28 Lip 2019, Nie 19:54, PID: 800183
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 28 Lip 2019, Nie 19:56 przez Wolfia.)
Hej, przybywam napisać kolejny nieszczęsny wątek, bo czemu by nie .
Od dużego kawałka czasu męczy mnie coś dziwnego. Kiedyś poprostu byłam pewna, że mam dużą pasję i poprostu sobie prokrastynuję. Teraz walę się w łeb-mało co z nią robiłam i uznałam to za dużą rzecz? Brawo Wolfia! Przechodząc do rzeczy-od gimnazjum mam potrzebę zrobienia czegoś dobrego i ciekawego. Najpierw dostałam na punkcie animacji, który wyparł pisanie. A potem się otrząsłam i zdałam sobie sprawę, że ja i i to dziubanie rysunków to wcale nie jest zbyt dobre połączenie, wróciłam do pisania opowiadań (a bez praktyki sobie wymyśliłam, że moje marzenie to będzie studio animacji-teraz uznaję to za objaw zaburzeń, bo za śmieszna rzecz żebym to poważała). Z opowiadaniami zaczęło się w podstawówce, coś tam pisałam i nie skończyłam. Wróciło, jak skapnęłam, jaki mam styl i potencjał (pisałam ciekawe wypracowania, miałam swoje pomysły i wychodziły mi niezłe wiersze). I tak sobie więcej planowałam niż pisałam przez całe gimnazjum aż do teraz. Wszystko co napisałam mogę nazwać najwyżej ścinkami, fragmentami (poza wierszami). Jakiś czas przed wakacjami zaczęłam myśleć nad tym, jak ja dziwnie funkcjonuję w kwestii hobby. Doszłam do tego, że niekoniecznie lubię pisać tę prozę, chyba jednak to nie jest tak, że chcę to pisać dla siebie, dla zabawy. To bardzo kompulsywna potrzeba. Masa wyobrażania sobie postaci i tego, co może się dziać w opowiadaniu, ale prawie zero działania. Praktycznie od pisania uciekam, a jak już z okazji ,,święta lasu" piszę, to też szybko to zostawię. Raczej się nie wczuwam. A odwalałam coś takiego jak robienie notatek przy oglądaniu anime, bo na pewno przydadzą mi się obserwacje o fabule i bohaterach xD (historia z filmu czy z książki zawsze mają coś wspólnego). Chciałam już rzucić tą śmieszną ,,nibypasję", to zaczęłam panikować w głowie, że może się mylę, nie jestem pewna, a co jak stracę szanse na rozwijanie się?O.o I panika, że już nie będzie we mnie nic ciekawego. I tym sposobem nie mogę się pozbyć tej durnej potrzeby, która bardziej szkodzi niż cokolwiek z moim zyciem robi. Poprostu się męczę. Ale nie mogę z tym skończyć, bo myśli o tym i niepokój będzie natrętnie wracał. Chcę żyć bez śmiesznego planowania o czymś, czego nie robię. Macie pomysł, jak to zwalczyć? A może ktoś da mi radę brutalnie nagadać, tak że się ogarnę xD? Na marginesie, mam nerwicę lękową, z którą z pół roku walczę na swój sposób i poniekąd ustąpiły silne lęki, ale kolejne rzeczy wskakują na ich miejsce. Na tym skończę, żeby wątek nie straszył ścianą tekstu.
Od dużego kawałka czasu męczy mnie coś dziwnego. Kiedyś poprostu byłam pewna, że mam dużą pasję i poprostu sobie prokrastynuję. Teraz walę się w łeb-mało co z nią robiłam i uznałam to za dużą rzecz? Brawo Wolfia! Przechodząc do rzeczy-od gimnazjum mam potrzebę zrobienia czegoś dobrego i ciekawego. Najpierw dostałam na punkcie animacji, który wyparł pisanie. A potem się otrząsłam i zdałam sobie sprawę, że ja i i to dziubanie rysunków to wcale nie jest zbyt dobre połączenie, wróciłam do pisania opowiadań (a bez praktyki sobie wymyśliłam, że moje marzenie to będzie studio animacji-teraz uznaję to za objaw zaburzeń, bo za śmieszna rzecz żebym to poważała). Z opowiadaniami zaczęło się w podstawówce, coś tam pisałam i nie skończyłam. Wróciło, jak skapnęłam, jaki mam styl i potencjał (pisałam ciekawe wypracowania, miałam swoje pomysły i wychodziły mi niezłe wiersze). I tak sobie więcej planowałam niż pisałam przez całe gimnazjum aż do teraz. Wszystko co napisałam mogę nazwać najwyżej ścinkami, fragmentami (poza wierszami). Jakiś czas przed wakacjami zaczęłam myśleć nad tym, jak ja dziwnie funkcjonuję w kwestii hobby. Doszłam do tego, że niekoniecznie lubię pisać tę prozę, chyba jednak to nie jest tak, że chcę to pisać dla siebie, dla zabawy. To bardzo kompulsywna potrzeba. Masa wyobrażania sobie postaci i tego, co może się dziać w opowiadaniu, ale prawie zero działania. Praktycznie od pisania uciekam, a jak już z okazji ,,święta lasu" piszę, to też szybko to zostawię. Raczej się nie wczuwam. A odwalałam coś takiego jak robienie notatek przy oglądaniu anime, bo na pewno przydadzą mi się obserwacje o fabule i bohaterach xD (historia z filmu czy z książki zawsze mają coś wspólnego). Chciałam już rzucić tą śmieszną ,,nibypasję", to zaczęłam panikować w głowie, że może się mylę, nie jestem pewna, a co jak stracę szanse na rozwijanie się?O.o I panika, że już nie będzie we mnie nic ciekawego. I tym sposobem nie mogę się pozbyć tej durnej potrzeby, która bardziej szkodzi niż cokolwiek z moim zyciem robi. Poprostu się męczę. Ale nie mogę z tym skończyć, bo myśli o tym i niepokój będzie natrętnie wracał. Chcę żyć bez śmiesznego planowania o czymś, czego nie robię. Macie pomysł, jak to zwalczyć? A może ktoś da mi radę brutalnie nagadać, tak że się ogarnę xD? Na marginesie, mam nerwicę lękową, z którą z pół roku walczę na swój sposób i poniekąd ustąpiły silne lęki, ale kolejne rzeczy wskakują na ich miejsce. Na tym skończę, żeby wątek nie straszył ścianą tekstu.