28 Paź 2017, Sob 15:04, PID: 714611
Obudziłem się rano, choć może już bliżej było południa niż jutrzenki, i już wiedziałem, że nie lubię tego dnia. Zwlokłem się z łóżka, założyłem na siebie defaulowy zestaw "ciuchów po domu", nie mając najmniejszej ochoty spojrzeć choćby na sekundę w lustro, by sprawdzić, czy wyglądam w miarę okej. Zjadłem śniadanie. Typowo. Chleb z masłem i serem plus kubek jakiejś herbaty z torebki. Rozwodziłem się na nią tak długo, że koniec końców wystygła. Wszystko jedno. Znów zaatakowało to niepokonane poczucie bezsensu i beznadziejności, które najchętniej trzymałoby mnie pod kołdrą aż do wieczora, gdyby nie to, iż moja kłócącą się z nim chęć zrobienia czegokolwiek pożytecznego, wykorzystania tej soboty jak najlepiej. Ale to poczucie odbiera siły i chęci, więc ta chęć, która się z początku kurczowo trzyma mojej głowy w końcu daje za wygraną i jest jedna wielka d***. Szach mat.
I teraz wkracza moje pytanie. Czy posiadacie jakieś mniej lub bardziej skuteczne antidotum na ten stan? Nie chcę zmarnować tego dnia na wegetację i skazywać się na kaca moralnego z powodu przesiedzianej w czterech kątach soboty. Każdy pojedynczy pomysł mile widziany.
I teraz wkracza moje pytanie. Czy posiadacie jakieś mniej lub bardziej skuteczne antidotum na ten stan? Nie chcę zmarnować tego dnia na wegetację i skazywać się na kaca moralnego z powodu przesiedzianej w czterech kątach soboty. Każdy pojedynczy pomysł mile widziany.