21 Sty 2019, Pon 18:58, PID: 780533
Hej, mam 21 lat i kompletnie nie radzę sobie w dorosłym życiu. Od zawsze byłam nieśmiała, głównie przez rodziców którzy zawsze podkreślali moje wady i mówili że sobie nie poradzę. W szkole też nie miałam znajomych, tylko 2,3 koleżanki. Moje kłopoty zaczęły się kiedy poszłam na studia. Na pierwszym roku szło mi całkiem nieźle, miałam dobre oceny w indeksie, ale nie zdałam egzaminu końcowego, przez co zawaliła cały rok. Stwierdziłam że się nie poddam, i powtarzałam jeszcze raz pierwszy rok. Pierwszy semestr miałam zaliczony więc nie chodziłam na zajęcia. Dopiero od drugiego semestru zaczęłam chodzić na uczelnię. Już wtedy zaczęły się moje problemy z lękiem. Ataki paniki na zajęciach, niepokój, stres. Stwierdziłam że jakoś to rozwiążę i poszłam do psychiatry. Dała mi najpierw jedne leki które nie działały na mnie, później drugie które też nie działały. Przez te wakacje stresowałam się jak przetrwam drugi rok studiów, ale stwierdziłam że jakoś to będzie. Pierwszy tydzień na drugim roku studiów to był dla mnie koszmar. Stresowałam się na każdych zajęciach tak mocno, że nie mogłam wytrzymać. Głównie to był lęk przed głośnym czytaniem, i występami na tle klasy. Stwierdziłam że już nie zniosę kolejnego dnia na uczelni. Wiem, może brzmieć śmiesznie ale ja na prawdę przeżywałam ogromny stres. Bardzo żałuję teraz tej decyzji, ale nadal nie wróciłabym tam z tego samego powodu. Nadal bym się stresowała. Po tym jak rzuciłam studia próbowałam znaleźć pracę. Szukałam 3 miesiące. Byłam dwa dni na pakowaniu leków ale tam jedna pracownica krzyczała na mnie że coś źle zrobiłam dwa razy i zrezygnowałam ze strachu. Nie wierzę w siebie totalnie, mam bardzo niską samoocenę. Jestem dosyć atrakcyjna jak dla mnie, wszyscy zawsze są w szoku że nigdy nie miałam chłopaka. Wstydzę się bardzo płci przeciwnej. Onieśmielają mnie. Ale wracając do tematu. Po tym jak nie mogłam znaleźć pracy, siostra za granicą zaproponowała że mogę u niej zamieszkać i znajdzie mi pracę. Długo nad tym myślałam, i w końcu się przeprowadziłam. Miałam pojechać na 2-3 miesiące. Pracowalam na produkcji. Szef skarżył się tydzień temu na mnie, że jestem mało skupiona, nie daję sobie rady. Minął kolejny tydzień i dostałam wypowiedzenie. Łącznie przepracowałam tam 2 tygodnie. Jestem załamana,to już trzecia praca z której mnie wywalili.. i to jest moja wina. Wszystkim się stresuje. Stresuje się tym że ktoś patrzy, i myślę sobie że nie poradzę sobie z głupim klejeniem pudełka taśmą.. Ale wydaje mi się że to nie tylko stres. W tej pracy trzeba było np. zapisywać ile części spakowałam, ja nie potrafiłam tego zrobić. Albo się myliłam, albo zapominałam. Mam bardzo słabą pamięć, jestem nieogarnięta, nieodpowiedzialne. Nie potrafię pracować pod presją. Chce wrócić do Polski ale boje się. Wiem że rodzina będzie się na mnie wyżywać. "Znowu ci się nie udało" "kolejna porażka" Napisałam to chaotycznie i w skrócie. Jak myślicie, co mogę zrobić? Moje życie to jedna wielka porażka. Jest coraz gorzej..