03 Sty 2019, Czw 9:21, PID: 778113
03 Sty 2019, Czw 20:15, PID: 778199
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 03 Sty 2019, Czw 20:16 przez Karol1991.
Powód edycji: Cos mi nie wyszlo z cytatem :)
)
"Więc czy mam na siłę się zmieniać tak jak namawiają mnie psychiatrzy? Wolę sobie poczytać czy pograć w jakiegoś multiplayera niż iść do kina czy teatru. W związki również się nie mam zamiaru bawić, bo mi nawet randki nie wychodzą.... Podróże? Szkoda mi pieniędzy na rzecz niematerialną"
Tez myślę ze niema co na sile być "normalnym" : ) Mam podobne podejście, tylko ze inaczej patrze na podróże, chce trochę podróżować po Skandynawii, samotnie nie wydajać za dużo hajsu na to, podróże typu cykanie fotek w Egipcie itp. to nie dla mnie
10 Sty 2019, Czw 20:49, PID: 779099
@
W szczególności chodzi mi o zdanie: "A samotność boli czasem straszliwie, w dodatku samotność właściwie permanentna, ponieważ prawdziwej bliskości z innym człowiekiem nie doświadczyłem w swoim życiu nigdy. Więc marzenie o zmianie tego stnau rzeczy faktycznie wybija się na pierwszy plan." Ostatnio nawet poruszyłem ten temat z terapeutką, po czym dziwnie się poczułem (niestety dopiero wieczorem, kiedy na chłodno do tego wróciłem sobie to uświadomiłem), trochę jakby nie była w stanie zrozumieć mojego problemu, co mnie trochę dobiło, bo jednak oczekiwałem tego zrozumienia z jej strony. Nie wiem jednak, czy nie oczekuję zbyt wiele od osób "normalnych". Co do samego tematu. Robienie rzeczy, które robią osoby normalne, nie spowoduje że zaczniesz być osobą normalną. Przynajmniej samo to, u mnie to póki co nie działa. Mogę pobiegać, podźwigać ciężary. Rozwijam się zawodowo, ale to wszystko działa bardziej na zasadzie "bo coś trzeba z sobą zrobić" i oszukiwaniu się, że może dzięki temu uda się spełnić główny cel, a nie chcę spędzić całego życia na graniu czy przeglądaniu memów/oglądaniu seriali, tak jak większej ilości czasu w okresie szkolnym, z braku perspektyw (wynikłych z urodzenia się w takiej, a nie innej rodzinie). Jeśli nie przeszkadza Ci to co robisz, to według mnie nie ma co się silić na robienie normikowych rzeczy, jeśli jesteś jednak taki jak ja, to nie powiem Ci co pomoże, bo sam dopiero szukam rozwiązania.
01 Mar 2019, Pią 10:40, PID: 784299
Ja twierdzę, że to zły pomysł, żyć na siłę jak "normalny". Kiedyś przez takie udawanie czegoś, zmienianie się bo jestem inny od jakiejś części osób i nie pasuje do nich, mocno cię/mnie zaboli. To jak przerabianie puzla, klocka, śruby czy czegokolwiek innego bo nie chce się wbić i wpasować to utniemy, przerobimy i kłopotu nie będzie bo pasuje, ale ta rzecz już nie będzie nigdy taka jaka była, coś będzie pozmieniana. My już nigdy nie będziemy tacy jacy byliśmy. Można tego cholernie żałować
01 Mar 2019, Pią 11:58, PID: 784304
Normalne życie na siłę jest złe. Człowiek z fobią zachowuję się wtedy nienaturalnie, co przynosi osobiste porażki. Może taki zostać uznany za fałszywego, głupiego, pysznego i w sumie na każdy inny sposób może być odebrany, oczywiście źle. Następują zwyczajne nieporozumienia, które dla fobika mają ogromne znaczenie jako porażka osobista, a dla niefobika to nic nie będzie znaczyć. Współczesne miasto, sposób w jaki wszystko funkcjonuje i ewoluuje to okoliczności prowadzące do samozniszczenia osób wrażliwych. Trzeba tworzyć swój świat jak najmniej zależny od czegokolwiek. Do tego mamy niezłe warunki, jako (strzelam) w większości introwertycy-fobicy.
01 Mar 2019, Pią 13:10, PID: 784311
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 02 Mar 2019, Sob 12:04 przez test001.)
Przeczytałem cały wątek i jestem kolejną osobą, która czuje, jakby napisała go sama. Tak wiele wypowiedzi zgadza się z tym co sam przeżywam ja i nie tylko ja. No i wiecie co myślę? Cholera, skoro w większości tak dobrze się tu wszyscy rozumie(my), to dlaczego wciąż tkwimy tu, zamiast przekuć to w realne znajomości? Tak, biorę pod uwagę wszelkie trudności takie, jak przede wszystkim odległości i możliwości czasowe oraz ten bardzo ważny aspekt, że pisane kontakty internetowe mają w sobie coś magicznego, co niekoniecznie da się odtworzyć w realu od zera, zwłaszcza fobikom. No, ale od zera nie zaczynali byśmy, baza jest. Co do odległości, można na początku próbować coś lokalnie, a w razie czego, gdyby np. jakieś dwie osoby się tu spiknęły, to dlaczego nie udać się gdzieś dalej? Gry nie uciekną, można by tak irytująco rzec. Zresztą dlaczego by np. nie pograć w gierki u kogoś w domu, z jakimiś localsami niczym dzieciak przychodząc "do kolegi na komputer" z tą jedną różnicą, że zamiast taniego napoju gazowanego marki Biedronka na stole będzie stało piwo?
Musicie wiedzieć też, że nie mówię tego wyłącznie czysto teoretycznie. Obecnie mam 27 lat i dwa lata temu na portalu mającym dużo cech wspólnych z tym forum poznałem kogoś tak bardzo wycofanego jak ja, nawiązałem z nim bardzo bliski kontakt polegający początkowo na mailach, a krótko później na codziennych rozmowach na gg. Dało mi to w tamtym okresie tak dużo siły wewnętrznej, że autentycznie chciało mi się dzięki temu wstawać z łóżka. A warto dodać, że był to okres mojej wieloletniej całkowitej izolacji od ludzi. Nie wychodziłem nigdzie, nie robiłem nic, od 18 do 25 roku życia, aż podjąłem ten desperacki krok. W ostateczności doprowadziłem nawet do dwóch spotkań z tą osobą, chociaż jest on praktycznie z drugiego końca kraju i raz gościłem go u siebie w domu, a raz pojechaliśmy nad morze, nad którym miałem możliwość załatwić tanio pokój. Spędziłem z nim w ten sposób 1,5 roku i przejadło się to nam obu, dlatego szukam dalej. Czegoś więcej, może tym razem lokalnie, może z fobiczną płcią przeciwną. Nie wiem gdzie zajdę, ale wiem na pewno jaki kierunek jest właściwy. Jest to kierunek łączenia się z ludźmi, którzy nas zrozumieją i zaakceptują. A z tą wspomnianą osobą jeszcze nie skończyłem. Pomyślicie sobie pewnie, że odezwał się tu jakiś normals, bo "co on opowiada, jakie spotkania, jak ja po robocie nie mam siły ruszyć ręką, ani nogą. Nawet bez roboty jej nie mam." A tu nic bardziej mylnego. Podejrzewam, że nawet tu będzie ciężko o osobę, która bardziej zmarnowała swoje życie, niż ja. Powtórzę raz jeszczę, że od skończenia szkoły średniej do 25 roku życia moje kontakty społeczne, ani jakiekolwiek inne ogarnianie życia - NIE ISTNIAŁO oraz, że ja, prymus w gimnazjum ledwo skończyłem szkołę średnią i nie podszedłem do matury, nigdy nie miałem dziewczyny, nie mam prawka, a pierwszą swoją pracę, z której właśnie piszę, podjąłem cztery miesiące temu. Przypominam jeszcze, że mam 27 lat. Wiem też dobrze co to depresja i poczucie, że nie chce się żyć. W tym poście nie wspomnę też nawet o innych trudnościach, które w życiu miałem, a wiele z nich dalej mam. Mamy tu jeden ważny atut, którego nie mielibyśmy w standardowych próbach nawiązania znajomości z normalsami. Rozumiemy się nawzajem. Wystarczy tylko odrobina empatii i wiemy co czuje druga osoba podobna nam. Przecież to wzajemne zrozumienie przejawia się prawie w każdym temacie. Jest nas tylu, że dlaczego nie przekuć tego w coś realnego? I to nie jest tania mowa motywacyjna. Ja sam na ten moment nie doszedłem w swoim życiu kompletnie nigdzie, ale na pewno spróbuję coś z tym zrobić. Zacząłem od bardzo osobliwego wątku w dziale przywitań - komu dałem dostęp i przeczyta, to zrozumie o co chodzi, a kolejnym krokiem będzie próba nawiązania tu kontaktów, możliwe nawet że z mojego własnego miasta. Obecnie mam nawet dobrą pracę na najbliższe dwa lata i na prawdę poza tym nie osiągnąłem w życiu więcej kompletnie nic, a jednak robię sobie nadzieję, że poznam takie osoby, które nadadzą mojemu życiu sens i zechce mi się ogarnąć jeszcze jakieś podstawy dla dorosłego człowieka, którym podobno jestem.
01 Mar 2019, Pią 13:29, PID: 784316
@damiandamianfb Ale to zbyt trywialne uproszczenie, jakbym słyszał ludzi którzy mówią "bądź sobą". xd Sam też posłużę się spłyceniem tematu bo nie chcę pisać ścian tekstu. Trzeba rozróżnić ludzi na konformistów, czyli tych którzy zmieniają swoje cele żeby się dopasować od pragmatyków którzy zmieniają sposób ich realizacji. Praktycznie każdy człowiek ma takie same potrzeby, nieważne czy ma predyspozycje do ich spełnienia czy nie, różnice są tylko w ilościach i jakości, wykluczmy skrajne przypadki nihilistów.
Twoja metafora nie ma racji bytu w żadnym przypadku. Ludzka psychika to nie materia, nie da się jej rezać, odciąć kawałka i wyrzucić do kosza, a przynajmniej nie bez silnych bodźców, ale tu nie mowa o traumach. Konformiści, najczęściej zagubieni i bez sensu życia, przyjmują wartości, cele innych bez większego zastanowienia. Szukają szczęścia na oślep, ale i tak lepsze to niż ciągła stagnacja, póki czegoś nie spróbujesz trudno wyrokować czy tego chcesz, życie polega na ciągłym szukaniu i sprawdzaniu, w gruncie rzeczy na jakimś etapie życia każdy z nas jest konformistą. Pragmatycy, widząc brak skuteczności w swoich działaniach próbują je zmienić tak aby łatwiej dostać to czego chcą, jest to nic innego jak nauka na swoich błędach i branie przykładu z bardziej przystosowanych jednostek. Oczywiście, że życie nie jest logiczne jak matematyka i nie każda osoba korzystając z konkretnego wzoru zachowań może uzyskać szczęście. Jednak łatwiej używać sprawdzonych sposobów. Masz jeszcze do wyboru wycofanie/wyparcie lub hedonizm. Gdzie moim zdaniem wycofanie to najgorsza możliwa decyzja, jest to dobre przez krótki czas, żeby zrobić unik i przygotować do uderzenia. xd Problem zaczyna się dopiero wtedy kiedy dla osiągnięcia celu łamiemy własne zasady moralne, działamy wbrew sobie. Jeżeli ktoś jest zadowolony ze swojego życia to mało prawdopodobne, że pod presją innych będzie starał się je zmienić, o ile przyjmiemy, że dana osoba posiada rozwiniętą samoświadomość. Jeżeli coś chcemy to nie dlatego bo wszyscy inni to mają tylko dlatego bo uważamy, że i my tego potrzebujemy, jedno wynika trochę z drugiego, ale tylko pozornie jest tym samym. nie znam się, to tylko moja myśl uwolniona xd przed każdym zdaniem mógłbym dopisać "uważam, że"
01 Mar 2019, Pią 18:05, PID: 784330
(01 Mar 2019, Pią 13:29)Proxi napisał(a): Twoja metafora nie ma racji bytu w żadnym przypadku. Ludzka psychika to nie materia, nie da się jej rezać, odciąć kawałka i wyrzucić do kosza, a przynajmniej nie bez silnych bodźców, ale tu nie mowa o traumach. Ale zmiany zachowań, wyborów, odrzucanie pewnych rzeczy żeby się przyporządkować, dopasować wyobrażam sobie jako "odcinanie" Siebie. Jak najbardziej można się stać kimś innym, wyrzucic czesc Siebie do kosza, odciac, może nie na stałe, wiemy gdzie dalej to jest, ale jakieś środowisko sprawia, że porzucamy pewne swoje cechy. Już nie wchodźmy na to co to znaczy w ogóle ''być sobą'' bo to jest dla mnie temat rzeka (01 Mar 2019, Pią 13:29)Proxi napisał(a): Problem zaczyna się dopiero wtedy kiedy dla osiągnięcia celu łamiemy własne zasady moralne, działamy wbrew sobie. Jeżeli ktoś jest zadowolony ze swojego życia to mało prawdopodobne, że pod presją innych będzie starał się je zmienić, o ile przyjmiemy, że dana osoba posiada rozwiniętą samoświadomość. Uwierz mi, jest to prawdopodobne xd Ogólnie sie zgodze z wiekszościa co napisałeś Tylko ja mówie wszystko na swoim przykładzie, strasznie zawsze sie obwiniałem za to co mnie interesuje, a co nie, co mi sprawia radośc, a co niekoniecznie. Widziałem to tak - ja jestem zaburzony, ze mna jest cos nie tak, inni są w porządku. Musze podglądac co oni lubia, co im sprawia radosc, co jest naprawde fajne, a nie tylko tak mi sie wydaje bo przecież mam zaburzenie i jak bede ''zdrowy'' to wszystko dostrzegę. Mówię tu oczywiście o młodszych latach, ale ciągneło sie to za mna bardzo długo. Obwinianie mnie dreczy do dzisiaj. Nawet nie pytaj jak to było poryte i za jakie sprawy potrafiłem się obwiniać Dlatego głównie ten tekst był skierowany do mnie samego, żebym tego nie robił wiecej i do innych jesli tez moze tak robią, a na przykład nie zauważyli jeszcze tego. Mnie to teraz wszystko boli, te wszystkie razy kiedy mówiłem, że czegoś nie lubie (a nie było tak) bo inni tak uważali, że to głupie albo wychwalałem coś z zerowym zapałem bo inni... Panicznie bałem sie miec znowu wrogów i godziłem sie na wszystko, żeby tego uniknąc.
01 Mar 2019, Pią 19:12, PID: 784339
(01 Mar 2019, Pią 13:29)Proxi napisał(a): @damiandamianfb Problem zaczyna się dopiero wtedy kiedy dla osiągnięcia celu łamiemy własne zasady moralne, działamy wbrew sobie. Jeżeli ktoś jest zadowolony ze swojego życia to mało prawdopodobne, że pod presją innych będzie starał się je zmienić, o ile przyjmiemy, że dana osoba posiada rozwiniętą samoświadomość. Ludzie często działają przeciwko sobie nieświadomie. |
|