14 Sty 2018, Nie 21:49, PID: 725723
Hej,
Mam na imię Daniel, forum przeglądam z przerwami od dosyć długiego czasu. Udzielam się rzadko, bo nie widzę w tym większego sensu, przeciwnie uważam to za stratę czasu (przecież w tym czasie można zrobić tyle bardziej wartościowych rzeczy, chociaż i tak nie robię żadnej z nich) i w zasadzie nie wiem dlaczego zdecydowałem się zamieścić tutaj wątek. Wydaje mi się, że czekam na jakiekolwiek słowa z czyjejś strony, czekam na ulgę. Nie wiem, co się ze mną dzieje mam w głowie totalny chaos, tak naprawdę nie wiem kim jestem, dokąd chcę zmierzać, co robić, jakie cele realizować. Wszystko to tworzy w mojej głowie totalny chaos, frustrację, poczucie niemocy. Czuję się jak ktoś, kto ma jakąś wewnęrzną nieuleczalną skazę. Nie mam własnych wartości, zdania, zawsze próbuję się dostosować, aby jakoś przetrwać, często przeczę sam sobie, robię rzeczy niezgodne z sobą samym, bo mam później wyrzuty sumienia, wewnętrzny konflikt. Obawiam się miłości, ale mam niesamowitą potrzebę jej odwzajemnionego odczucia. Narazie chyba tyle, jest tego jeszcze nieskońzenie wiele więcej, ale narazie się wypaliłem, nie chce mi się dalej pisać. W zasadzie nie wiem po co to napisałem, po współczucie? Po zrozumienie? Po porady? Nie wiem.
W każdym razie odczuwam delikatną ulgę, że ktoś tam to przeczyta.
Dziękim
Mam na imię Daniel, forum przeglądam z przerwami od dosyć długiego czasu. Udzielam się rzadko, bo nie widzę w tym większego sensu, przeciwnie uważam to za stratę czasu (przecież w tym czasie można zrobić tyle bardziej wartościowych rzeczy, chociaż i tak nie robię żadnej z nich) i w zasadzie nie wiem dlaczego zdecydowałem się zamieścić tutaj wątek. Wydaje mi się, że czekam na jakiekolwiek słowa z czyjejś strony, czekam na ulgę. Nie wiem, co się ze mną dzieje mam w głowie totalny chaos, tak naprawdę nie wiem kim jestem, dokąd chcę zmierzać, co robić, jakie cele realizować. Wszystko to tworzy w mojej głowie totalny chaos, frustrację, poczucie niemocy. Czuję się jak ktoś, kto ma jakąś wewnęrzną nieuleczalną skazę. Nie mam własnych wartości, zdania, zawsze próbuję się dostosować, aby jakoś przetrwać, często przeczę sam sobie, robię rzeczy niezgodne z sobą samym, bo mam później wyrzuty sumienia, wewnętrzny konflikt. Obawiam się miłości, ale mam niesamowitą potrzebę jej odwzajemnionego odczucia. Narazie chyba tyle, jest tego jeszcze nieskońzenie wiele więcej, ale narazie się wypaliłem, nie chce mi się dalej pisać. W zasadzie nie wiem po co to napisałem, po współczucie? Po zrozumienie? Po porady? Nie wiem.
W każdym razie odczuwam delikatną ulgę, że ktoś tam to przeczyta.
Dziękim