12 godzin. Doczepiała Ci czy chemicznie jakoś robiła? Zaplatała. Mam konkretnie dredloki jeśli zagłębiać się w szczegóły.
18 Sty 2018, Czw 15:29, PID: 726326
(18 Sty 2018, Czw 14:47)Remende napisał(a):(18 Sty 2018, Czw 13:33)Medestin napisał(a):(18 Sty 2018, Czw 11:31)Remende napisał(a): Ostatnio zmienilam fryzurę i czekało mnie piekło, ponieważ dziewczyna przez ponad dwie godziny zakładała i dredy.Dwie godziny? Bardzo krótko, mi zrobienie batów zajęło jakieś 12 godzin. Doczepiała Ci czy chemicznie jakoś robiła? A, no i wszystko jasne
19 Sty 2018, Pią 0:26, PID: 726464
Powodów do niechodzenia do fryzjera jest w mojej głowie tak dużo, że ostatnich kilka lat (około 7?) też nie chodzę, jak niektórzy wyżej. Obcinam się sama. Efekty estetycznie nie są powalające, ale do przyjęcia (przynajmniej według mnie), a komfort psychiczny nie do zastąpienia.
Chociaż bywa zabawnie, bo ostatnio (mimo jakiegoś doświadczenia) obcięłam się nierówno o (bardzo już widoczny gołym okiem) centymetr. Ale mimo wszystko polecam.
19 Sty 2018, Pią 0:37, PID: 726467
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 19 Sty 2018, Pią 0:39 przez piotrer09.)
U fryzjera spędzam maksymalnie 15 minut, więc nie jest aż tak źle. Wmawiam sobie, że swoja małomównością, daje fryzjerowi odpocząć od tych wszystkich Halinek, które zaczynają gadać, po przekroczeniu progu zakładu fryzjerskiego
19 Sty 2018, Pią 0:51, PID: 726476
Nie chodzę. Powierzam swoje kudły mamie od czasu do czasu.
08 Lut 2018, Czw 19:19, PID: 729781
Chodzę raz na dwa, trzy lata. Ścinam na bardzo krótko i mam spokój na parę lat. Farbuje sama
10 Lut 2018, Sob 18:48, PID: 730004
Od paru lat nie chodzę, zapuszczam włosy, kolor mi się podoba i nie farbuję. Ale chodzę do trychologa raz na 3miesiące, szkoda że wcześniej nie zaczęłam, nie kupuję już kosmetyków bez sensu i dużo dowiedziałam się o tym co mi służy a z czym uważać
21 Lip 2018, Sob 10:31, PID: 755944
Przełamałam się rok temu. Po domowych eksperymentach moje włosy mogłyby służyć za paletę kolorów, od ciemnego brązu po blond Nie wstydziłam się tak chodzić, ale pokazać profesjonalistce już tak. Znalazłam niedrogi salon z zapisami przez internet, więc jeden problem z głowy. Fryzjerka bardzo miła, nie mówi dużo a jak już to ćwiczę small talk o kosmetykach Najbardziej mnie krępuje to, że przy moich włosach jest dużo roboty i cała usługa trwa gdzieś z 3h. Trochę mi głupio, że tyle się musi narobić. Wracam tam co 4 miesiące zrobić odrosty. Nie powiem, że jest to dla mnie przyjemne, ale już nie tak stresujące, jak kiedyś.
17 Sie 2018, Pią 10:29, PID: 759504
Do fryzjera chodzę bez problemu, bo w końcu sama sobie włosów nie obetnę, ale nie lubię się spoufalać i jakichś personalnych rozmów. Chętnie z fryzjerami rozmawiam o włosach.
17 Sie 2018, Pią 12:02, PID: 759516
Strasznie mnie stresuje chodzenie do fryzjera, ale nie dlatego ze sie wszyscy gapia. Boje sie tej niezrecznej ciszy kiedy juz siedze na fotelu. Fryzjerka czesto probuje zagadac ale ja nie potrafie utrzymac tej rozmowy i jest tak cholernie niezrecznie. Mam takie szczescie, ze nie musze chodzic za czesto, bo chce miec dlugie wlosy.
|
|