15 Sie 2024, Czw 21:01, PID: 876127
Hej :-) nie wiem od czego zacząć, może w kilku zdaniach opiszę swoją sytuację. Objawy zaburzeń lękowych i fobii społecznej zacząłem mieć w wieku 14-15 lat, wszystko zaczęło się od tego że wychowywałem się w dysfunkcyjnym domu w którym ojciec nadużywał alkoholu, w szkole miałem przez to masę problemów, dzieciaki drwiły ze mnie z tego powodu przez cały okres szkoły podstawowej, gimnazjalnej, w szkole średniej też się to pojawiało jednak w znacznie mniejszym stopniu. Bardzo unikałem szkoły w gimnazjum przez to wszystko, zaszyłem się w domu, grałem w gry na komputerze, było mi wstyd, za rodzinę, ojca, biedę.
Obecnie mam 30 lat, praktycznie nie wychodzę z domu, pracuje dorywczo, nie mam żadnych znajomych - kompletnie ani jednej znajomej osoby, nie mam dziewczyny i nigdy nie miałem. Mieszkam nadal z rodzicami, wyglądam jak siedem nieszczęść, ważę 59 kg, mam zakola, ciągle zmęczoną twarz, i teraz sedno problemu.. mieszkam w małym mieście, 30 tysięcy mieszkańców, chcąc nie chcąc większość osób się tutaj zna, blokowiska.
Od pewnego czasu zauważyłem że jestem obiektem drwin na osiedlu, głównie wśród nastolatków, wielokrotnie zdarzyło mi się że grupa nastolatków się ze mnie śmiała, skąd wiem że ze mnie? bo gdy jedziesz rowerem, i widzisz idącą z przodu grupę nastolatków i oni patrzą na ciebie, ty na nich, a nastepnie patrzą po sobie i zaczynają się śmiać albo szyderczo uśmiechać, no to wiesz że to z Ciebie. Ostatnio zdarza mi się to coraz częściej. Wiem że to brzmi jakbym miał paranoje albo sobie "wkręcał" no ale pewnych rzeczy nie da się wkręcić. Nigdy taka sytuacja nie spotkała mnie ze strony starszych osób lub mężczyzn, zawsze są to grupy nastolatków. Takich sytuacji miałem na prawdę sporo.
Wyobraźcie sobie że w wieku 30 lat mieszkacie nadal z rodzicami, nie wychodzicie z domu, nie macie znajomych, nie macie dziewczyny/chłopaka, obecnie nie pracujecie, i wyglądacie jak 15 letni chłopczyk z zakolami a nie 30 letni mężczyzna i to wszystko w małym miasteczku w którym jest blok obok bloku i codziennie spotykasz tych samych ludzi, podkarpacie. Czy ja serio sobie wkręcam czy jednak takie sytuacje mają miejsce bo po prostu z racji tego kim jestem i jak wyglądam powoduje u osób śmiech i drwiny (broń boże nie dzieje się to codziennie i to nie jest tak że wychodzę na zewnątrz i nagle wszyscy się ze mnie śmieją bo to już faktycznie brzmiało by jak totalna paranoja)
Niektórzy twierdzą że ludzie nie patrzą na innych i nie zwracają nawet na nich uwagi - czy oby na pewno? czy takie coś dotyczy również młodych osób? nastolatków? młodych dziewczyn? według mnie nie.
Z jakich powodów mogą się ze mnie śmiać? na pewno nie z jednego, a z kilku naraz co po prostu nakłada się na siebie, 30 lat, zakola, wychudzone ciało, brak znajomych, niewychodzenie z domu praktycznie w ogóle, brak dziewczyny, mieszkanie z rodzicami - jestem skłonny uwierzyć że te powody nakładające się na siebie powodują że jestem na osiedlu obiektem drwin. Jestem również dość pewny że to że jest to małe miasto ma również w tym duży udział, w dużych miastach gdzie codziennie mijasz kogoś innego i gdzie życie kręci się dużo szybciej jest inaczej - nikogo nie interesujesz dopóki nie odwalisz czegoś grubego, w takich małych podkarpackich miasteczkach jest inaczej.
Spotkaliście się kiedyś z tym że ktoś z was drwił?
Marze o tym żeby przytyć, wyleczyć się z fobii, wyjechać najlepiej za granicę i uciec od tego miasta i tych ludzi i więcej ich nie spotkać, zacząć życie gdzieś indziej, od nowa, od zera. Mam nadzieje że ktoś to przeczyta i odpisze dziękuje.
Obecnie mam 30 lat, praktycznie nie wychodzę z domu, pracuje dorywczo, nie mam żadnych znajomych - kompletnie ani jednej znajomej osoby, nie mam dziewczyny i nigdy nie miałem. Mieszkam nadal z rodzicami, wyglądam jak siedem nieszczęść, ważę 59 kg, mam zakola, ciągle zmęczoną twarz, i teraz sedno problemu.. mieszkam w małym mieście, 30 tysięcy mieszkańców, chcąc nie chcąc większość osób się tutaj zna, blokowiska.
Od pewnego czasu zauważyłem że jestem obiektem drwin na osiedlu, głównie wśród nastolatków, wielokrotnie zdarzyło mi się że grupa nastolatków się ze mnie śmiała, skąd wiem że ze mnie? bo gdy jedziesz rowerem, i widzisz idącą z przodu grupę nastolatków i oni patrzą na ciebie, ty na nich, a nastepnie patrzą po sobie i zaczynają się śmiać albo szyderczo uśmiechać, no to wiesz że to z Ciebie. Ostatnio zdarza mi się to coraz częściej. Wiem że to brzmi jakbym miał paranoje albo sobie "wkręcał" no ale pewnych rzeczy nie da się wkręcić. Nigdy taka sytuacja nie spotkała mnie ze strony starszych osób lub mężczyzn, zawsze są to grupy nastolatków. Takich sytuacji miałem na prawdę sporo.
Wyobraźcie sobie że w wieku 30 lat mieszkacie nadal z rodzicami, nie wychodzicie z domu, nie macie znajomych, nie macie dziewczyny/chłopaka, obecnie nie pracujecie, i wyglądacie jak 15 letni chłopczyk z zakolami a nie 30 letni mężczyzna i to wszystko w małym miasteczku w którym jest blok obok bloku i codziennie spotykasz tych samych ludzi, podkarpacie. Czy ja serio sobie wkręcam czy jednak takie sytuacje mają miejsce bo po prostu z racji tego kim jestem i jak wyglądam powoduje u osób śmiech i drwiny (broń boże nie dzieje się to codziennie i to nie jest tak że wychodzę na zewnątrz i nagle wszyscy się ze mnie śmieją bo to już faktycznie brzmiało by jak totalna paranoja)
Niektórzy twierdzą że ludzie nie patrzą na innych i nie zwracają nawet na nich uwagi - czy oby na pewno? czy takie coś dotyczy również młodych osób? nastolatków? młodych dziewczyn? według mnie nie.
Z jakich powodów mogą się ze mnie śmiać? na pewno nie z jednego, a z kilku naraz co po prostu nakłada się na siebie, 30 lat, zakola, wychudzone ciało, brak znajomych, niewychodzenie z domu praktycznie w ogóle, brak dziewczyny, mieszkanie z rodzicami - jestem skłonny uwierzyć że te powody nakładające się na siebie powodują że jestem na osiedlu obiektem drwin. Jestem również dość pewny że to że jest to małe miasto ma również w tym duży udział, w dużych miastach gdzie codziennie mijasz kogoś innego i gdzie życie kręci się dużo szybciej jest inaczej - nikogo nie interesujesz dopóki nie odwalisz czegoś grubego, w takich małych podkarpackich miasteczkach jest inaczej.
Spotkaliście się kiedyś z tym że ktoś z was drwił?
Marze o tym żeby przytyć, wyleczyć się z fobii, wyjechać najlepiej za granicę i uciec od tego miasta i tych ludzi i więcej ich nie spotkać, zacząć życie gdzieś indziej, od nowa, od zera. Mam nadzieje że ktoś to przeczyta i odpisze dziękuje.