01 Cze 2009, Pon 19:45, PID: 153608
od kilku dni mam coraz bardziej nachalne myśli samobójcze . przestałem widzieć cel w czymkoliwek, co do tej pory robiłem...ja nie dam rady żyć bez miłości, jako wyalienowany samotnik .
01 Cze 2009, Pon 19:45, PID: 153608
od kilku dni mam coraz bardziej nachalne myśli samobójcze . przestałem widzieć cel w czymkoliwek, co do tej pory robiłem...ja nie dam rady żyć bez miłości, jako wyalienowany samotnik .
01 Cze 2009, Pon 19:58, PID: 153610
Ja powiedziałem sobie kiedyś, że, choćby nie wiem co, to tego nie zrobię. Nawet największy dół jakoś tam zawsze przejdzie...
01 Cze 2009, Pon 21:00, PID: 153639
http://www.youtube.com/watch?v=1BmiE4xFTmM
Słuchaj tego powyżej i sobie pośpiewaj, raaatuj się facet bo to nie ma co się pogrążać. Na mnie np. działa metoda wyznaczania sobie celów - zamawiam książkę to czekam aż przyjdzie, teraz mam plan długodystansowy - chcę w 3 miesiące zrzucić 10-15 kg więc na razie samobójstwo mi wyleciało z głowy, chociaż ostatnio się przejawiało Masz w ogóle pogadać z kimś? Jakkolwiek?
01 Cze 2009, Pon 21:19, PID: 153652
01 Cze 2009, Pon 22:01, PID: 153675
post usunięty przez autora
01 Cze 2009, Pon 22:45, PID: 153695
Co się stało?
02 Cze 2009, Wto 15:04, PID: 153763
02 Cze 2009, Wto 16:35, PID: 153789
Tommy_1597 napisał(a):Nawet największy dół jakoś tam zawsze przejdzie... Tak, trzeba przeczekac! Nie rób nic głupiego Joker, każdy czasem cierpi, powinnieneś miec nadzieję, że będzie lepiej to pomaga. Wyśpij się porządnie, ale nie bierz do rąk ostrych przedmiotów i nie zbliżaj się do okna. Idź przed siebie, nie wolno Ci się zatrzymac, nie bądź tym, który przegrywa tą bitwę. Dasz radę!
04 Cze 2009, Czw 1:01, PID: 154279
Każdy (albo prawie każdy) ma w swoim życiu te gorsze chwile i miewa myśli ''a po co mi żyć'' uwierz, że ja Cię rozumiem doskonale. Samobójstwo to nie rozwiązanie! Ja zrobiłamm w życiu krok ku temu i uwierz, że teraz jest mi wstyd się do tego przyznać. Musisz przeczekać a wszystko samo nabierze kolorów. Jesteś samotny i brak Ci miłości---> nie jesteś z tym sam! Pamiętaj miłość przychodzi w najmniej oczekiwanym momencie i nawet sam nie będziesz wiedział kiedy i jak Ciebie ''zaatakowała''
A ruch jak to dużo osób Ci zaleca na prawde działa! Polecam rower pojedz do lasu! Działa 100%
04 Cze 2009, Czw 17:04, PID: 154356
.
04 Cze 2009, Czw 17:08, PID: 154359
maytky napisał(a):nie sadze zeby przeczekanie cos dalo, ale na pewno powinienes zajac sie czyms czasochlonnym lub poswiecic komus itp, to właśnie nazywam "przeczekaniem" jak się Joker czujesz?
04 Cze 2009, Czw 17:33, PID: 154369
Czyżby to było powiązane z tą laską o której piszesz w innym temacie ?
04 Cze 2009, Czw 18:16, PID: 154383
a co jesli milosc juz mnie nie pociaga. Przez ten codzienny stres jestem tak skonany na nic nie mam ochoty. Wrecz odpycha mnie od uczuc. Ja juz nie moge I BLAGAM o bezbolesne zakonczenie moich mek . ((((((((((
04 Cze 2009, Czw 18:29, PID: 154388
Sugar Sweet napisał(a):jak się Joker czujesz? czuję sie troche lepiej, ale cały czas "złe myśli" powracają. Sosen napisał(a):Czyżby to było powiązane z tą laską o której piszesz w innym temacie ? tak, to jest w pewnym stopniu z nią powiązane. powiedziałbym, że od czasu gdy mnie olała, wszystko straciło sens. ale do tego dochodzą też inne czynniki...
04 Cze 2009, Czw 18:43, PID: 154392
Przez laskę aż takiego doła masz? Ciężko mi to zrozumieć, bo ja tak się angażować nie potrafię. Przecież to nie koniec świata, jak jakaś Cię nie chcę.
04 Cze 2009, Czw 18:50, PID: 154396
stary, wiesz ile ona dla mnie znaczyła? z wyglądu w 100% mi odpowiadała, tak samo z zachowania, no ale widać, że na jej charakterze sie przejechałem...jakoś zbieram się powoli, ale nie ukrywam, że było/jest ciężko...poza tym zrobiłem sie taaaak leniwy, że sam siebie nie poznaje - kupiłem sobie tablet graficzny, a nawet nic konkretnego na nim nie stworzyłem - leży i sie kurzy gdzieś od miesiąca. do tego dochodzą też studia i brak motywacji do nauki, a także praca, której bardzo nie lubie, ale musze tam chodzić, żeby mieć $$.
04 Cze 2009, Czw 18:54, PID: 154400
Że znaczyła to widać, ale czy powinna tyle znaczyć? Wygląd to połowa, jak nie mniej.
04 Cze 2009, Czw 19:30, PID: 154416
dobre pytanie. myslę, że tak. po tylu latach samotności znaleźć dziewczynę, która ci odpowiada pod każdym względem (przynajmniej początkowo) to jak wygrać w totka . jest śliczna, mądra, ma ciekawą pasję - gra na saxofonie ...wiem, że wygląd to nie wszystko, ale jak już pisałem - jej zachowanie wobec mnie czy ogólnie bardzo mi odpowiadało - niestety, do czasu...może to tez wina mojej zrytej psychiki, że tak bardzo się zaangażowałem?
04 Cze 2009, Czw 20:08, PID: 154420
Sorki, nie czytałem twojego wcześniejszego wątku. Nie da się już nic w tej kwestii zrobić?
04 Cze 2009, Czw 21:10, PID: 154448
sosen, jak ci sie chce to luknij tu:
http://phobiasocialis.pl/forapl_redirect...,2967.html wszystko co dotyczy moich relacji z tą dziewczyną tam jest opisane. nie ma sensu tu tego kopiować - w końcu to temat o samobójstwie, right? wolfgang: "nie ma ludzi normalnych i nienormalnych. są tylko ci pozamykani w zakładch i ci, których nie przebadano" .
05 Cze 2009, Pią 12:24, PID: 154582
failure napisał(a):a co jesli milosc juz mnie nie pociaga. Przez ten codzienny stres jestem tak skonany na nic nie mam ochoty. Wrecz odpycha mnie od uczuc. Ja juz nie moge I BLAGAM o bezbolesne zakonczenie moich mek . (((((((((( czy Ty naprawdę chcesz umrzec? Wydaje mi się, że wystarczyłby tylko jakiś odpoczynek, oderwanie sie na chwilę od codzienności, spróbuj coś takiego zrobic, wyjdz gdzieś na spacer, jedź na wycieczkę rowerem, pobądź trochę sam ze sobą i spróbuj porozumiec się ze sobą. zrób coś tylko dla siebie, dla własnej przyjemności. spróbuj wyluzowac, połowa albo i więcej rzeczy, którymi się zamartwiamy nie jest tego warta! każda chwila to szansa, żeby wszystko zmienic, życzę powodzenia.
08 Cze 2009, Pon 0:34, PID: 155212
Samobójcze myśli towarzyszą mi na poważnie od około roku. Raz byłem całkiem blisko szybkiego rozwiązania moich problemów, jednak nie zrobiłem tego – czego dowodem jest fakt, że jeszcze tutaj piszę. :-) Była noc, ciemno wszędzie, głucho wszędzie... stchórzyłem. Dobrze, że wtedy tego nie zrobiłem – napisany przeze mnie list pożegnalny był nieziemsko żałosny; niedawno go znalazłem i spaliłem, sam paląc się ze wstydu podczas ostatniego czytania go (to chyba również objaw fobii, prawda?)
W tej chwili czuję się fatalnie. Gigantyczne kompleksy, przerośnięta i niezaspokojona ambicja, lęk przed ludźmi, chorobliwa nieśmiałość, nadmierna sentymentalność, nadwrażliwość, jakieś idiotyczne miłosne obsesje, irytacja ludzką wszechgłupotą, frustracja wynikami wyborów do Parlamentu Europejskiego – oto asortyment podanych w przypadkowej kolejności czynników, zaprzątających mój chaotyczny umysł i zmieniających moje życie w pozbawione jakiegokolwiek sensu piekiełko na ziemi. Człowiek zmierza się z problemami swojego życia po to, aby w mniej lub bardziej niespodziewanym momencie umrzeć. Potem zostanie zjedzony przez robactwo lub obrócony w popiół i wsypany do urny, która stojąc nad kominkiem stanowić będzie ozdobę czyjegoś pokoju gościnnego. Po kilku, kilkudziesięciu latach nikt nie uroni już nad nim łzy, bo nie zostanie nikt, by o nim wspominać - tamci ludzie też w końcu odejdą. Jeśli człowiek zasłużył się czymś dla ludzkości, będzie tylko jednym z wielu nazwisk pojawiających się w jakiejś encyklopedii, nie wywołującym u nikogo żadnej refleksji. Jeśli nie był znany, kilka osób zapamięta, że dziwnie podskakiwał albo był dobry albo to, że nie miał zęba z przodu (takie moje małe nawiązanie do „Dekalogu I” Kieślowskiego). To zresztą nieistotne, bo w świetle kompletnej nonsensowności ludzkiego życia, nie ma to jakiegokolwiek znaczenia. Przede mną umarło jakieś 100 miliardów ludzi. Jedni na zapalenie płuc, drudzy powieszeni przez jakiegoś tyrana, jeszcze inni w pożarze domu. Więc co, do cholery, może znaczyć moje życie? Życie ludzkie to drobny wycinek w nieskończoności, w której człowiek po prostu nie istnieje, bo albo nie zdążył się urodzić, albo już go nie ma. Jeśli nic nie pamiętamy ze stanu, kiedy jeszcze nas nie było na świecie, to łatwo się domyślić, że nie będzie kompletnie niczego, gdy umrzemy. Trudno mi sobie wyobrazić, że po drugiej stronie jest jakiś lepszy i/lub gorszy świat. Niebo dla prawych ludzi i piekło dla łajdaków. Nie czuję się o siłach, żeby opisać, jak bardzo wydaje mi się to absurdalne. Przecież nawet w niebie człowiek nie przestałby pytać samego siebie „Co ja tu w ogóle robię?” Czemu to wszystko piszę? Może żeby usprawiedliwić przed samym sobą to, co zamierzam zrobić? Żeby przekonać samego siebie, że śmierć to koniec wszystkich problemów? Nie będę musiał użalać się nad sobą, przeklinać całego świata za to, że jest taki bezsensowny. Pójdę na skróty, omijając przeszkody, a i tak osiągnę metę. Przyspieszę nadejście tego, co nieuniknione... To jeszcze nie jest wyznanie przyszłego samobójcy, ale przyznam, że balansuję na granicy wytrzymałości. Pozdrawiam. PS. Wiecie, że podczas samego pisania mojej wypowiedzi (20 minut) w samej Europie wyskrobano 40 dzieci? :-( I jak tu wierzyć w wartość ludzkiego życia, skoro niektórzy są w stanie jedno niepowtarzalne istnienie zniszczyć w zarodku? Samo myślenie o tym mnie dobija. Bo niestety wrażliwy jestem na takie rzeczy.
08 Cze 2009, Pon 9:45, PID: 155230
S. napisał(a):napisany przeze mnie list pożegnalny był nieziemsko żałosny; niedawno go znalazłem i spaliłem, sam paląc się ze wstydu podczas ostatniego czytania go Znam to uczucie. Ja w domu mam całe sterty tekstów(bynajmniej nie samobójczych), których jedynym czytelnikiem byłem ja. Ale ja przeważnie piszę o rzeczach ciężkich i mam tendencje do "zakładania, że wiadomo o co chodzi, kiedy nic nie wiadomo". Dlatego też dopóki nie zmodyfikuje odrobinę ich formy, to nie pokażę ich nikomu. A że są wstydliwe? - Pier.... mnie to już dzisiaj. S. napisał(a):W tej chwili czuję się fatalnie. Gigantyczne kompleksy, przerośnięta i niezaspokojona ambicja, lęk przed ludźmi, chorobliwa nieśmiałość, nadmierna sentymentalność, nadwrażliwość, jakieś idiotyczne miłosne obsesje, irytacja ludzką wszechgłupotą, frustracja wynikami wyborów do Parlamentu Europejskiego – oto asortyment podanych w przypadkowej kolejności czynników, zaprzątających mój chaotyczny umysł i zmieniających moje życie w pozbawione jakiegokolwiek sensu piekiełko na ziemi. Oprócz tych wyborów, to mam(miewam) tak samo. Co do ambicji to ja już w zerówce znałem II wojne światową na pamięć i chciałem rządzić całym światem, ba - wszechświatem. Koleżanki były dla mnie tylko mięsem seksualnym(tak, o tym już też wszystko wiedziałem ) i w ogóle miałem takie Raskolnikowe podejście do otaczających mnie ludzi cechujące się przekonaniem, że otaczające mnie jednostki to głupcy czy wręcz podludzie w stosunku do mnie. Przekonanie mające zresztą pewne racjonalne przesłanki. Tylko pytanie brzmi: czy gdybym nie był zaburzony psychicznie to zależałoby mi na tej chorej ambicji, na tej potrzebie bycia najlepszym? - Myślę, że jestem zdolnym człowiekiem umieszczonym w bardzo kijowych warunkach, co zmusiło mnie do odrobinę bardziej przenikliwego myślenia o otaczającym mnie świecie. To bardzo ważne żeby odróżnić swoje zdolności od efektów kompulsywnej pracy. S. napisał(a):Przede mną umarło jakieś 100 miliardów ludzi. Jedni na zapalenie płuc, drudzy powieszeni przez jakiegoś tyrana, jeszcze inni w pożarze domu. Więc co, do cholery, może znaczyć moje życie? No takie są prawa natury: od głupich bakterii po całe galaktyki wszystko ma swój początek i koniec. Ludzie rodzą się i umierają żeby poprzez ewoluujący socjotyp i genotyp rozwijać się. Do czego? - Tego nie wiem, ale w zasadzie na dzień dzisiejszy to my już decydujemy(w pewnym uproszczeniu) o naszym rozwoju. Na socjotyp możemy mieć wyłączny wpływ a nie można wykluczyć, że niedługo zaczniemy nawet ingerować w sferę ludzkiej genetyki lub łączyć biologię z techniką. Czyżto nie piękna perspektywa rozwoju człowieka? Dożyć takich czasów i zabić się?!? - Nie dzięki, ja sobie jeszcze pożyje jeżeli Bóg da. S. napisał(a):Jeśli nic nie pamiętamy ze stanu, kiedy jeszcze nas nie było na świecie, to łatwo się domyślić, że nie będzie kompletnie niczego, gdy umrzemy. A pamiętasz co działo się podczas Twojego 67 dnia życia? S. napisał(a):Trudno mi sobie wyobrazić, że po drugiej stronie jest jakiś lepszy i/lub gorszy świat. Niebo dla prawych ludzi i piekło dla łajdaków. Obiecałem kiedyś Bogu, że nie wypowiem się na ten temat S. napisał(a):Wiecie, że podczas samego pisania mojej wypowiedzi (20 minut) w samej Europie wyskrobano 40 dzieci? Sad I jak tu wierzyć w wartość ludzkiego życia, skoro niektórzy są w stanie jedno niepowtarzalne istnienie zniszczyć w zarodku? Samo myślenie o tym mnie dobija. Bo niestety wrażliwy jestem na takie rzeczy. Dlatego lewackim kur... mówimy: NIE!!! |
|