17 Cze 2018, Nie 19:47, PID: 750978
Hej
Natknąłem się na to forum parę dni temu i czytam sobie wasze historie/problemy/trudności i nie mogę uwierzyć, że niektóre z nich są praktycznie że wyjęte z mojego życiorysu, czasami zastanawiałem się czy to ja przypadkiem nie pisałem niektórych wiadomości parę lat temu ;.D .Chciałem teraz opisać moją historię , która trwa od kiedy miałem lat 13, do teraz czyli 19 lat.W swoim życiu przeżyłem wiele trudności, których przyczyną były nieprawidłowe kontakty z innymi ludźmi i przez to się wiele wycierpiałem.Nie mogę do końca określić , czy to co niegdyś miałem to była fobia społeczna czy chorobliwa nieśmiałość , ale załóżmy , że to coś pomiędzy.Jako dziecko nie miałem problemów z nowymi kontaktami , bardzo lubiłem spędzać czas z moimi dwoja kuzynkami , na wakacje jeździliśmy do siebie nawzajem i było fajnie.Jednak zaczęliśmy dojrzewać i przestaliśmy się tak często spotykać , a mi zostały kontakty z rówieśnikami z mojej wsi .To wszystko zaczęło się gdy kończyłem 6 klasę podstawówki, zacząłem być wtedy wyśmiewany przez innych ludzi, ze względu na swój wygląd - byłem gruby, plackowaty, ubierałem ciuchy, które z założenia miały przykryć moje dodatkowe kg i fałdy, a w efekcie powodowały , że wyglądałem jakbym ubrał na siebie worek i tak chodził.Pierwsi rówieśnicy zaczęli mi dokuczać , ale ogólnie miałem swoją paczkę z którą byłem związany od przedszkola i jakoś nie narzekałem na brak kontaktów, zawsze miałem z kim pogadać.Problem rozpoczął się po wejściu do gimnazjum, z moją paczką zostaliśmy podzieleni na klasy i w mojej przyszłej gimnazjalnej klasie miałem może 2 osoby które dobrze znałem i utrzymywałem kontakt, reszta to albo kompletni nieznajomi z innych szkół podstawowych albo osoby które znałem tylko z widzenia.Pod koniec wakacji ktoś utworzył grupę klasową i ja zacząłem się tam udzielać, w końcu pisanie w internecie do trudnych nie należy i nie wymaga bycia nie wiadomo jak śmiałym.Jednak podczas pierwszych dni szkolnych nie zdołałem być już taki śmiały, nieśmiałość powodowała, że nie podszedłem do nikogo , nie przedstawiłem się, w klasie inni zaczęli nawiązywać ze sobą kontakty a ja zostałem outsiderem , otwierałem buzię do może 3,4 chłopaków , kontakty z dziewczynami stresowały mnie bardziej więc gorzej mi z tym szło.Po tygodniu parę osób zaczęło targać ze mnie łacha, szczególnie na lekcjach w-f , bo nie byłem dobry z tego przedmiotu , zabolało mnie to, że koleżanka z klasy z którą pisałem przed rokiem szkolnym także zaczęła się ze mnie naśmiewać, nadali mi nawet jakiś pseudonim którego nie chce zdradzać ze względu na anonimowość.Gdy wstawałem do tablicy słyszałem za mną śmiechy, na lekcjach w-f dwójka chłopaków ze starszych klas naśmiewała się ze mnie i ogólnie większość osób na tym przedmiocie, jak coś źle zrobiłem , odbiłem nie tak piłkę itd to słyszałem krzyki , pretensje i śmiech.Przez to znienawidziłem ten przedmiot , jak tylko można było załatwiałem sobie zwolnienia ,symulowałem , przed każdym wf dostawałem ataku paniki i pociły mi się ręce oraz bolał mnie brzuch Często symulowałem chorobę przed rodzicami i w efekcie zostawałem tydzień w domu , nienawidziłem szkoły.Moja samoocena dotknęła dna, pamiętam , że bardzo podnosiło mnie na duchu jak ktoś się do mnie odezwał, szczególnie dziewczyna , bo chciałem mieć wtedy dziewczynę , nie tyle co z samego chcenia tylko, że większość kogoś miała i ja też tak chciałem.Jak raz na 3 tygodnie jakaś koleżanka z klasy się do mnie odezwała chociażby się spytać czy pożyczę jej nożyczki to ja przeżywałem to cały dzień , woow ona się do mnie odezwała. Przez całą 1 klasę byłem wyśmiewany i wręcz nękany, najgorsze wspomnienie to jak mieliśmy pracować w grupach , zostałem dołączony do dwójki dziewczyn które się ze mnie śmiały i one nie miały skrpułów by wprost w moje oczy się ze mnie śmiać i na całą klasę wykrzyczeć swoje niezadowolenie w związku z tym, że jestem w ich grupie, ja zrobiłem się cały czerwony i nie byłem w stanie nic powiedzieć, schyliłem głowę w dół na krześle i łzy napłynęły mi do oczu , to było jedne z gorszych wspomnień w moim życiu Pierwszą klasę gimnazjum jakoś przeżyłem, chociaż nie wiem jak ale dałem radę , nie pamiętam ile dni wracałem do domu i po prostu płakałem w poduszkę, nie miałem do kogo się zwrócić z moim problemem , byłem taki samotny i odrzucony ...
Druga klasa zaczęła się lepiej , niektórzy ludzie dali sobie spokój z gnębieniem mnie , nie wiem może trochę wydorośleli? Moim jedynym zajęciem było siedzenie przed komputerem , granie w gry.Druga klasa ogólnie poszła mi lepiej , wciąż czułem się samotny i nie miałem przyjaciół , ale przynajmniej nikt mnie nie gnębił tak bardzo.Pod koniec drugiej klasy zacząłem się odchudzać , bo moją wagę uważałem za główny powód dlaczego ludzie się smieją. Nie byłem otyły , to była nadwaga ale jednak widać było, że jestem pulchny.Schudłem z 76kg do 59 w 3 miesiące , nie posiadam żadnych zdjęć z tamtego okresu, ale ludzie mówili mi , że jestem już za chudy , że to brzydko wygląda, że starczy. Ja wciąż jednak uważałem siebie za grubego i wtedy zaczęły się moje problemy z jedzeniem (do dziś niestety mam z tym problemy, ale o dziwo wagę mam w normie) . Potem zrezygnowałem z diety i troszkę przytyłem , ale już nigdy nie powróciłem do bycia grubym.Trzecią klasę gimnazjum wspominam najlepiej, nawiązałem kontakt z niektórymi koleżankami z mojej klasy , co wcześniej było dla mnie coś niepojętego.Nie lubiłem wycieczek szkolnych bo zawsze bałem się, że zostanę sam w autobusie, że nie będę mieć z kim pokoju, że będę chodzić wszędzie sam i za każdym razem jak byłem na wycieczce to czekałem tylko aż ona się skończy.W 2 i 3 klasie nie jeździłem już zbytnio na wycieczki a już na pewno nie na paru dniowe.W trzeciej klasie nie narzekałem na samotność w szkole , duszą towarzystwa oczywiście nie byłem , ale nie było też tak, że siedziałem zawsze sam , zazwyczaj miałem do kogo otworzyć buzię , a to dla mnie dużo znaczyło.Kończąc 3 klasę w sumie było mi przykro , bo nawiązałem fajny kontakt z paroma osobami z klasy , na wakacjach chciałem się spotkać z pewną koleżanką , ale to nie wyszło.Pod koniec 3 klasy byłem na 18 urodzinach mojej kuzynki , tego dnia się bardzo obawiałem , bo bałem się, że zostanę sam , nienawidziłem imprez z całego serca właśnie przez to ryzyko zostania samym i gapienia się w bawiących się ludzi. Początek imprezy dosyć słaby, ja siedzę i gapię się w resztę bawiących się 18- latków.Potem jednak inni ludzie zaczęli dawać mi shoty wódki które wypijałem , nie byłem wcześniej nigdy w życiu pijany czy coś takiego.W pewnym momencie złapała mnie niezła faza, ten stan był cudowny , puściło mi większość hamulców i moja nieśmiałość przygasła.Podczas imprezy nie bawiłem się tańczyć, rozmawiać , śmiać, to jeden z pierwszych moich momentów gdzie zacząłem się otwierać na ludzi , za pomocą alkoholu w większości ale to już było coś.Potem zaczęły się wakacje między 3 gimnazjum a 1 liceum... ktoś na facebooku założył konwersacje klasową i bardzo się na niej udzielałem, nie chciałem dopuścić do sytuacji z gimnazjum , czyli do stania się odludkiem , dlatego od razu starałem się nawiązywać kontakty, przed początkiem roku było ognisko klasowe by cała klasa mogła się poznać i na nie wtedy poszedłem, oczywiście to typowa libacja alkoholowa.Kupiłem sobie 5 piw , dwa wypiłem przed ogniskiem by się trochę otworzyć na ludzi na początku.Było bardzo fajnie , ogniska klasowe były organizowane przez cały wrzesień na weekendy , problem był taki, że zawsze przed wyjściem musiałem wypić sobie z 2 piwa , by na początku nie bać się odezwać, teraz uważam to za glupie , no ale całe szczęście nie doprowadziło mnie to do alkoholizmu czy coś, jakoś mi to przeszło. W szkole no odzywałem się do ludzi , może pierwsze dni czasami tak było, że na przerwach nie miałem z kim pogadać i wolałem lekcje niż przerwy przez to , ale powoli zacząłem się otwierać na ludzi , a może to bardziej ludzie otworzyli mnie.W czasie 1-2 klasy liceum moja nieśmiałość stopniowo opadała , nawiązałem nowe przyjaźnie które utrzymuje do dziś, ludzie ze mną rozmawiali , nikt się ze mnie nie śmiał.Bardzo chciałem mieć jednak wtedy dziewczynę, bo każdy ją miał , koledzy , i czując się singlem czułem się po prostu samotny.Tak trochę zmienię historię na inny tor , ale od razu was uprzedzę , jestem gejem. Przez cały okres dojrzewania walczyłem z tym, że chłopcy bardziej mi się podobali niż dziewczęta, nie tolerowałem tego w sobie i sądziłem, że jak znajdę odpowiednią osobę to mi to przejdzie i będę zwyczajnym heteroseksualistom. Jak pewnie wiecie tak się nie stało i przez to miałem wiele nieprzyjemności mianowicie w 2 klasie LO złapała mnie depresja, czułem się tak bardzo samotny , nie mogłem nikomu powiedzieć o swoim problemie, szukałem dziewczyny dla mnie a jednocześnie paraliżowało mnie uczucie , że jak ją będę mieć to nie podnieci mnie seksualnie. Moja dwójka przyjaciół jedynie widziała , że coś mi jest bo chodziłem często smutny ale ich zbywałem.Pod koniec 2 klasy zaakceptowałem siebie takim jakim jestem i widocznie miało to bardzo duży wpływ na moją pewność siebie, bo przestałem na siłę szukać sobie dziewczyn, martwić się o to, czuć się zazdrosnym o związki innych, zacząłem być po prostu sobą i to bardzo dużo wniosło do jakości mojego życia. Najpierw powiedziałem o tym mojej przyjaciółce , potem stopniowo innym ludziom (obecnie wie o mojej orientacji 9 osób) i wszyscy bez wyjątku okazali się mega wspierający
Moja nieśmiałość w ten sposób zanikała, w 2 klasie był też maraton 18 i każda z nich dawała mi "punkty" do samooceny , pewności siebie , bo skoro na tej osiemnastce dobrze się bawiłem , nawiązałem nowe kontakty , to w takim razie jestem całkiem spoko. By uzyskać pewność siebie trzeba po prostu ćwiczyć, ćwiczyć kontakty z innymi ludźmi i ja to sobie wyćwiczyłem. W liceum znacznie zmienił mi się charakter , w 1 klasie byłem bardzo miły , niekonfliktowy , jak ktoś coś chciał to ja to dawałem, czasami parę osób to jednak wykorzystywało za bardzo, byłem tzw "miękkimi kluchami" . W 3 klasie temperament uległ zmianie ze względu także na konflikty z moimi 2 przyjaciółmi, wtedy chyba coś we mnie pękło. Przestałem być zbyt miłym, jak coś mnie wkurzy to nie boję się tego powiedzieć, jak widzę niesprawiedliwość , cierpienie innych to potrafię obronić innych ludzi, jak trzeba powyklinać, zwyzywać się z innymi to to robię, i lubię tę wersję siebie. Bo nie jestem agresywny , ale też nie jestem zbyt potulny , jak ktoś zasługuje na to by być dla niego miłym to to robię, pomagam innym , jestem przyjacielski , ale jak trzeba tupnąć nogą, powiedzieć nie , czy wyrazić sprzeciw , to robię to bez problemów.Pewność siebie rosła i rosła , pokochałem wycieczki klasowe , polubiłem w-f , bo nawet jak ktoś mi powie , żebym lepiej odbijał piłkę bo drużyna traci punkty, to co z tego? Powiem tej osobie prostu z mostu "spie*dalaj" i będę mieć jeszcze przy tym ubaw - Skończyłem klasę maturalną i od października idę na studia.Pracuję teraz i mam świetny kontakt ze współpracownikami.Jak bardzo się zmieniłem zobaczyłem na wymianie klasowej która odbyła się 2 tygodnie temu.Była to wymiana polsko-niemiecka ,wycieczka super , ludzie super. Zostałem wręcz duszą towarzystwa,organizowałem imprezy nocne, każdy chciał ze mną rozmawiać, kontakt z obcokrajowcami nie sprawił mi żadnych problemów i nawiązałem z nimi całkiem ciekawe znajomości (zostałem nawet zaproszony przez parę osób do Niemiec) , balowanie do rana. Tak więc to podsumowanie tego jak wygląda teraz może życie, a jak wyglądało kiedyś.Dziś nie boję się odezwać do nieznajomych , wręcz ekscytuje się na myśl o poznaniu nowej osoby , bo być może okaże się fajna , staniemy się przyjaciółmi? To interesujące. Pamiętajcie , wychodzenie z chorobliwej nieśmiałości/fobii społecznej to długa droga , która wymaga wielu ćwiczeń praktycznych na żywych ludziach, wielu nowych doświadczeń , ale każde nowe , pozytywne doświadczenie wyłamuje tę barierę którą mamy w głowie.Jedyne czego teraz w życiu mi brakuje to jakiejś drugiej połówki , ale mam nadzieję , że kiedyś znajdę jakiegoś fajnego chłopaka , który mnie pokocha i którego pokocham ja Więc nie poddajcie się , to można zwyciężyć , każdy z nas ma szansę na szczęśliwe życie , trzymam kciuki za wszystkich i dziękuje za dotrwanie do końca mojej historii
Natknąłem się na to forum parę dni temu i czytam sobie wasze historie/problemy/trudności i nie mogę uwierzyć, że niektóre z nich są praktycznie że wyjęte z mojego życiorysu, czasami zastanawiałem się czy to ja przypadkiem nie pisałem niektórych wiadomości parę lat temu ;.D .Chciałem teraz opisać moją historię , która trwa od kiedy miałem lat 13, do teraz czyli 19 lat.W swoim życiu przeżyłem wiele trudności, których przyczyną były nieprawidłowe kontakty z innymi ludźmi i przez to się wiele wycierpiałem.Nie mogę do końca określić , czy to co niegdyś miałem to była fobia społeczna czy chorobliwa nieśmiałość , ale załóżmy , że to coś pomiędzy.Jako dziecko nie miałem problemów z nowymi kontaktami , bardzo lubiłem spędzać czas z moimi dwoja kuzynkami , na wakacje jeździliśmy do siebie nawzajem i było fajnie.Jednak zaczęliśmy dojrzewać i przestaliśmy się tak często spotykać , a mi zostały kontakty z rówieśnikami z mojej wsi .To wszystko zaczęło się gdy kończyłem 6 klasę podstawówki, zacząłem być wtedy wyśmiewany przez innych ludzi, ze względu na swój wygląd - byłem gruby, plackowaty, ubierałem ciuchy, które z założenia miały przykryć moje dodatkowe kg i fałdy, a w efekcie powodowały , że wyglądałem jakbym ubrał na siebie worek i tak chodził.Pierwsi rówieśnicy zaczęli mi dokuczać , ale ogólnie miałem swoją paczkę z którą byłem związany od przedszkola i jakoś nie narzekałem na brak kontaktów, zawsze miałem z kim pogadać.Problem rozpoczął się po wejściu do gimnazjum, z moją paczką zostaliśmy podzieleni na klasy i w mojej przyszłej gimnazjalnej klasie miałem może 2 osoby które dobrze znałem i utrzymywałem kontakt, reszta to albo kompletni nieznajomi z innych szkół podstawowych albo osoby które znałem tylko z widzenia.Pod koniec wakacji ktoś utworzył grupę klasową i ja zacząłem się tam udzielać, w końcu pisanie w internecie do trudnych nie należy i nie wymaga bycia nie wiadomo jak śmiałym.Jednak podczas pierwszych dni szkolnych nie zdołałem być już taki śmiały, nieśmiałość powodowała, że nie podszedłem do nikogo , nie przedstawiłem się, w klasie inni zaczęli nawiązywać ze sobą kontakty a ja zostałem outsiderem , otwierałem buzię do może 3,4 chłopaków , kontakty z dziewczynami stresowały mnie bardziej więc gorzej mi z tym szło.Po tygodniu parę osób zaczęło targać ze mnie łacha, szczególnie na lekcjach w-f , bo nie byłem dobry z tego przedmiotu , zabolało mnie to, że koleżanka z klasy z którą pisałem przed rokiem szkolnym także zaczęła się ze mnie naśmiewać, nadali mi nawet jakiś pseudonim którego nie chce zdradzać ze względu na anonimowość.Gdy wstawałem do tablicy słyszałem za mną śmiechy, na lekcjach w-f dwójka chłopaków ze starszych klas naśmiewała się ze mnie i ogólnie większość osób na tym przedmiocie, jak coś źle zrobiłem , odbiłem nie tak piłkę itd to słyszałem krzyki , pretensje i śmiech.Przez to znienawidziłem ten przedmiot , jak tylko można było załatwiałem sobie zwolnienia ,symulowałem , przed każdym wf dostawałem ataku paniki i pociły mi się ręce oraz bolał mnie brzuch Często symulowałem chorobę przed rodzicami i w efekcie zostawałem tydzień w domu , nienawidziłem szkoły.Moja samoocena dotknęła dna, pamiętam , że bardzo podnosiło mnie na duchu jak ktoś się do mnie odezwał, szczególnie dziewczyna , bo chciałem mieć wtedy dziewczynę , nie tyle co z samego chcenia tylko, że większość kogoś miała i ja też tak chciałem.Jak raz na 3 tygodnie jakaś koleżanka z klasy się do mnie odezwała chociażby się spytać czy pożyczę jej nożyczki to ja przeżywałem to cały dzień , woow ona się do mnie odezwała. Przez całą 1 klasę byłem wyśmiewany i wręcz nękany, najgorsze wspomnienie to jak mieliśmy pracować w grupach , zostałem dołączony do dwójki dziewczyn które się ze mnie śmiały i one nie miały skrpułów by wprost w moje oczy się ze mnie śmiać i na całą klasę wykrzyczeć swoje niezadowolenie w związku z tym, że jestem w ich grupie, ja zrobiłem się cały czerwony i nie byłem w stanie nic powiedzieć, schyliłem głowę w dół na krześle i łzy napłynęły mi do oczu , to było jedne z gorszych wspomnień w moim życiu Pierwszą klasę gimnazjum jakoś przeżyłem, chociaż nie wiem jak ale dałem radę , nie pamiętam ile dni wracałem do domu i po prostu płakałem w poduszkę, nie miałem do kogo się zwrócić z moim problemem , byłem taki samotny i odrzucony ...
Druga klasa zaczęła się lepiej , niektórzy ludzie dali sobie spokój z gnębieniem mnie , nie wiem może trochę wydorośleli? Moim jedynym zajęciem było siedzenie przed komputerem , granie w gry.Druga klasa ogólnie poszła mi lepiej , wciąż czułem się samotny i nie miałem przyjaciół , ale przynajmniej nikt mnie nie gnębił tak bardzo.Pod koniec drugiej klasy zacząłem się odchudzać , bo moją wagę uważałem za główny powód dlaczego ludzie się smieją. Nie byłem otyły , to była nadwaga ale jednak widać było, że jestem pulchny.Schudłem z 76kg do 59 w 3 miesiące , nie posiadam żadnych zdjęć z tamtego okresu, ale ludzie mówili mi , że jestem już za chudy , że to brzydko wygląda, że starczy. Ja wciąż jednak uważałem siebie za grubego i wtedy zaczęły się moje problemy z jedzeniem (do dziś niestety mam z tym problemy, ale o dziwo wagę mam w normie) . Potem zrezygnowałem z diety i troszkę przytyłem , ale już nigdy nie powróciłem do bycia grubym.Trzecią klasę gimnazjum wspominam najlepiej, nawiązałem kontakt z niektórymi koleżankami z mojej klasy , co wcześniej było dla mnie coś niepojętego.Nie lubiłem wycieczek szkolnych bo zawsze bałem się, że zostanę sam w autobusie, że nie będę mieć z kim pokoju, że będę chodzić wszędzie sam i za każdym razem jak byłem na wycieczce to czekałem tylko aż ona się skończy.W 2 i 3 klasie nie jeździłem już zbytnio na wycieczki a już na pewno nie na paru dniowe.W trzeciej klasie nie narzekałem na samotność w szkole , duszą towarzystwa oczywiście nie byłem , ale nie było też tak, że siedziałem zawsze sam , zazwyczaj miałem do kogo otworzyć buzię , a to dla mnie dużo znaczyło.Kończąc 3 klasę w sumie było mi przykro , bo nawiązałem fajny kontakt z paroma osobami z klasy , na wakacjach chciałem się spotkać z pewną koleżanką , ale to nie wyszło.Pod koniec 3 klasy byłem na 18 urodzinach mojej kuzynki , tego dnia się bardzo obawiałem , bo bałem się, że zostanę sam , nienawidziłem imprez z całego serca właśnie przez to ryzyko zostania samym i gapienia się w bawiących się ludzi. Początek imprezy dosyć słaby, ja siedzę i gapię się w resztę bawiących się 18- latków.Potem jednak inni ludzie zaczęli dawać mi shoty wódki które wypijałem , nie byłem wcześniej nigdy w życiu pijany czy coś takiego.W pewnym momencie złapała mnie niezła faza, ten stan był cudowny , puściło mi większość hamulców i moja nieśmiałość przygasła.Podczas imprezy nie bawiłem się tańczyć, rozmawiać , śmiać, to jeden z pierwszych moich momentów gdzie zacząłem się otwierać na ludzi , za pomocą alkoholu w większości ale to już było coś.Potem zaczęły się wakacje między 3 gimnazjum a 1 liceum... ktoś na facebooku założył konwersacje klasową i bardzo się na niej udzielałem, nie chciałem dopuścić do sytuacji z gimnazjum , czyli do stania się odludkiem , dlatego od razu starałem się nawiązywać kontakty, przed początkiem roku było ognisko klasowe by cała klasa mogła się poznać i na nie wtedy poszedłem, oczywiście to typowa libacja alkoholowa.Kupiłem sobie 5 piw , dwa wypiłem przed ogniskiem by się trochę otworzyć na ludzi na początku.Było bardzo fajnie , ogniska klasowe były organizowane przez cały wrzesień na weekendy , problem był taki, że zawsze przed wyjściem musiałem wypić sobie z 2 piwa , by na początku nie bać się odezwać, teraz uważam to za glupie , no ale całe szczęście nie doprowadziło mnie to do alkoholizmu czy coś, jakoś mi to przeszło. W szkole no odzywałem się do ludzi , może pierwsze dni czasami tak było, że na przerwach nie miałem z kim pogadać i wolałem lekcje niż przerwy przez to , ale powoli zacząłem się otwierać na ludzi , a może to bardziej ludzie otworzyli mnie.W czasie 1-2 klasy liceum moja nieśmiałość stopniowo opadała , nawiązałem nowe przyjaźnie które utrzymuje do dziś, ludzie ze mną rozmawiali , nikt się ze mnie nie śmiał.Bardzo chciałem mieć jednak wtedy dziewczynę, bo każdy ją miał , koledzy , i czując się singlem czułem się po prostu samotny.Tak trochę zmienię historię na inny tor , ale od razu was uprzedzę , jestem gejem. Przez cały okres dojrzewania walczyłem z tym, że chłopcy bardziej mi się podobali niż dziewczęta, nie tolerowałem tego w sobie i sądziłem, że jak znajdę odpowiednią osobę to mi to przejdzie i będę zwyczajnym heteroseksualistom. Jak pewnie wiecie tak się nie stało i przez to miałem wiele nieprzyjemności mianowicie w 2 klasie LO złapała mnie depresja, czułem się tak bardzo samotny , nie mogłem nikomu powiedzieć o swoim problemie, szukałem dziewczyny dla mnie a jednocześnie paraliżowało mnie uczucie , że jak ją będę mieć to nie podnieci mnie seksualnie. Moja dwójka przyjaciół jedynie widziała , że coś mi jest bo chodziłem często smutny ale ich zbywałem.Pod koniec 2 klasy zaakceptowałem siebie takim jakim jestem i widocznie miało to bardzo duży wpływ na moją pewność siebie, bo przestałem na siłę szukać sobie dziewczyn, martwić się o to, czuć się zazdrosnym o związki innych, zacząłem być po prostu sobą i to bardzo dużo wniosło do jakości mojego życia. Najpierw powiedziałem o tym mojej przyjaciółce , potem stopniowo innym ludziom (obecnie wie o mojej orientacji 9 osób) i wszyscy bez wyjątku okazali się mega wspierający
Moja nieśmiałość w ten sposób zanikała, w 2 klasie był też maraton 18 i każda z nich dawała mi "punkty" do samooceny , pewności siebie , bo skoro na tej osiemnastce dobrze się bawiłem , nawiązałem nowe kontakty , to w takim razie jestem całkiem spoko. By uzyskać pewność siebie trzeba po prostu ćwiczyć, ćwiczyć kontakty z innymi ludźmi i ja to sobie wyćwiczyłem. W liceum znacznie zmienił mi się charakter , w 1 klasie byłem bardzo miły , niekonfliktowy , jak ktoś coś chciał to ja to dawałem, czasami parę osób to jednak wykorzystywało za bardzo, byłem tzw "miękkimi kluchami" . W 3 klasie temperament uległ zmianie ze względu także na konflikty z moimi 2 przyjaciółmi, wtedy chyba coś we mnie pękło. Przestałem być zbyt miłym, jak coś mnie wkurzy to nie boję się tego powiedzieć, jak widzę niesprawiedliwość , cierpienie innych to potrafię obronić innych ludzi, jak trzeba powyklinać, zwyzywać się z innymi to to robię, i lubię tę wersję siebie. Bo nie jestem agresywny , ale też nie jestem zbyt potulny , jak ktoś zasługuje na to by być dla niego miłym to to robię, pomagam innym , jestem przyjacielski , ale jak trzeba tupnąć nogą, powiedzieć nie , czy wyrazić sprzeciw , to robię to bez problemów.Pewność siebie rosła i rosła , pokochałem wycieczki klasowe , polubiłem w-f , bo nawet jak ktoś mi powie , żebym lepiej odbijał piłkę bo drużyna traci punkty, to co z tego? Powiem tej osobie prostu z mostu "spie*dalaj" i będę mieć jeszcze przy tym ubaw - Skończyłem klasę maturalną i od października idę na studia.Pracuję teraz i mam świetny kontakt ze współpracownikami.Jak bardzo się zmieniłem zobaczyłem na wymianie klasowej która odbyła się 2 tygodnie temu.Była to wymiana polsko-niemiecka ,wycieczka super , ludzie super. Zostałem wręcz duszą towarzystwa,organizowałem imprezy nocne, każdy chciał ze mną rozmawiać, kontakt z obcokrajowcami nie sprawił mi żadnych problemów i nawiązałem z nimi całkiem ciekawe znajomości (zostałem nawet zaproszony przez parę osób do Niemiec) , balowanie do rana. Tak więc to podsumowanie tego jak wygląda teraz może życie, a jak wyglądało kiedyś.Dziś nie boję się odezwać do nieznajomych , wręcz ekscytuje się na myśl o poznaniu nowej osoby , bo być może okaże się fajna , staniemy się przyjaciółmi? To interesujące. Pamiętajcie , wychodzenie z chorobliwej nieśmiałości/fobii społecznej to długa droga , która wymaga wielu ćwiczeń praktycznych na żywych ludziach, wielu nowych doświadczeń , ale każde nowe , pozytywne doświadczenie wyłamuje tę barierę którą mamy w głowie.Jedyne czego teraz w życiu mi brakuje to jakiejś drugiej połówki , ale mam nadzieję , że kiedyś znajdę jakiegoś fajnego chłopaka , który mnie pokocha i którego pokocham ja Więc nie poddajcie się , to można zwyciężyć , każdy z nas ma szansę na szczęśliwe życie , trzymam kciuki za wszystkich i dziękuje za dotrwanie do końca mojej historii