a ta psycholog nie probowała jakoś nawiązać z Tobą rozmowy, nie zadaje jakichś pytań szczegółowych, żebyś coś zaczął mówić? Jak ona reaguje na to Twoje milczenie?
Moj psycholog juz sie mnie tak nie boi jak na poczatku naszych spotkan.Ten niepokoj byl chyba jednak zarazliwy. Ja sie uspokoilem i ona tez
Dalej przerabiamy te konkretne sytuacje ktore zapisywalem na formularzach przez nia dostarczonych.Szukamy dowodow zaprzeczajacych mym konkretnym negatywnym myslom, szukamy alternatyw. Ogolnie o pozytywne myslenie chyba chodzi
Chcialbym sie pozniej zajac poczuciem wlasnej wartosci i gleboko zakorzenionych w glowie wierzeniach jak np. ze nudny jestem, nie mam nic do powiedzenia w towarzystwie itp.
Nie wiem czy mam jej sugerowac dalszy kierunek terapii, nie chcialbym w kompetencje babce ingerowac. Moze sama sie domysli
Szyszula napisał(a):a ta psycholog nie probowała jakoś nawiązać z Tobą rozmowy, nie zadaje jakichś pytań szczegółowych, żebyś coś zaczął mówić? Jak ona reaguje na to Twoje milczenie?
Z czym pan dzisiaj tutaj przychodzi? Co się stało, że pan milczy? Spytała tylko tak, a ja milczeniem odpowiedziałem.
Antyk jak nie masz o czym rozmawiać z panią doktor, to powiedz jej że piszesz na forum o fobi. Poopowiadaj jej o innych bo najtrudniej mówić o sobie.
Zazdroszczę Ci że poszedłeś do lekarza. Ja też bym chciał ale się wstydzę.
Szyszula napisał(a):a ta psycholog nie probowała jakoś nawiązać z Tobą rozmowy, nie zadaje jakichś pytań szczegółowych, żebyś coś zaczął mówić? Jak ona reaguje na to Twoje milczenie?
Z czym pan dzisiaj tutaj przychodzi? Co się stało, że pan milczy? Spytała tylko tak, a ja milczeniem odpowiedziałem.
Może zacznij od tego, że ciężko Ci jest o tym mówić, i że w ogóle masz problemy w kontaktach z ludźmi, może wtedy ona zacznie Ci zadawać jakieś pytania i wtedy jakoś się potoczy rozmowa.
Wyobrażam sobie, że to bardzo ciężko jest tak o sobie mówić, ale sam fakt, że się odważyłeś do niego pójśc to bardzo dużo. Ja tak jak szwagiersoc chciałabym ale nie mogę się przełamać.
Tez mi sie zdarzylo kilka razy przez chwile, jakas minute, nie wiedzialem co powiedziec (a raczej wiedzialem, ale mnie scisnelo w gardle) - jedyne rozwiazanie to miec przygotowane cos na kartce i przeczytanie tego, chocby niewiem jak by to bylo trudne, ewentualnie danie terapeucie do przeczytania. Badzmy szczerzy - siedzenie na terapii i nie mowienie nic, albo robienie 20 minutowych przerw to kompletny bezsens...
Szyszula napisał(a):Może zacznij od tego, że ciężko Ci jest o tym mówić, i że w ogóle masz problemy w kontaktach z ludźmi, może wtedy ona zacznie Ci zadawać jakieś pytania i wtedy jakoś się potoczy rozmowa.
Już tak mówiłem i to nic nie dało, ta kobieta po prostu o nic nie pyta, a jeśli już, to o te rzeczy wcześniej wspomniane lub np. o moje samopoczucie. I tyle. Guzik mi pomoże taka "terapia", tylko się niepotrzebnie denerwuję podczas wizyt...
Szyszula napisał(a):Może zacznij od tego, że ciężko Ci jest o tym mówić, i że w ogóle masz problemy w kontaktach z ludźmi, może wtedy ona zacznie Ci zadawać jakieś pytania i wtedy jakoś się potoczy rozmowa.
Już tak mówiłem i to nic nie dało, ta kobieta po prostu o nic nie pyta, a jeśli już, to o te rzeczy wcześniej wspomniane lub np. o moje samopoczucie. I tyle. Guzik mi pomoże taka "terapia", tylko się niepotrzebnie denerwuję podczas wizyt...
Też się jej spytaj czemu nic nie mówi. Albo jeszcze lepiej poszukaj sobie nowego psychologa, uprzednio informując tego (no, tą) starego, że masz gdzieś taką terapię.
I innych psychologów też mam gdzieś... indziej niż w moim mieście. Nie zamierzam tłuc się po Lublinie w poszukiwaniu lekarza, zresztą musiałbym szukać prywatnie, a na to mnie nie stać.
Powtórka z czwartku. Tym razem specjalnie nic nie mówiłem. Psycholog też mało co się odzywała. Zachęcam pana do mówienia o tym z czym pan tu przychodzi. A ja milczałem. Potem trzymałem prawą dłoń na kolanie i ruszałem palcem wskazującym. Pan wskazuje tym palcem na mnie, jakby mi pan groził, co?. Dalej milczałem. Panie Marcinie, co się dzieje, że nic pan nie mówi? Chce mnie pan ukarać swoim milczeniem? Strzał w dziesiątkę, pani Małgosiu
W czwartek kończę z tą szopką. Ze wszystkim kończę. Kupię sobie żyletki, pójdę do tej kobiety, a jeśli znowu spyta "z czym przychodzę?", to pokaże jej żyletkę i powiem, że po wizycie spuszczę sobie krew w jakimś ustronnym miejscu, gdzie nikt mnie nie znajdzie. I tak zrobię Żegnaj posrane życie, niech żyje nicość! 8)
Antyk. Nie dołuj się przez posraną panią psycholog. Tak kobieta nie ma pojęcia co robi. Po prostu ją zmień. Na tej stronie są bardzo dobre poradniki. Korzystaj z nich! Na pewno pomogą Ci bardziej niż ta głupia babka. Trzymaj się!
A właśnie, że przejdzie! Już mi przeszło. Głupio się z tym czuję, piszę publicznie, że się zabiję, a potem nagle zmieniam zdanie Jestem dziwniejszy niż jeszcze niedawno przypuszczałem...
Ja mówiłem o tym, że fobia sama nie przejdzie. Dół jak najbardziej może przejść, problem w tym, że prędzej czy później wróci jeśli nie weźmiesz się za siebie i nie zaczniesz pracować nad chorobą
Antyk zastanów się czy w takim wypadku jest jakikolwiek sens tam chodzić. Jeśli Ci to w ogóle nie pomaga, a z tego co widzę to wręcz przeciwnie. Radzę Ci zmienić lekarza, a jeśli to dla Ciebie duży problem(pewnie tak, jak dla każdego z nas) to zacznij używać poradników, które są na forum. One są naprawdę dobre
Zobaczymy. Może się wybiorę na wakacje do psychiatryka. Ale nie, tam też boję się iść... Muszę komuś rozbić głowę o chodnik, może wtedy mnie tam zamkną...
Zwjeszak napisał(a):Ej ćpko, jak nie przestaniesz milczeć na tych wizytach, to masz w ryja
Ja się zgadzam z Zwjeszakiem. Najtrudniej jest się przełamac. Potem poszło by na pewno gładko. Ale nie wiem czy Antyk nie zrezygnował z chęci przełamania się i czy takową posiadał
Źle. I tak będzie, bo we wtorek też niczego nie powiem. Nie chcę, boję się i nie wiem, co mam tej kobiecie mówić skoro ona prawie w ogóle się nie odzywa, nawet gdy gadam?