19 Gru 2010, Nie 23:54, PID: 232416
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 19 Sty 2012, Czw 18:20 przez aga_p.)
bvxxbcv
20 Gru 2010, Pon 0:55, PID: 232423
Dla mnie udany związek to podstawowy wyznacznik szczęścia w życiu. Dlatego jestem nieszczęśliwy póki co
20 Gru 2010, Pon 13:37, PID: 232454
aga_p napisał(a):Ja się tu zgodzę z Emmą. Znam wiele osób, które są bardzo śmiałe i otwarte, które bez trudu mogłyby kogoś zranić, jeśliby chciały. Ale nie chcą. I ja raczej takie zachowania nazywałbym wrażliwością. Bo jednak fobik nie może [w tym wypadku] chcieć lub nie chcieć, lęk jest zbyt wielki. Jego decyzje nie są podyktowane wrażliwością, a lękiem. I nie zgadzam się z tym, by lęk wynikał z wrażliwości. Lęk może mieć wiele przyczyn, począwszy od traumatycznych wydarzeń, do uwarunkowań genetycznych. Lęk przed mówieniem prędzej wiązałbym z niskim poczuciem własnej wartości, niż z tak pojętą wrażliwością, choć jak mówiłem, przyczyn może być mnóstwo.Emma napisał(a):Sądzę, że istnieje granica między lękiem a wrażliwością..Ale jedno z drugim jest związane. Ci, co są bardziej wrażliwi, boją się, bo lęk wynika z większej wrażliwości. Niewykluczone zresztą, że rodzajów wrażliwości można wyróżnić wiele [np. wrażliwość muzyczna, smakowa itd.], trochę jak z inteligencją. Ja bym jednak wrażliwość wiązał raczej z rozwiniętą empatią, co wiąże się nierozerwalnie z wrażliwością na ludzką krzywdę. Choć w gruncie rzeczy obydwoje mamy rację i mylimy się zarazem bo, jak pisałem... Fobiczny777 napisał(a):[...] słowo "wrażliwość" już tak się wytarło i oklepało, że właściwie trudno mu nadać jakieś konkretne znaczenie.Tak więc dyskusja na ten temat zupełnie traci sens. W ogóle to w tym wypadku słowo "wrażliwość" uważam za jakiś termin zastępczy, zamydlający oczy. Zamiast dojść do prawdziwych przyczyn, zatrzymujemy się na słowie "wrażliwość" [które nic nie oznacza] i przestajemy dalej drążyć, bo wszystko wydaje się wyjaśnione. Dodatkowo tego typu postawienie sprawy może zniechęcać do dalszej walki z fobią społeczną, no bo skoro przyczyną jest wrażliwość, to widocznie tak musi być i tak jest okej. Takie rozumowanie może nawet fobika stawiać na piedestale - jako tego wrażliwego pośród bandy bezduszników - a niesłusznie.
20 Gru 2010, Pon 16:35, PID: 232473
A może opisz, czym dla Ciebie jest wrażliwość, w jakich sytuacjach najbardziej się objawia, powodując lęk...?
20 Gru 2010, Pon 17:00, PID: 232477
a taka wrażliwość jak na piękno otoczenia, spokojną muzykę, dźwięki w tle (przyrody), na zmysłowość albo na cierpienie nawet obcych ludzi (psychicznie czy fizyczne) ?
21 Gru 2010, Wto 1:49, PID: 232568
Artykuł o uwodzeniu. Zamieszczam tu link do trzeciej podstrony, bo uważam, że to, co tu jest napisane jest ważne. Żeby skorzystać z reszty, trzeba mieć gadane, potrafić kłamać i dążyć do celu. No ale są to cechy, które można w sobie wyrobić, przynajmniej do pewnego stopnia. Poza tym nie sądzę, żeby te porady wystarczyły na dłuższy związek, bo ile można opowiadać i słuchać trzech wesołych historyjek ze swojego życia. Bo jeśli ktoś ma tylko trzy takie, to o czym mówić później? Dramat jest za to, kiedy nie ma się żadnych.
http://facet.onet.pl/impulsy/artykuly/ja...tykul.html
21 Gru 2010, Wto 12:33, PID: 232603
W ogóle prowadzenie "ciekawszego" życia ma wpływ nie tylko na związki damsko - męskie, ale i na kontakty z tą samą płcią. Np. ostatnio rozmawiałam z koleżanką i ona zaczęła mi opowiadać o swojej pracy, o swojej poprzedniej pracy, o tym, co robiła w Andrzejki. Czułam się głupio, bo nie wiedziałam, co ja mogę jej opowiedzieć.
Czyli słusznie zwrócili na to uwagę.
21 Gru 2010, Wto 13:18, PID: 232614
znam na pamiec wszystkie teksty o podrywaniu i daje rade w tym, ale rzeczywiscie trzeba miec ciekawe zycie zeby moc o czym gadac, nawet niekoniecznie na teraz, a kiedys też, ale ile mozna zyc przeszloscia?
21 Gru 2010, Wto 13:28, PID: 232617
Obycie towarzyskie, a więc umiejętność swobodnej rozmowy ze wszystkimi można w sobie wyrobić, ale trzeba "bywać"...sama teoria jest marnym nauczycielem. Dyskutowałabym jednak o zasadności opierania kontaktów międzyludzkich, w tym z płcią przeciwną na kłamstwie.. Osoba, która z natury nie kłamie nie zmieni zasad i jednocześnie będzie utzymywała dystans do tych, którzy mijają się z prawdą. Tolerujemy wiele, ale na bliskich nam ludzi wybieramy tych, którzy mają podobne wartości.
Chyba, że istotą kontaktów z płcią przeciwną ma być zabawa i gra. Tu dopuszcza się i stosuje się różne formy sztuki uwodzenia. Jeśli obie strony o tym wiedzą...w końcu są dorośli... 8)
21 Gru 2010, Wto 13:32, PID: 232618
na kłamstwie nie mozna niczego budowac, a napewno nie podrywu, to zbyt płytkie (jak całe słowo "bajer") choc małe kłamstewka NA POCZĄTKU są mile widziane, by chociaz troche nadrobic to, czego w ogole chyba w sobie nie mamy... byle potem nie wpływały na znajomosc
22 Gru 2010, Śro 17:54, PID: 232886
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 26 Gru 2010, Nie 15:44 przez freddy_krueger.)
Spróbuje ktoś zdefiniować pojęcie kobiety wiernej i uwarunkowań niezbędnych do jego zaistnienia?
Editka: temat wyczerpany po 4 dniach Kobieta i wierność, dwa antagonistyczne pojęcia. Pozdrawiam.
01 Sty 2011, Sob 14:16, PID: 234322
Jednym słowem tragedia!!!!
03 Sty 2011, Pon 8:19, PID: 234486
freddy_krueger napisał(a):Spróbuje ktoś zdefiniować pojęcie kobiety wiernej i uwarunkowań niezbędnych do jego zaistnienia? Powiedział bym freddy_krueger i znajomość kobiet...również antagonistyczne pojęcia. Teraz Uwaga : Pojęcie wierności jest nieżalezne od Uwaga ! Płci Są i wierne kobiety i wierni faceci jak i odwrotnie. Ale jak wy sobie wmawiacie że tylko kobiety są nie wierne to życzę szczęścia i kolejnych sylwestróww szerszym gronie niz tyko wy i teorie wierności.
03 Sty 2011, Pon 15:08, PID: 234515
Marciano i znajomość życia to też antagonistyczne pojęcia Dążysz do konfrontacji, odwagę się chwali, choć w tym wypadku to autodestrukcja.
Wracając do tematu, pytanie zadałem kilka dni temu, kto chciał mógł odpowiedzieć. Nikt nie chciał tracić na to czasu, trudno. Zakończyłem edytką i jednym zdaniem. Nie odniosłeś się do tego, cóż... w takim razie ja nawiążę do Twojej wypowiedzi. Przyznam Ci racje - wierność nie do końca zależy od płci. Ale nie obchodzi mnie co robią inni mężczyźni, nie szukam sobie żadnego, jestem hetero (jak widać nie wszyscy są, toleruje to więc, choć nie muszę tego pochwalać). Wśród znajomych miałem niejednego "gada" - zdradzacza czy uwodziciela, wykorzystywacza. Ale nie są oni tematem w tym momencie. Swoją drogą temat "z płcią przeciwną" wyklucza rozmowy o relacjach homoseksualnych. P.S. Gratuluję Ci Sylwestra w szerokim (pewnie nie tylko kobiecym) gronie. Sukces godny pozazdroszczenia. Życzę Ci kolejnych tak wspaniałych osiągnięć w innych dziedzinach życia. Jesteś urodzonym zwycięzcą i posiadaczem najlepszego sposobu na życie. Tymczasem pozwól że ja będę wytrwały w swych postanowieniach, i spełnienie życiowe ogłoszę cicho w swym sumieniu, dopiero po długim czasie obecności w nim kobiety. Tej Wartej, która jeszcze chyba nie istnieje. "Swędzą" mnie ręce i dałem się sprowokować. Jednak żaden lek nie wyciszy pewnych tematów. Szkoda
04 Sty 2011, Wto 5:30, PID: 234615
marciano z freddy_krueger i chęć usłyszenia siebie oraz zostawiania sobie przestrzeni to ... czy ja przypadkiem nie spamuję? (a te docinki to po co? )
freddy_krueger, co do niewierności kobiet, to masz zdanie na podstawie własnych doświadczeń, czy wynika to z jakich uwarunkowań społecznych, czy kulturowych, czy jeszcze jakichś innych? Bo akurat, jak patrzeć na rolę i funkcję obu płci, to wydawać by się mogło, że inny będzie "rozkład wierności". Kontynuować prosiłbym w wątku dotyczącym tego tematu, jeśli takiego nie ma to utwórz, możesz tam od razu też dopisać swoje żale, pamiętając o poszanowaniu wzajemnym (czyli np. nie uogólnianiu ). (A napisałem o żalu, bo to widzę w Twojej wypowiedzi.)
09 Sty 2011, Nie 0:33, PID: 235104
U mnie jest tak, że ja od mojej lubej się po prostu uzależniłem. Wszędzie chodzimy, wszystko robimy razem. Wcześniej byłem typem samotnika, zawsze wszędzie sam, ciągle siedziałem w domu. Ale może od początku: gdyby nie Ona związek by nie istniał. To ona sie pierwsza we mnie zakochała... i jakoś tak była jedyną osobą przy której się czułem 'na luzie'. Nie wiem czemu akurat Ona...ale tak po prostu jest.
Problem jest w tym, że jak sie kłócimy(bo w związku fobikiem juz nie jestem! potrafie wyrzucic z siebie co mi sie nie podoba i ogólnie 'to ja nosze spodnie' ) to sobie nie radze. Ona siedzi w domu, ja w swoim i chociaż wiem, że zawiniła nie mogę sie opanować żeby do niej zadzwonić, przeprosić ją, żeby już do mnie przyszła, żeby było dobrze. Strasznie źle sie z tym czuje.. mam ochotę wziąźć nóz i sobie podciąć żyły, pojechać do szpitala i może to by spowodowało pokój między nami.. Już wcześniej cie ciąłem to sie przychylnym okiem na mnie patrzyła ale obiecałem jej, że już tego nie zrobie. Wiem, że może w złym temacie, na złym forum i nie na poziomie ale i tak nie mam nikogo komu miałbym się wyżalić...
09 Sty 2011, Nie 23:30, PID: 235178
A ja niedługo jadę do tej dziewczyny, o której pisałem kilka stron temu. Zaproponowałem jej "odwiedziny" i się zgodziła W ogóle czuję dreszczyk podniecenia, bo to chyba mój pierwszy tego typu samodzielny wyjazd do obcego miasta... z jedną znajomą ;-)
12 Sty 2011, Śro 23:26, PID: 235482
Bravo za odwagę.Żeby się spotkać z kobietą trzeba mieć odwagę,mnie jako osobie z blokadami ciężko jest porozmawiać z obca kobietą.naprawdę uważam to za wielki wyczyn,ale przeciez ludzie się spotykaja,wiąża na całe życie.Żeby umieć podejść do kobiety trzeba ćwiczyć ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć pokonywanie swojego lęku a najlepiej jest przebywac w śród kobiet,niewiem może pracować z nimi.W ciągu swojego marnego zycia udało mi się mieć przyjaciółki ,znajome.Jednak jak do tej pory nie udało mi się spotkać prawdziwego szczęścia,prawdziwej miłości,kogoś kto uskrzydli moje życie i nada mu barw.W miare upływu czasu ,bo czas przecież goni,nadziei na prawdziwy związek jest mało....no ale pociesze się tym ,że gdzies tam jest druga moja polowa.
13 Sty 2011, Czw 15:32, PID: 235508
goguś napisał(a):Jednak jak do tej pory nie udało mi się spotkać prawdziwego szczęścia,prawdziwej miłości,kogoś kto uskrzydli moje życie i nada mu barw.W miare upływu czasu ,bo czas przecież goni,nadziei na prawdziwy związek jest mało to prawda czasem myślę, że przegapiłam swoją szansę gdzieś po drodze, a teraz jest już za późno... i niestety wiem, ze z własnej winy mam nadzieję, że Tobie się uda
13 Sty 2011, Czw 17:22, PID: 235511
nigdy nie jest za późno.
13 Sty 2011, Czw 17:42, PID: 235512
Chudy ma racje. Ja pomimo fobii ciągle próbowałem kogoś spotkać, poznać, może wystąpienia publiczne są straszne, podrywanie w klubie, ale jak ktoś nawet nie spróbuje na neutralnym gruncie to nic dziwnego ze uważa, że przegapił swoją szansę.
14 Sty 2011, Pią 10:56, PID: 235595
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 14 Sty 2011, Pią 11:05 przez AmeliaBlush.)
Problem nie tkwi w poznaniu kogoś, to się może zdarzyć wszędzie w klubie, na przystanku, w bibliotece itd. Prawdziwym wyzwaniem jest pozwolenie tej osobie na zostanie dłużej, to zawsze niesie za sobą mnóstwo komplikacji...
Wiem, że wina leży po mojej stronie i pretensje mogę mieć tylko do siebie. :-) |
|