Niby taki błachy temat a tyle odpowiedzi...
Czytając ten post, trochę mnie rozbawiło że poświęca sie czas na problem, który niby powinien nie istnieć, bo nauczyliśmy się chodzić dawno temu.
Niestety, mam ten sam problem - i uświadomiłam sobie że sama też za bardzo się na tym skupiam, a to tylko głupie chodzenie i powinnam trochę wyluzować Łatwo powiedzieć, na ulicy będzie trochę trudniej.
Ale to w końcu tylko glupie chodzenie, na które nikt nie zwraca uwagi...
- tak chce od teraz myśleć
Nie powinnismy sie koncentrowac na naszym chodzie.
Ja miewam tak, ze o ile sie zestresuje pod wplywem tego, ze przyglada mi sie osoba ktora mijam na chodniku.
To zaraz zaczynam myslec czy wygladam fajnie, czy zdecydowanie i w ogole.
W tym samym momencie zwykle zdarza mi sie wlasnie potykac, albo zaczynam wloczyc nogami.
Chodzienie powinno byc czynnoscia automatyczna, nad ktora w zaden sposob sie nie zastanawiamy.
Od paru lat akurat ten problem udalo mi sie mniej wiecej wykluczyc, poprostu olewam to jak ide.
Dzieki temu wychodzi mi to w miare przyzwoicie.
Z chodzeniem to raczej nie mam problemów - jednak, gdy oczy wielu są skierowane na mnie czasami dziwnie się usztywniam, tak jakby zaraz miałaby być skomentowana (oczywiście złośliwie) każda cząstka mojej osoby ... np. pamiętam podchodzenie do odpowiedzi w szkole ... brrrr....
Tak naprawdę to mam problem z czymś zupełnie odwrotnym - nie umiem stać 'normalnie' - kompulsywnie krzyżuję ręce i nogi - wg. mowy ciała typowa postawa odgradzająca.
Nie cierpię ten auto-koncentracji, tak typowej dla fobików - polegającej na przeświadczeniu, że jestem w centrum uwagi, obserwowany, oceniany. dlatego też uparcie ćwiczę bycie znikniętym.
mam dwie nogi, zazwyczaj działają jak należy, ale mam zawsze problem co zrobić z rękami, jak nie mam kieszeni w kurtce albo spodniach, to się czuję jakoś dziwnie
shade napisał(a):mam dwie nogi, zazwyczaj działają jak należy, ale mam zawsze problem co zrobić z rękami, jak nie mam kieszeni w kurtce albo spodniach, to się czuję jakoś dziwnie
Ja zawsze muszę mieć chociaż jedną rękę w kieszeni, wtedy czuję sie pewniej idąc a jeśli obie ręcę mam na wierzchu to kiedy idę mam wrażenie że robię z siebie błazna.
Ja jak chodze, to rzadko mam rece w kieszeni, zreszta malo mam takich bluz z kieszeniami. Zazwyczaj jedna reke mam na torebce, a druga po prostu "macham". Nie mam z tym problemu, podoba mi sie sposob w jaki sie poruszam .
Jednak kiedys tak nie było i tez nie wiedziałam co z rekami robic, wiec zakładałam jedna na druga zazwczaj.
Kiedyś, kiedy jeszcze nie wiedziałam, ze mam fobię społeczną, sama się zastanawiałam, dlaczego przechodząc przez szkolny korytarz, czuję, jak spinają się wszystkie moje mięśnie, i muszę patrzeć się w jeden punkt, żeby nie widzieć niczyjego wzroku. Teraz już rozumiem, dlaczego. Widzę, że wszyscy fobicy mają podobnie. straszne to. kiedyś przechodziłam koło jakichś "dresiarzy" i usłyszałam : "ej, więcej luzu". Efekt? Problemy z przechodzeniem obok ludzi się pogłębiły. a jakże...
Ja mam podobnie ale niezbyt czesto i nie z taką siłą. Ale tylko wtedy jak o tym mysle. Większy problem mam z trzęsącą sie głową. Staraj sie moze mysleć o czyms innym, a zobaczysz, że z czasem o tym zapomnisz. Jeszcze sie bedziesz z tego kiedys smiał. Musisz sie przełamywać i walczyc. Mówie Ci, załóż sobie słuchawy na uszy i włącz jakąs fajną muze. Wyjdz na miasto i po prostu idz, skupiając sie na muzyce a nie na przechodniach. Musi pomóc
Troche cierpliwości;]
shade napisał(a):mam dwie nogi, zazwyczaj działają jak należy, ale mam zawsze problem co zrobić z rękami, jak nie mam kieszeni w kurtce albo spodniach, to się czuję jakoś dziwnie
Ja zawsze muszę mieć chociaż jedną rękę w kieszeni, wtedy czuję sie pewniej idąc a jeśli obie ręcę mam na wierzchu to kiedy idę mam wrażenie że robię z siebie błazna.
Z tym chodzeniem to też mam problemy. Jak trzeba 'wyminąć' jedną osobę, to jeszcze nie tak strasznie, ale jak już grupkę to spore problemy. Pewniej się czuje jak mam plecak, to zawsze można go wziąć na jedno ramie, a drugą rękę w kieszeń, wtedy czuję jak bym wyglądał naturalniej. Najgorsze jest jak trzeba przejść przez jakieś miejsce, gdzie są gigantyczne tłumy... (np. centrum Warszawy w godzinach szczytu) albo jak w autobusie się siedzi a nad tobą stoją i się gapią, okropne uczucie...
Ja ogólnie to nie mam z tym problemów. Kiedyś sie zastanawiałem ale staram sie już o tym nie myśleć jak chodzę. Ale jak idzie przedemną grupka ludzi wolniej niż ja i muszę ich wyminąć by nie wlec sie jak żółw to czuje sie dziwnie i później idąc przed nimi mam wrażenie że patrzą na mnie. Ciężko też jest gdy przechodzę obok stojących lub siedzących na ławkach ludzi, czuje sie sztywno bardzo. Ogólnei jak przechodzę obok kogoś to automatycznie sam mi sie krok w nerwach przyśpiesza. Często widząc że ktoś idzie na przeciwko to przechodzę na drugą stronę ulicy. Często idąc ulicą skanuje ile ludzi i kogo spotkam idąc nią i oceniam czy czasem nie przejść na drugą stronę by nie spotkać sie z kimś kto mnie zna z widzenia i ma za przygłupa. Kiedyś pamiętam jak przechodziłem obok ławki na której siedziała dziewczyna która mi sie podobała i ja jej prawdopodobnie też bo usłyszałem jak coś gadała na ten temat kiedyś, ze swoją koleżanką- masakra. Myślałem czy czasem nie zawrócić ale zauważyły że ide i gorzej wyszłoby jakbym sie cofnął. Droga trwała okropnie długo zanim przeszedłem, przed oczami mgła i zaczęły mi łzawić lekko, szedłem jak najszybciej by przejść by sie na mnie nie gapiły zbyt długo. Czułem sie jakbym miał nogi z papieru i mimowolnie wygieło mnie lekko do tyłu. Szedłem patrząc sie ciągle w drugą strone. Okropnie to musiało wyglądać.
kurcze mam podobnie co autor tego topicu jak i Ci którzy się wypowiedzieli... podobnie? mam tak samo!!!! to takie męczące. nie wiem jak to pokonać, leki nie pomagają, terapia nie pomaga - w koordynacji...
ja przeginam- nie mogę nosić małych torebek i nie mieć nic w rękach bo wtedy mam wrażenie jakbym szła gdzieś w jakimś....pochodzie, defiladzie że wszyscy to widzą i śmieją się... że idę tak oficjalnie... muszę mieć duuuża torebkę + najlepiej żebym niosła jakieś papiery, książki w rękach. wtedy jest łatwiej przejść ulicą. Skąd coś takiego się bierze? no skąd?!?!
Hej drodzy fobicy!!!
Ja ogólnie nie mam problemów z chodem na ulicy ale kiedyś zdarzył mi się wypadek. Miałam w szkole takie małe przedstawienie (nie wiem jakim cudem w średniej szkole się dałam namówić). Miałam odegrać scenkę. Tak się strasznie zestresowałam bo bardzo długo czekalismy na naszą kolej że zaczęło mi być zimno zaczęłam się trząść chociaż było lato, zaczęłam ziewać raz po raz i oblałam się zimnym potem. Na scenę musiałam wejść po schodach i co?!!!......
i przewrócilam się tak strasznie pokracznie na samych schodach. Miałam wrażenie że zjeżdżam z moich sanadałów na koturnach a nogi zrobily mi sie jak z waty. Koniec był taki że wybiegłam z płaczem z sali i zamknęłam się w toalecie na resztę dnia. Czułam się strasznie! Jak łamaga!!! Już nigdy nie dalam się wciągnąć w tego typu rzeczy...
Od tamtego czasu boje sie zakladac wyzsze buty do miasta albo gdzie bede musiala czesto chodzic.
Boli mnie tez fakt ze w lato nie moge zalozyc fajniejszych sandalkow albo klapeczek bo bym ani kroku nie dala majac mokre stopy.
Kiedy dzis to wszystko pisze i przypominam sobie to wszystko to strasznie sie wstydze i dziwie ze Wam opowiadam moje sekrety. Dawniej znal je tylko moj pamietnik. Wybucham co jakis czas smiechem jak czytam Wasze posty bo nie moge uwierzyc ze ktos ma takie mysli jak ja.
Jednak czuje tez ulge ze Wam to opowiadam...
Dzieki za to ze jestescie
P. S.
Magiku moj Drogi polubilam Cie od razu ale wiedz ze jestem mezatka 8)