24 Maj 2011, Wto 15:15, PID: 255549
najbardziej to że sie izolujesz od swiata, od społeczenstwa dlatego że boisz się oceny i że coś z twoich czynow nie wyjdzie pozytywnie.
24 Maj 2011, Wto 15:15, PID: 255549
najbardziej to że sie izolujesz od swiata, od społeczenstwa dlatego że boisz się oceny i że coś z twoich czynow nie wyjdzie pozytywnie.
24 Maj 2011, Wto 22:04, PID: 255608
Czy fobia spoleczna ma cos wspulnego z nerwica lekowa
24 Maj 2011, Wto 22:58, PID: 255621
ta sama, duza grupa zaburzen psych? czy to wazne?
27 Maj 2011, Pią 18:16, PID: 255939
Mam pytanie czy sa leki które zmniejszja lub likwiduja objawy fobispolecznej??????????
27 Maj 2011, Pią 19:00, PID: 255941
tak, glownie SSRI, czasem benzo lub inne cuda
28 Maj 2011, Sob 0:34, PID: 255966
SuShimeN napisał(a):Mam pytanie czy sa leki które zmniejszja lub likwiduja objawy fobispolecznej?????????? Owszem lęki zmniejszają , ale odstawienie ich później jest b. ciężkie , najlepsza jest skuteczna terapia , dobry psycholog , psychiatra i odpowiednie nastawienie.
28 Maj 2011, Sob 14:37, PID: 256011
Czy da sie całkowicie wyleczyc z fobispołecznej?
28 Maj 2011, Sob 14:54, PID: 256017
_z_ napisał(a):Odstawiałem ssri i nie było wcale ciężko,co do benzo to słyszałem że uzależniają i tu z odstawianiem może być ciężko,ale nie miałem z benzo styczności więc trudno mi się wypowiadać na ten temat.A to że terapia i dobry psycholog to racja,bez zmiany myślenia leki nie pomogą za dużo.Chociaż mi ssri pomogły troche podreperować mózg Ze mną było już fatalnie,ssri pomogły mi wyjść z bagna Większa ilość serotoniny sprzyja odbudowie pewnych części mózgu.SuShimeN napisał(a):Mam pytanie czy sa leki które zmniejszja lub likwiduja objawy fobispolecznej?????????? SuShimeN napisał(a):Czy da sie całkowicie wyleczyc z fobispołecznej?Teoretycznie tak,w praktyce to trudno powiedzieć.Myślę że jest to jak najbardziej możliwe
28 Maj 2011, Sob 23:09, PID: 256144
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 28 Maj 2011, Sob 23:11 przez plamka123.)
ehhh w tym całym teście najgorzej jest z podrywaniem kogoś , nigdy tego nie robiłam bo bałam się jak cholera. Zabawne, jest dobrze dopóki sobie nie uświadamiam ze ktoś zaczyna mi się podobać, lub ze komuś się mogę podobać i wtedy pojawia taki wielki strach, wstyd i zażenowanie że nie jestem wstanie już nic zrobi ehhh to chyba nigdy się nie skończy.Czym bardziej mi się ktoś podoba tym strach jest większy,.
31 Maj 2011, Wto 21:07, PID: 256415
Nie gadałam akurat na ten temat z żadnym psychiatrą, ale to mnie raczej bardzo dotyczy. Zresztą gdybym nie miała tego problemu to by mnie nie było na tym forum
09 Cze 2011, Czw 20:10, PID: 257460
Witam!
Mój problem jest taki, że z jednej strony nie mam fobii społecznej, bo nie boję się np. porozmawiać z kolegami ze studiów czy nawet podejść do obcej osoby i o coś ją zapytać, ale te rozmowy są jakieś "nie takie". Kiedy inni ludzie rozmawiają, to często się śmieją, coraz bardziej się lubią itd. U mnie tak nie jest. Kiedy jestem w towarzystwie, to jakoś nie potrafię się zaangażować w tę rozmowę, jakoś mnie ona odpycha, mam ochotę skończyć tę rozmowę i już sobie pójść. Ale z drugiej strony przykro mi, że moje kontakty z ludźmi są takie tylko powierzchowne, na zasadzie: "Cześć, jak ci poszedł egzamin?" - i niewiele więcej. To jest właśnie taka sprzeczność, że chciałbym mieć lepsze kontakty z ludźmi, ale kiedy z nimi jestem, to jakaś siła mnie odpycha od rozmowy. Czy jest to jakaś choroba psychiczna? I jak to zmienić?
11 Cze 2011, Sob 18:25, PID: 257615
ufoludek napisał(a):te rozmowy są jakieś "nie takie". Kiedy inni ludzie rozmawiają, to często się śmieją, coraz bardziej się lubią itd. U mnie tak nie jest. Kiedy jestem w towarzystwie, to jakoś nie potrafię się zaangażować w tę rozmowę, jakoś mnie ona odpycha, mam ochotę skończyć tę rozmowę i już sobie pójść. Też mi to czasem doskwiera. Dochodzę do wniosku że najwyraźniej nie lubię ludzi, a wystarczy komuś to zasugerować to wtedy wszyscy wyskakują z triumfalnym "a widzisz ! to jak ci tak dobrze, to radź sobie sama !" X__X Z jednej strony chcę mieć jakieś kontakty z innymi a z drugiej kompletnie się to nie klei. Nie mam o czym z nimi na dłuższą metę rozmawiać. Inne poglądy, inne zainteresowania... dokąd można pytać o naukę i egzaminy jak sierota Czasem ludzie pieprzą takie głupoty, że po prostu nie ma o czym z nimi gadać. Albo nie bardzo jest jak zacząć, jak się umiejętnie włączyć do rozmowy. Tak sobie myślę że w miarę komfortowe życie wśród ludzi to unikalna umiejętność z którą trzeba się urodzić...
12 Cze 2011, Nie 19:39, PID: 257759
Definicja jest tylko potwierdzeniem tego co już dawno o sobie wiedziałem. Zresztą ciągnie się to już od podstawówki. Od zawsze bałem się i wstydziłem publicznych wystąpień, kontaktów z innymi ludźmi, itd.
Serafis napisał(a):Dochodzę do wniosku że najwyraźniej nie lubię ludzi, a wystarczy komuś to zasugerować to wtedy wszyscy wyskakują z triumfalnym "a widzisz ! to jak ci tak dobrze, to radź sobie sama !" Ja już dawno doszedłem do takiego wniosku. Kilku podłych ludzi przyczyniło się do tego, którzy wcześniej pogłębili moją fobie.
12 Cze 2011, Nie 19:44, PID: 257761
Serafis napisał(a):Z jednej strony chcę mieć jakieś kontakty z innymi a z drugiej kompletnie się to nie klei. Nie mam o czym z nimi na dłuższą metę rozmawiać. Inne poglądy, inne zainteresowania... (...) Czasem ludzie pieprzą takie głupoty, że po prostu nie ma o czym z nimi gadać. Mam dokładnie takie same odczucia! Ale na innym forum dali mi całkiem sensownie brzmiące wyjaśnienie: naszym problemem jest to, że myślimy mocniej lewą (logiczną) półkulą mózgu i próbujemy znaleźć jakś sens w rozmowach towarzyskich, które z definicji nie mają sensu! Dlatego nie potrafimy sobie poradzić z rozmową towarzyską, w której w ogóle jest nieważne, co się mówi, tylko czy ma pewny głos, wesołą minę i dobrą mowę ciała.
12 Cze 2011, Nie 19:59, PID: 257763
Serafis napisał(a):Nie mam o czym z nimi na dłuższą metę rozmawiać. Inne poglądy, inne zainteresowania... dokąd można pytać o naukę i egzaminy jak sierota Czasem ludzie pieprzą takie głupoty, że po prostu nie ma o czym z nimi gadać. Albo nie bardzo jest jak zacząć, jak się umiejętnie włączyć do rozmowy. Tak sobie myślę że w miarę komfortowe życie wśród ludzi to unikalna umiejętność z którą trzeba się urodzić... Zdecydowanie taka umiejętność bardzo by mi się przydała. Też stykam się na co dzień z ludźmi, z którymi nie mam wspólnych zainteresowań ani poglądów. Nie mam nic do powiedzenia na tematy, o które oni najczęściej opierają rozmowy. A jak już ktoś ciekawszy się znajdzie, kto zacznie interesującą dyskusję, to boję się odezwać, bo to przeważnie ludzie bliżej mi nieznani. Obserwując zachowanie niektórych, zupełnie nie czuję ochoty na wchodzenie z nimi w jakiekolwiek interakcje. Nie lubię przez to przebywać w towarzystwie ludzi. Zdążyłam ich już naprawdę znielubić, jednak wydaje mi się, że miło byłoby spotkać kogoś wartego uwagi... Z pewnością, miło by było, ale wtedy i tak moja nieśmiałość nie pozwoliłaby na żaden krok. I to właśnie najbardziej deprymuje.
13 Cze 2011, Pon 11:41, PID: 257827
Wczoraj rozmawiałem sobie na gg z pewną dziewczyną. Oczywiście to nie tak dobre ćwiczenie, jak rozmowa na żywo, ale nie mogłem chwilowo rozmawiać inaczej. Zresztą w tej rozmowie przez gg ujawnił ten sam problem, co na żywo. Otóż dziewczyna szybko stwierdziła, że rozmowa ze mną jest dziwna, a nawet że się mnie boi, ponieważ nie rozmawiam normalnie, tylko mówię książkowymi myślami. Nie rozumiałem, o co jej chodzi, więc dopytałem, co dokładnie ma na myśli. A ona przytoczyła jakieś tam powiedzonko arabskie, które ja wcześniej wrzuciłem do rozmowy jako żart. Nie rozumiałem, dlaczego nazwała to książkową myślą, bo ja tego nie znałem z żadnej książki, tylko z ustnego opowiadania, ale postanowiłem w dalszej rozmowie nie mówić nic ciekawego o innych krajach, zwyczajach, w ogóle tylko opowiadać o jakichś banalnych sprawach, np. jak się spóźniłem na autobus. I wtedy taka rozmowa się dziewczynie podobała.
13 Cze 2011, Pon 21:54, PID: 257897
ufoludek napisał(a):postanowiłem w dalszej rozmowie nie mówić nic ciekawego o innych krajach, zwyczajach, w ogóle tylko opowiadać o jakichś banalnych sprawach, np. jak się spóźniłem na autobus. I wtedy taka rozmowa się dziewczynie podobała. Przeraziłeś mnie a raczej ona. Ale to tylko potwierdza, że mamy rację. To nie do wiary, że ludzie naprawdę wolą gadać o czymś, co nie ma dłuższego terminu ważności niż 1 dzień. Ciężko jest spotkać kogoś, z kim rozmawiając ma się wrażenie, że czyta się ciekawą, inteligentną książkę. Może się mylę, ale zauważyłam, że głównie są to ludzie, którzy dbają o takie szczegóły typu polskie znaki. Zupełnie inna jakość rozmowy. I znajdź tu takich w realu jak nawet w necie to trudność.
14 Cze 2011, Wto 15:33, PID: 257959
A właśnie, jak gadełem z tą dziewczyną przez gg, to w pewnym momencie stwierdziła, że boi się, że nie rozmawia z człowiekiem, tylko z robotem. Ja zapytałem, dlaczego?! A ona odpowiedziała, że dlatego, że ja nie robię żadnych błędów w pisowni Musiałem się jej tłumaczyć, że nie jestem robotem i czasem też robię błędy i ostatnio mi psorka na kolokwium kilka błędów podkreśliła :-D
14 Cze 2011, Wto 16:38, PID: 257966
ciekawa masz te kolezanke na gg
14 Cze 2011, Wto 17:33, PID: 257971
dzisiaj napisz jej cos w stylu "loFFciAm Ju$tInKa XD" albo "bylem wczoraj na dobrym melanrzu i walnolem dziesienc browarkow, puzniej psiarnia chciala mnie spisac ale ucieklem do lasu". moze w ten sposob znajdziecie wspolny temat
15 Cze 2011, Śro 16:00, PID: 258072
ufoludek napisał(a):Wczoraj rozmawiałem sobie na gg z pewną dziewczyną. Oczywiście to nie tak dobre ćwiczenie, jak rozmowa na żywo, ale nie mogłem chwilowo rozmawiać inaczej. Zresztą w tej rozmowie przez gg ujawnił ten sam problem, co na żywo. Otóż dziewczyna szybko stwierdziła, że rozmowa ze mną jest dziwna, a nawet że się mnie boi, ponieważ nie rozmawiam normalnie, tylko mówię książkowymi myślami. Nie rozumiałem, o co jej chodzi, więc dopytałem, co dokładnie ma na myśli. A ona przytoczyła jakieś tam powiedzonko arabskie, które ja wcześniej wrzuciłem do rozmowy jako żart. Nie rozumiałem, dlaczego nazwała to książkową myślą, bo ja tego nie znałem z żadnej książki, tylko z ustnego opowiadania, ale postanowiłem w dalszej rozmowie nie mówić nic ciekawego o innych krajach, zwyczajach, w ogóle tylko opowiadać o jakichś banalnych sprawach, np. jak się spóźniłem na autobus. I wtedy taka rozmowa się dziewczynie podobała. Mam dosyć podobnie z osobami, które znam w realu. Na szczęście, wirtualnych znajomych jakoś trafniej sobie dobieram. Na twoim miejscu prawdopodobnie nie zawracałabym sobie głowy ową dziewczyną.
15 Cze 2011, Śro 16:18, PID: 258077
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 15 Cze 2011, Śro 17:02 przez ufoludek.)
Wirtualni znajomi nie zastąpią prawdziwych, a już zwłaszcza kontakt wirtualny z dziewczyną nie zastąpi prawdziwego. W każdym razie, skoro mi radzą, żebym się uczył w rozmowie uśmiechać i trzymać kontakt wzrokowy, to wirtualnie się tego nie nauczę. Tu trzeba naprawdę się z kimś spotkać. A ta dziewczyna daje taką możliwość, bo mieszka w moim mieście.
16 Cze 2011, Czw 22:43, PID: 258266
Jestem tu nowa, więc na wstępie wszystkich serdecznie witam
Nie wiem czy powinnam zakładać nowy temat, ale nie widziałam konkretnego miejsca gdzie mogłabym zadać to pytanie. Jeżeli takie miejsce instnieje, to oczywiście przepraszam za błąd Mam nadzieję, że mi pomożecie/poradzicie, bo już nie wiem co ze sobą zrobić. Postaram się pokrótce opisać mój problem. Mam 23 lata. Od bardzo dawna, jeśli dobrze się zastanowić, zaczęło się to około 5, 6 klasy szkoły podstawowej, cierpię na okropny stres. Zaczęło się od czerwienienia się przy każdej możliwej okazji, bez żadnego większego powodu. Wystarczy, że rozmawiałam z jakimś nauczycielem, czy autorytetem- od razu się czerwieniłam. Nie musiał to być zresztą ktoś "ważny", wystarczyło nawet dłuższe zainteresowanie pani ze sklepu. Po krótkim czasie doszła do tego kompletna niemożliwość publicznych wystąpień. Głos od razu zaczynał mi się trząść, nie mogłam tego powstrzymać. Kiedy w szkole recytowaliśmy wiersz, ja udawałam chorą, unikałam lekcji tak długo, aż ta sytuacja mnie omijała. Do tego oczywiście wszystkie "głupie" przypadłości, typu lęk przed telefonicznym zamówieniem pizzy, czy zadzwonieniem na informację, wstyd przed pójściem z chłopakiem na randkę, bo przecież "co będzie jak się zaczerwienie, albo zestresuję? Nawet nic przy nim nie zjem" itp. Paradoksalnie wcale nie uważam się za osobę słabą psychicznie, wręcz przeciwnie. Te moje przypadłości zaczęły okropnie utrudniać mi życie, zarówno osobiste, jak i np w szkole. Nie chciałam unikać wykonywania różnych ambitnych zadań, tylko dlatego bo np się zaczerwienię czy zestresuję. Zaczęłam sama wywoływać sytuacje, których wcześniej się obawiałam. Dziś jestem już trochę "zahartowana". Nie czerwienię się przy każdej możliwej okazji, w zasadzie zdarza mi się to średnio dwa razy do roku Jestem studentka, na dwóch kierunkach zresztą, więc na co dzień mam do czynienia z wieloma osobami. Przy spontanicznych wypowiedziach na zajęciach głos mi się nie łamie, stres mnie nie zżera. Często wybieram egzaminy ustne zamiast pisemnych- na początku był to dla mnie koszmar, nie mogłam nic z siebie wykrztusić. Po trzech latach chodzenia w większości na ustne, jest to dla mnie sytuacja w miarę normalna, stres oczywiście jest, ale nie jest on obezwładniający, staram się go "zagadać" tzn nie przejmuję się nim i mówię co wiem, a on szybko mija. Teoretycznie nie jest ze mną źle. Nadal jednak pozostał np. problem publicznych wystąpień. Dzięki Bogu nie miałam jeszcze "zaszczytu" wygłaszana żadnego referatu, zawsze było to dobrowolne, a ja nigdy się nie zgłaszałam. Kiedyś na ćwiczeniach profesor poprosił nas o czytanie jakiegoś tekstu, po kolei. Ja wymówiłam się bolącym gardłem, bo nie byłabym w stanie wydusić słowa. Zdaję sobie jednak sprawę, że prędzej czy później taka sytuacja mnie spotka, a ja nie będę potrafiła jej sprostać. Niedawno szukając sposobu rozwiązania mojego problemu, natknęłam się na kilka informacji o fobii społecznej. Zaskakująco dużo pasowało właśnie do mnie. Zrobiłam nawet dołączony test, o dziwo wyszło mi w nim 100 pkt co rzekomo silnie wskazywało na fobię. Z jednej strony wiem, że wiele moich zachowań może do tego pasować, ale jednak wiele z nich może ją też wykluczać. Przez otaczające mnie środowisko jestem postrzegana jako odważna, pewna siebie i znająca swoją wartość osoba. Tylko najbliźsi wiedzą o tych "defektach". Myślicie, że mogę mieć fobię? Jeśli tak, to co z tym zrobić? Czy istnieją jakieś metody pozbycia się tego "stresu" czy lęku? Nie chcę brać leków, może to naiwne, ale wierzę, że ciężką pracą, sama mogę to przezwyciężyć. Wybaczcie, że tak się rozpisałam. Chciałam jak najjaśniej wytłumaczyć sytuację Pozdrawiam!
16 Cze 2011, Czw 22:53, PID: 258269
Psychoterapeuta może pomóc a jak nie to zainteresuje się terapią richardsa
11 Gru 2011, Nie 3:18, PID: 282824
Ja to się chyba trochę sama nakręcam na tę fobie. Myślę, że mam zadatki na nią, ale póki co jestem jeszcze daleko. Uświadomiłam sobie to chyba dopiero na tym forum, co jest dla mnie pocieszające, jednak jeśli nie zacznę już działać to to pocieszenie się na nic nie zda.
|
|