10 Kwi 2008, Czw 23:16, PID: 19338
Właśnie, wystarczy mieć ukończone 15 lat
10 Kwi 2008, Czw 23:16, PID: 19338
Właśnie, wystarczy mieć ukończone 15 lat
11 Kwi 2008, Pią 13:06, PID: 19393
Zależy co macie na myśli ..... wole nie wnikac
11 Kwi 2008, Pią 13:36, PID: 19396
Cytat:Znaczy tak, powiedział, że możemy tak pogadać iść na pizze, ale nic więcej w sensie wiesz o co chodzi, jeszcze za młoda jestemto miło z jego strony że o wszystkim już pomyslał na zaś A podobno samobójcy i zakochani nie myślą o jutrze Cytat:sumie to dziwne, bo jak się kogoś kocha, to raczej nie próbujeto żeby chodzić ze sobą trzeba się kochac, koleś jeszcze młody jest to chce wszystkiego spróbować tzn. tak prawdopodobnie myślą normalni ludzie ma się rozumieć Myśle, że nie ma co tego traktować za poważnie, koleś po prostu d*py sobie szuka, widoczne jedna długo go trzyma w niepewności i zaczyna powątpiewać w sens związku
11 Kwi 2008, Pią 14:30, PID: 19410
hmmm trochę w tym prawdy jest, ale... chyba się nie zrozumieliśmy, przeciez nie powiedziałam, że mam z nim chodzić hehe, bo napisałeś, że żeby z kimś chodzić, trzeba kogoś kochać , o chodzeniu nic na razie nie wspomniał
Ale dziękuje za rady 8)
11 Kwi 2008, Pią 14:41, PID: 19411
nitka napisał(a):chyba się nie zrozumieliśmytak to prawda... Cytat:w sumie to dziwne, bo jak się kogoś kocha, to raczej nie próbuje zapraszać inną osobę do kina... nie wiem, przynajmniej ja bym tak nie potrafiła, może do niej nic nie czuje?chodzi mi o to, że skoro jest z jakąś panieną to nie znaczy, że ją musi kochac - jak to ujęłaś, niekoniecznie musi chciec za nią życie oddać...to że zaprasza inne dziewczyny do kina może nawet świadczyć, że ma ją w d*pie... Wkońcu kumple nie dadzą ci tego co koleżanka 8) dobrze też zarezerwować sobie jakiś towar 8)
11 Kwi 2008, Pią 15:17, PID: 19413
Heh no nie powiedziałabym, że ma ją w du**ie, mi powiedział, ze zabiegał o nią 3 lata, z reszta mieszkają obok siebie, znają się od dziecka, watpie, że się do niej nie przywiązał
Jak się pytam co u dziewczyny, zawsze odpowiada, ze świetnie, może to na pokaz.... nie wiem..
11 Kwi 2008, Pią 15:55, PID: 19421
nitka napisał(a):Heh no nie powiedziałabym, że ma ją w du**ie, mi powiedział, ze zabiegał o nią 3 lata, z reszta mieszkają obok siebie, znają się od dziecka, watpie, że się do niej nie przywiązał A skąd wiadomo, że nie kłamie z tymi latami ? Przyznaję, ze najbardziej podoba mi sie punkt widzenia Niereda, i że uważam tak samo.
11 Kwi 2008, Pią 18:32, PID: 19437
nie kłamie, bo go widziałam
11 Kwi 2008, Pią 18:45, PID: 19438
Dwa pytania:
1. On ci powiedział, że jesteś za młoda, i dlatego chodzicie tylko na tę pizzę? 2. Ta dziewczyna wie o „was” ? nitka napisał(a):na prawdę przesympatyczny człowiek A zinteresowałabyś się nim, gdyby to był „obleś” ? Niezależnie od twoich odpowiedzi, i tak uważam, że on coś kombinuje .
11 Kwi 2008, Pią 18:57, PID: 19442
Ja tylko cytowałam
nitka napisał(a):a nie żaden "obleś" Z prośbą o tłumaczenie, nie do mnie sie zgłaszać .
12 Kwi 2008, Sob 15:29, PID: 19526
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 13 Kwi 2008, Nie 8:30 przez Nitka.)
niee, oj wy meczycie mnie pytaniami hehe, ale dziękuje za zainteresowanie To było tak.. Rozmawialiśmy i tak wyszło, że praktycznie nic o sobie nie wiemy. no i wyszło, że na gg to i tak człowiek się nie pozna, ale powiedział, że jestem za młoda, a ja sie pytam na co?, na spotkanie? , a on, że na nooo ekhm, a ja mówię, że co on sobie ubzdurał, że nie ma mowy o takich rzeczach! , a on powiedział, że tak mu tylko przez głowę przeleciało... ale na kino spoko . Praktycznie nasza rozmowa tyczy się motoryzacji hehe, więc ? Aha, co do dziewczyny, to nie wiem, nie rozmawiam z nią, ale po co ma wiedzieć, przecież nic między nami takiego, żeby jej o czymkolwiek mówił, nie wiem.. Hehe, tak Neiro, też uważam, że coś jest nie tak, ale jeszcze nie wiem co on kombinuje, dlatego musisz mi pomóc
14 Kwi 2008, Pon 6:21, PID: 19682
nikt mi nie odpowie?
14 Kwi 2008, Pon 6:55, PID: 19684
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 14 Kwi 2008, Pon 6:55 przez Neira.)
Dopiero teraz zauważyłam, ze zostałąm wymieniona w poście powyżej .
A dziś to sobie myślę, o tym chłopaku, że... On liczył na spotkanie pewnego rodzaju, ale ty go ostudziłaś, i było mu głupio powiedzieć "Aha, to na razie" . Ja bym go wzięła na przetrzymanie, i wtedy by się okazalo o co mu chodzi (tak, tak, radzę mimo tego, ze nigdy nie miałam takiej sytuacji, i strasznie mi z tego powodu głupio... Najlepiej będzie, jak olejesz tego posta Nitko ).
14 Kwi 2008, Pon 13:04, PID: 19702
Był taki chłopak…niestety był Poznałam go przez kumpelę (jak ja nie lubię swatek). Na początku nie chciałam się zgodzić, że niby jakieś zdjęcie mam dać czy nr telefonu. O nie! To nie dla mnie! W końcu koleżanka sama dała mu mój nr no i napisał…nie wiem co ona mu o mnie naopowiadała, ale chciał mnie poznać Jeszcze nie wiedział co go czeka myślał że jestem normalna no więc po paru smsach poprosił o spotkanie! No nie musze wam tłumaczyć jaki to dla mnie szok był!!! To pierwszy chłopak, z którym miałam się spotkać. Biłam się z myślami, ale stwierdziłam, że nie będę się wymigiwać, że w końcu muszę się przemóc i zgodziłam się.
W autobusie mało zawału nie dostałam tak strasznie się stresowałam. „Oby tylko zrobić dobre wrażenie” jak sobie teraz o tym myślę to śmiać mi się chce. Oczywiście na oczy kolesia nie widziała, no więc czekam w umówionym miejscu i obczajam, czy już przyszedł, czy to ten, czy nie ten. W końcu jeden zwrócił moja uwagę (to chyba intuicja ), ale siadł sobie na ławce obok. „No nie, no tak to się nie będziemy bawić, że to niby ja mam podejść pierwsza?! Ja?! Fobik?!” ciśnienie mi podskoczyło, no ale podeszłam i nawet się pięknie, ładnie przywitałam. Fajnie było usłyszeć, że mam ładne oczy (choć do teraz nie wiem jak to obczaił skoro prawie w ogóle na niego nie patrzyłam) no i kwiatuszek oczywiście! Okropecznie to miłe było, a potem… potem to była klapa, więc dalej nie pisze byliśmy jeszcze raz na spacerze i w kawiarni (moje przekleństwo). Zaprosił mnie jeszcze na ognisko, na które nie mogłam pójść i…od tego czasu cisza w eterze... Oj zabolało…bo naprawdę go polubiłam…dlatego nie chcę żeby bolało znowu, wiec wolę już nie próbować i niech zostanie jak jest. Wolę być sama niż przeżywać potem takie schizy jak wtedy. W końcu bycie samotnym to nic złego…i są nawet tego plusy…hmm…tylko dlaczego nie mogę wymyśleć nawet jednego???
14 Kwi 2008, Pon 13:05, PID: 19703
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 14 Kwi 2008, Pon 13:07 przez Nitka.)
Hmmm spotkanie jakiego rodzaju? sprecyzuj swoją odpowiedz .
nieee ja go nie ostudziłam, on sam powiedział, że nie liczy na ekhm wiesz o co chodzi, a ja powiedziałam, że bardzo dobrze, że na spacer takie tam, do kina jest OK , zeby się po prostu poznać , znaczy się to on mi powiedział, że żeby się poznać to można iść ewentualnie do tego kina, bo przez gg tyle co my rozmawiamy, to i tak człowieka nie poznasz 8) Dać na przetrzymanie, jak?
14 Kwi 2008, Pon 14:07, PID: 19707
Się poznawajcie dalej, a co z tego będzie, to ja już nie wiem
nitka napisał(a):nieee ja go nie ostudziłam, on sam powiedział, że nie liczy na ekhm wiesz o co chodzi Ja nie wiem. A ty wiesz ? Ca za cenzuralny temat... Wiadomo, że chodzi o seks, prawda? Wszyscy to wiedzieli? To dobrze .
14 Kwi 2008, Pon 14:39, PID: 19709
Ja nie wiedziałam
14 Kwi 2008, Pon 14:56, PID: 19713
Neira napisał(a):Wiadomo, że chodzi o seks, prawda? Wszyscy to wiedzieli? To dobrze .Bylem przekonany, że o cukierki Z płcią przeciwną. Tak. Przeciwną. Widzę pewien postęp od jakiegoś czasu, przynajmniej już nie robię z siebie kompletnego idioty w rozmowie ze znajomymi dziewczynami, w tym tempie może sobie znajdę dziewczynę za parę lat. Od kilku tygodni czepia sie mnie jakiś dziwny optymizm, chociaż potwornie napieprza mi wątroba, może to jakiś objaw uboczny choroby, jaka by ona nie była.
20 Kwi 2008, Nie 8:55, PID: 20407
Hmm, przeczytałem cały temat tzw. jednym ciągiem i oczywiście mam wrażenie jakbym ja sam to wszystko napisał...
Nie zliczę ile to razy, widząc np. w autobusie interesującą dziewczynę, stałem jak sparaliżowany, nie mogąc wydukać z siebie nawet banalnego "cześć". Już widziałem siebie "palącego cegłę", gadającego głupoty, wywołujące pobłażliwy uśmieszek na anielskiej twarzyczce niedoszłej wybranki. Oczywiście była to tylko moja wyobraźnia, chociaż.....nigdy się nie dowiem, bo do żadnej rozmowy nigdy nie doszło. Zamiast spojrzeć w stronę dziewczyny/kobiety, uśmiechnąć się chociaż, przyjmowałem pozę chłodnego, niezainteresowanego otoczeniem kolesia, tracąc łatwo szansę za szansą. W takiej bezczynności spowodowanej paraliżującym strachem, "radośnie" minął mi okres liceum. Podczas studiów było trochę lepiej, kilka razy się umówiłem nawet, za każdym razem czując się jak kompletny idiota. Jak jest dzisiaj? Otóż w 2001 roku przypadkowo spotkałem kobietę, którą poznałem kilka lat wcześniej i ta kobieta.....jest dziś moją żoną od 6 lat prawie . Ta kobieta okazała się miłością mojego życia, wspiera mnie, rozumie, choć wiem,że często ciężko jest jej mnie znieść. Nie cierpi na fobię, mimo to rozumiemy się bez słów. Udowodniła, że mogę na niej polegać i przekonała, że mam szansę na pozbycie się fobii.Mamy dwóch synów, którym na każdym kroku powtarzam jak bardzo ich kocham, jacy są wspaniali, zdolni itp., budując w nich wysokie poczucie własnej wartości, które uchroni ich - mam nadzieję - od życia w poczuciu beznadziei. Dzisiaj jestem w trakcie lekoterapii (sertralina + alprazolam doraźnie) i wybieram się na psychoterapię, o przebiegu której będę Was na bieżąco informował. Sorry za przydługą wypowiedź i za kilka wątków jednocześnie, ale napisałem to wszystko, aby wszystkich Was, którzy cierpią, podnieść na duchu. Nie traćcie nadziei Pozdrawiam serdecznie.
20 Kwi 2008, Nie 9:24, PID: 20411
Wszyscy próbują mieć nadzieję Dzięki za wsparcie
20 Kwi 2008, Nie 20:03, PID: 20483
o kurfa fobik z zoną i dziećmi. Jesteś wyjątkiem Nie wiem jak do tego ci sie udalo dojsc ale gratulacje
20 Kwi 2008, Nie 20:14, PID: 20486
A mnie to nie dziwi. Prawidziwa miłość jest w stanie wszystko przezwyciężyć
tzn. mam taką nadzieję
20 Kwi 2008, Nie 20:56, PID: 20495
Mario, nic innnego jak pogratulować
Jeżeli chodzi o mój przypadek to zależy... Niedawno byłem na spacerze z koleżanką która znam bardzoo długo, wogóle sie nie denerwowałem tylko czasami zapadała ta"niezreczna" cisza Czasami zdarzyło mi się jąknąć ;] Jeżeli chodzi o nowo poznane to pożal się boże. Nie umiem z siebie wykrztusić ani slowa, robie sie cały czerwony, poce się jak diabli i każde tego typu spotkanie kończy się dla mnie źle... |
|