Dopiero zaczynam swoja przygodę ze studiami.jestem na pierwszym roku.zajęcia mam co drugi weekend i juz boję się chodzić na nie.Mam problemy z ludzmi.Nie potrafię się z ludzmi dogadywać.w ten weekend mialem referat i musialem przedstawić go na glos przed całą salą.Oczywiście cały się trząslem ze strachu,byłem ogromnie spięty,to było straszne.przez takie sytuacje mam ogromna niechęc do szkoly i do nauki.Nalężę do grupy studentów starszych i wstyd mi jest za siebie i jestem zly na to ze nie potrafilem zachowac sie normalnie,tylko się denerwowalem i zlościłem.Nie radzę sobie poprostu i zastanawiam sie powaznie nad tymi studiami czy to byl dobry wybor.
aga_p napisał(a):Chciałam dzisiaj zaliczać śmiesznie łatwy przedmiot. Musiałam powiedzieć coś o stereotypie Francuza. I co? - pusta we łbie, ale coś tam dukam. Jak przyszło do warstwy językowej to już totalna amnezja, chociaż wcześniej pamiętałam różne takie powiedzenia i jak przyszłam do domu to oczywiście sobie przypomniałam. Babka mówi do mnie, żebym przyszła "jak się pani nauczy" i dowaliła jeszcze więcej do zaliczenia. Nie dość, że człowiek ma problemy to jeszcze wychodzi za takiego, co się nie uczy. Normalnie żyć się odechciewa. Choćby się chciało, nie da rady skończyć studiów.
Nie przejmuj się Też tak mam, przy ostatnim babka zrównała mnie z ziemią, ale właściwie nic nie powiedziałam, tak mnie to zestresowało.
Oczywiście nie zaliczyłam jednego przedmiotu, a poprawa we wrześniu
MHL napisał(a):Bylo isc na dzienne. Po prostu chodzilbys na najwazniejsze zajecia. Mozna olac wszystkie wyklady, zalatwic sobie zwolnienie z wf-u, a chodzic tylko na cwiczenia, laboratoria projekty itp. Zawsze masz literature do przedmiotu , jakies skrypty i podejrzewam ze znajdzie sie ktos kto kto bez wiekszych oporow udostepni notatki Ja studiuje tak 3 lata i srednia powyzej 3,0 jakos sie zawsze utrzymuje
To ja mam inne "dzienne", trzeba chodzić na wykłady, nie ma załatwiania zwolnień z wf-u, jest lekarz akademicki i on prawie nikogo nie zwalnia. Syllabusy i skrypty są zazwyczaj, niezależnie od trybu studiów. A wfu na zaocznych nie ma, to i zwolnień nie potrzeba.
Szukanie tego co najłatwiejsze (czyli możliwość opuszczania zajęć itd.) nie jest dobrym wyjściem, chociaż łatwiej będzie prześlizgnąć się przez całe studia.
No ale to nie zależy od trybu studiów, tylko od prowadzących przecież.
U mnie wykłady są obowiązkowe po prostu, niezależnie od tego, czy dostajemy wykłady w formie elektronicznej.
Zwolnienia tylko u lekarza akademickiego. To jest zwyczaj uczelni.
Ja nie narzekam, bo mnie nie stresuje pójście na wykład, im częściej chodziłam, tym było mi łatwiej. A wf - sama przyjemność, duży wybór, od zajęć indywidualnych po grupowe. Nieprzyjemnością było szukanie szatni, sali itd., ale jak już to poznałam to wiedziałam, że ten aspekt studiów nie będzie dla mnie problemem.
A powiedzcie mi jesteście nieśmiali lub macie fobię w związku z czym jak sobie radzicie.bo ja wlasnie wybralem studia zaoczne bo liczylem na to ze będzie mniej kontaktow z ludzmi i wogole pewna kolezanka ktora studiuje rzeżbiarstwo powiedziala mi ze się nie mam czym przejmowac bo do tablicy wcale nie bede brany a tu wszystko wyszlo na odwrót co zjazd to jestem brany do tablicy stres to jest dla mnie potworny,niewiem tez czy takie sytuacje nie będa powodowac u mnie nasilenia fobii ,bo juz zauwazylem ,ze od tego czasu gdy mialem ten referat a juz mineło 3 dni to byl potworny cios dla mojej psychiki.Moze wy macie inna fobię jesteście bardziej odważni ,rozmawiacie w klasach a ja jestem takim milczkiem .W domu luhaha czuje się bardzo swobodnie a w szkole staram się z nikim nie rozmawiac jestem odludkiem bo moja fobia jest silna.zatem pytam się czy jest sens?
Ja też się boję ludzi, podchodzenia do tablicy, referatów itd. Bardzo, tak że nie śpię 2 doby, jak coś nieprzewidywalnego jest przede mną.
Dlatego poznałam jedną osobę i było łatwiej, aż dziw, że ktoś tak podobny (tylko bez fobii) się znalazł. Wybrałam osobę i napisałam przez grono, żebyśmy się umówiły. Byłam już zdeterminowana, a sama bym nawet nie weszła na wydział.
Niestety z referatami i innymi takimi nic się nie zmieniło, wygłaszałam drżącym głosem, czasem nawet mi przerywano. Do tablicy prawie nie chodziłam, może 2 razy. Jak robiło się coś po kolei, np na angielskim albo jakimś takim warsztatowym przedmiocie - słabo mi było, chciałam uciec, odliczałam swoją kolejność. Ale wiesz z perspektywy czasu inaczej się mówi - jakoś to po prostu przetrwałam, bo nie było szansy, żeby zrezygnować - rodzice by mnie zabili, zresztą chciałam skończyć to co zaczęłam.
Sam musisz wiedzieć, czy chcesz studiować mimo stresu...
MHL napisał(a):Nie lubie mowic referatow albo zdawac egzaminow ustnych ( na szczescie u mnie na wydziale jest taki tylko z 1 przedmiotu i jest latwy do zdania przy pierwszym podejsciu). Placze mi sie wtedy jezyk, dostaje przyspieszonego bicia serca itp. itd.
Heh. Pamiętam swoje pierwsze zaliczenie ustne i słowa doktora "No niebardzo pan umie, ale już dam panu tą tróję, bo widzę, że mi pan zaraz zawału dostanie"
Oj tak. Moja koleżanka jak powiedziała panu z mechaniki,że ona się tym bardzo stresuje to jej powiedział,że zdrowie ważniejsze niż studia i jakoś zdała.
A mnie się włączało coś pt. Bo ja bardziej lubię inne przedmioty i uparcie przekonywałam, że nie bardzo to rozumiem, ale w innych przedmiotach jestem dobra. Ostatnio powiedziałam szczerze, że się stresuję, to facet spytał: a czym, mną? i obrócił to w żart.
Ale mam za sobą ponad 20 ustnych egzaminów i zaliczeń, i chyba mnie to cieszy. Nie wiem, jak przez to przeszłam.
To jeszcze nie jest z toba tak zle anikk.masz wiele odwagi,naprawde.U mnie jest cos takiego ze nie mogę się dostosować do sytuacji spolecznej.Gdy poznaję nowych ludzi jest wszystko ok ,chociaz takie poznawanie wywoluje we mnie blokadę psychiczna.a gdy znam sie z ludzmi już dłuższy czas nie potrafie sie z nimi zaprzyjażniać ,zamykam si e w sobie a w konsekwencji uciekam od ludzi.Kolega obok którego siedze w sali nie czuje się w mojej obecności dobrze bo ciężko oddycham i się stresuje.Zaczyna się to odbijać na naszych relacjach.Ostatnio się na niego pogniewałem,i on sobie pomyślal ,ze to przez oceny bo on dostal 3+ a ja 3 z referatow,natomiast to wcale nie bylo tak,on mojej patologii nie potrafi zrozumieć,bo to moje zachowanie jest bynajmniej dziwne,on sobie pomyślal ,ze to ja pogniewalem się na niego,a to JA ODCZUWALEM GNIEW po przeczytaniu tego referatu,bo to byl ogromny stres dla mnie,sytuacja być moze zabawna.on sam powiedzial mi ,że:"mam nie poukladane w glowie"powiedzial mi to na gg ale nie powiedział dlaczego.Zaczynam czuć się odizolowany i naprawde zaczynam się już bać tego ,tej szkoly na poważnie.
Goguś a chodzisz na terapię?
Bo ja na swoich studiach mam wiele osób które odczuwają stres. A przy tablicy jesteśmy na każdy zajęciach kilka razy w tygodniu. Widać od razu kto ma problem. Ale przez to każdy się do tej formy zając przyzwyczaił i nie ma problemu.
Tylko terapia pomoże.
Rzucając studia dajesz wygarnę lękowi, a sam jesteś przegrany.
Tak chodzę na terapię ale nie widze efektów pracy.spotkania mam co tydzień.biorę też silne leki m.in.asertin 150 który bardzo mnie przymula ale bez tego leku wiem ,ze bym dalej siedzial zamknięty w domu,duzo mi ten lek pomógł.jesli chodzi o terapie to terapeutka uświadamia tylko pacjenta o jego problemie,a problem musimy sami rozwiazać , to co się zakorzeniło we mnie trudno jest wykrzewić ,nie myśl sobie ,ze to takie proste.
Słoneczko wiem że nie proste. Ale ja wiem co do tej pory wypracowałam i jaką daje mi satysfakcję i ie czuje już takiego ograniczenia.
A jeśli terapeuta zły to zmień. Wiesz ja miałam szczęście trafić na dobrego od razu, a co lepsze podobnego w poglądach do mnie to mam nic porozumienia.
Ja chodzę na behawioralną. Mi pomaga.
Opisuję sytuację która wzbudza lęk. a Pani albo wypytuje mnie o to co ja uważam że może się zdarzyć i ona wypytuje dalej więc jak się naprawdę wydarzy to co się stanie i tak rozbraja bombę uświadamiając mi że nawet jak się coś złego zdarzy to naprawdę to nie wpłynie na mnie tylko stanie się normalną rzeczą. albo mówi mi że powinnam zmienić reakcję na dana sytuację i proponuje mi rożne rozwiązania reakcji na zaistniałą sytuację. Zawsze jej słowa się sprawdzają. Już czasem mnie męczy to że ona ma zawsze rację. A z drugiej strony się z tego śmieję.
Behawioralna uczy nowych zachowań. Bardzo dobra przy fobii.
Stres jest normalna reakcja organizmu. Stresu może zmniejsza, ale nie znacznie. Terapia daje pewność siebie a to dzięki niej stres jest mniejszy. Ciągle się stresuję; pracą , studiami, kredytem, zakładam firmę, wycedzam daleko ale mimo wszystko wiem że jak się tak łamię to mam satysfakcję. Bo w końcu okazuje się że nie ma czym. Wszystko się układa, jak nie dziś to jutro. Stres jest dobry jeśli mobilizuje, ale każdy ma obecnie jego nadmiar i to trzeba rozładować po przez hobby, muzykę kontakt z przyjaciółmi.
Ja mogę się do wszystkiego przekonać, tzn. poszłam na studia, uczestniczyłam w strasznych zajęciach polegających na autoprezentacji, nie wiem czy jest coś, czego nie dałabym rady zrobić, bo mam motywację. Jednak stres jest tak olbrzymi, że jak czegoś nie muszę to odpuszczam... Ale on wynika właśnie z braku pewności siebie, mam nadzieję, że terapia pomoże, bo nie chcę tak już do końca przekonywać się dniami i nocami, żeby coś zrobić a tylu fajnych rzeczy w ogóle się nie podejmować... dzięki za odpowiedź
heh, jak byłem w podstawówko-gimnazjum to mówiłem sobie: jak pójdę do liceum to wszystko się zmieni. Jak byłem w liceum to sobie mówiłem: jak pójdę na studia to dopiero zacznę życie. Teraz połowa studiów za mną, nie było tak jak sobie wyobrażałem. Najgorsze jest to, że to jest koniec. Po studiach już nie ma żadnej zorganizowanej instytucji. Pełna improwizacja. Boję się tego strasznie.