Ciężko w tych czasach o przyjaźń... Czasami mam wrażenie, że ludzie uganiają się za kasą, seksem i wygodami, a zapominają o tym czym naprawdę jest przyjaźń, współczucie czy bezinteresowna pomoc tym, którzy rzeczywiście jej potrzebują...
Czasem zastanawiam sie czy fobik w ogole zasluguje na jakakolwiek przyjazn ze strony przeciwnej, Kiedys obserwowalem to z boku i naprawde dla zdrowej osoby przyjazn z fobikiem to prawdziwe meczarnie wiec moze zastanowcie sie nad znalezieniem osoby z podobnym schorzeniem ? chociaz pewnie napiszecie ze to tez mieszanka wybuchowa
zapomniananazawsze napisał(a):Tylko ja niestety, jestem bardzo nieśmiała i ciężko nawet o jakąkolwiek przyjaźń... ostatni "przyjaciel" odszedł właśnie z powodu moich lęków... chciałam się mu wygadać, to on powiedział, że nie będzie mi pomagać i że ma mnie dość... to mnie kompletnie zdołowało. Chciałam się tylko mu wyżalić. Ale mam nauczkę, by już tego nie robić przykre, bo według mnie przyjaciel to osoba, której również możesz zwierzyć się z problemów i liczyć na jego wsparcie
Też wiele razy się zawiodłam na ludziach, których uważałam za przyjaciół. Też byłam ekstremalnie nieśmiała i nawet jak wychodziłam poza dom do sklepu to cała sztywniałam, bo bałam się że spotkam kogoś znajomego kto będzie się pytał co u mnie (a u mnie było jedno wielkie NIC).
Dlatego też to, że spotkałam człowieka, który akceptuje mnie i moje humory traktuje w kategoriach mini cudu i dlatego też staram się walczyć z tym cholerstwem. Wiem, że ciężko jest jak nikt nie wspiera
więc z całego serca Wam życzę spotkania bratniej duszy i determinacji by chociaż troszkę siebie samego polubić.
Ja mam 23 lata i w zyciu nie uprawialem sexu,,, Mozna gdybać ze jest to spowodowane moimi zaburzeniami lękowymi. Od 3 lat bylem na 10-20 mg paroksetyny, ale byc moze jest to za mala dawka dla mnie i zeby przelamac sie musze wrzucic na wiekszy gaz? Nowa pani psychiatra mi poleca abym wszedl na wyzsza dawke, ale... czy nie bedzie wtedy wiecej dzialan niepozadanych>? Np mam lysienie typu meskiego i sie zastanawiam czy paro nie przyspiesza tego procesu? Z drugiej strony sie obawiam ze nie tylko lęki stoja na przeszkodzie mi w stworzeniu zwiazku, ale ze sam mam jakas taka osobowosc, ktora nie sprzyja zakochiwaniu sie... Odbieram zwiazek z dziewczyną jako koniec wolnosci, mase zobowiazan, w oczekiwaniu rozczarowan i frustracji... Mam tez problem w okazywaniu uczuc, jestem bardzo egocentryczny itd, wiec sie zastanawiam czy cechy te sa spowodowane poprzez depresje/ lęk, a moze taka moja uroda, a moze mam zaburzenia osobowosci , a moze jeszcze co innego? A na to nie ma chyba dobrych leków?
Bede szczery - nawet ostatnio sie zastanawiam czy mi nie chodzi tylko o sex z kobietami i czy nie musze dac sobie spokoj z oczekiwaniem na dluzszy zwiazek, bo widac moj charakter nie nadaje sie do takich relacji?
Każdy zasługuje na miłość.
Po pierwsze to przestań myśleć i analizować swoją sytuację i charakter. Jeśli wiesz,że coś jest nie tak to po prostu to zmień. Rozkminianie i użalanie się nad sobą tutaj nic nie zmieni. Wiem co mówię.
Ja jestem fobiczką mam 2 związki za sobą i świetny seks, ale ciężko jest być w związku z fobikiem. Musiałam bardzo dużo nad sobą pracować, by wyjśc z fobii i jakoś się udało. Na brak powodzenia mimo bycia fobiczką nigdy nie narzekałam i nie narzekam, ale jestem sama... Mam pecha do facetów.
Nie tak dawno w pewnej rozmowie na moje pytanie: "a to dziewczyna nie może już podrywać chłopaka, który jej się spodoba?", zobaczyłem skrzywione spojrzenie i usłyszałem: "jeżeli dziewczyna podrywa chłopaka, to naprawdę coś jest z nią nie tak; jeżeli ucieka się do podrywu, to musi być wybitnie nieciekawa"... Wnioskuję z tego, że "lepsze" jest już przyciskanie facetowi pośladków do twarzy :] byle nie ten nieszczęsny podryw.
Zas napisał(a):No, u facetów niestety nie działa "powodzenie". To oni muszą podrywać...
Przystojniejsi często otrzymują ośmielające zachęty i sygnały od kobiet, którym się podobają. Wtedy zwyczajnie łatwiej. Oczywiście sztuką jest to rozpoznać, a nie optymistycznie lub pesymistycznie widzieć to co się chce zobaczyć.
violist napisał(a):Ale podobno facet woli zdobywać, a nie być zdobywany A jak to jest w przypadku tych nieśmiałych? Wolelibyście, żeby to dziewczyna do was zagadywała, zapraszała gdzieś, wyciągała z domu, szukała bliższego kontaktu, czy może niekoniecznie?
Facet myśli żeby zaruchać. Kij z tym czy to on zagada czy Ty.
Sorki że walnąłem prosto z mostu. Życzę abyś nie spotykała na swojej drodze takich. Można zostać lesbijką przecież.
violist napisał(a):Ale podobno facet woli zdobywać, a nie być zdobywany
Wytrawniejsze sztuczki polegają na tym, aby zachęcić mężczyznę do zdobywania właśnie. Najlepsi w podrywie są podrywacze, ich nie trzeba zachęcać, to ci normalni, których kobiety podobno szukają często potrzebują lekkiej zachęty. I nie mowa tu o przejmowaniu inicjatywy przez kobietę.
violist napisał(a):Tak, właśnie o to mi chodzi, żeby nie przesadzić, ale z drugiej strony pewniej bym się czuła chyba mając sprawę bardziej w swoich rękach, niz tylko dawać jakieś znaki, które on zauważy, albo i nie. Ja się kompletnie nie znam na jakimkolwiek flircie, podobno dziewczyny mają to we krwi, ja nie bardzo
Poza tym właśnie, on jest dosyć nieśmiały, nie miał nigdy nikogo (przynajmniej tak twierdzi), taki trochę dziwak, ale ja jestem dziwna w podobny sposób i się dogadujemy, tylko ja bym chciała czegoś więcej, a czy on też, pojęcia nie mam, aż tak nie umiem 'czytać ludzi'.
Heh, jakbym czytała o swojej sytuacji Tylko u mnie jest tak że chciałabym żeby to on miał sprawę "bardziej w swoich rękach", ja jestem zbyt niepewna, mam w sobie zbyt wiele wątpliwości oraz pytań by móc kierować czymś takim.
Oby ta osoba tego nie czytała bo się chyba zabiję
hm może zapytać wprost? No wiesz spytać się czy np. uważa że jesteś ładna a jeśli powie że tak to spytać się czy jemu się podobasz a później może dodać że ty uważasz że według Ciebie jest przystojny itp. no i dodać że on się Tobie podoba. Choć sama nie wiem, jestem w bardzo podobnej sytuacji tylko że nie znam go zbyt długo, więc ja tu doradzać nie będę bo sama nie wiem jaki sposób jest dobry.
Niech się inni wypowiadają
Ja wam dam najlepszą radę jaką kiedykolwiek usłyszycie:
Róbcie jak uważacie
Koleś to już tak upraszczając zawsze chce... no chyba, że mu się nie podobasz. Kwestia tego jak to niektórzy okazują. Pewni nie okazują w ogóle właśnie :-D
violist napisał(a):No, gdybym tylko wiedziała, że mu się podobam, to by nie było problemu
Koleś w swoim zachowaniu prosty jest jak budowa cepa. Kieruje się logiką, nie jak wy kobiety :-D Jednak jeśli jest nieśmiały i nie miał nigdy nikogo to sam na 99% nie zadziała. Musisz mu mocno pomóc.
Ja to z kolei mam taki problem że nie mogę utrzymać z żadną kontaktu. Ciąży na mnie klątwa dwuspotkaniowa, nigdy nie dochodzi do trzeciego spotkania, dwa to max. Poznaję dziewczyny za pośrednictwem portalu randkowego, czyli internetowo, więc może takie kontakty to normalna rzecz.
Poznałem już w ten sposób 5 osób, z trzema z nich właśnie widziałem się dwukrotnie po czym kontakt się urwał a w przypadku dwóch z nich to ja sam zerwałem kontakt po pierwszym spotkaniu. Z ostatnią z dziewczyn widziałem się dwa razy, pierw spacerowaliśmy po rynku, zjedliśmy coś, chociaż i spotkanie i jego forma (spacer) to mój pomysł to jednak miałem wrażenie że to ona wszystko bierze na swoje barki, a ja jestem strasznie nieporadny. Wrażenie to pogłębiło się na drugim spotkaniu, podczas którego zabrała mnie na jakiś koncert jazzu. Nie wyznaje się w muzyce ani nigdy nie byłem na koncercie więc miałem stresicho, ale szybko sobie z nim poradziłem. Po tym spotkaniu zdałem sobie sprawę że nie mam zupełnie nic do zaoferowania, nie zaproszę do kina czy na inny koncert bo i nie interesuje się tym, nie znam się na tym. Może więc w tym tkwi problem z rozsypującymi się kontaktami?
Nikt nie rodzi się z umiejętnością obcowania z płcią przeciwną. Jedyne co pozostaje to obserwacja i uczenie się na błędach. Nieśmiałe kobiety i nieśmiali mężczyźni, jeśli się nie przełamią, są skazani na wieczne nieuctwo w tym zakresie. Przykre...
Revenantos napisał(a):Może więc w tym tkwi problem z rozsypującymi się kontaktami?
Gdybym nie wiedział, że można gadać o dup*e maryni, świetnie się przy tym bawiąc to przyznałbym Ci rację. Niestety to każdy z nas w swojej głowie uznaje dane tematy za nienadające się do zwerbalizowania, a nie robi tego ta osoba, z którą właśnie próbujemy rozmawiać. Czapki z głów za próbowanie.
Revenantos napisał(a):Ja to z kolei mam taki problem że nie mogę utrzymać z żadną kontaktu. Ciąży na mnie klątwa dwuspotkaniowa, nigdy nie dochodzi do trzeciego spotkania, dwa to max. Poznaję dziewczyny za pośrednictwem portalu randkowego, czyli internetowo, więc może takie kontakty to normalna rzecz.
Poznałem już w ten sposób 5 osób, z trzema z nich właśnie widziałem się dwukrotnie po czym kontakt się urwał a w przypadku dwóch z nich to ja sam zerwałem kontakt po pierwszym spotkaniu. Z ostatnią z dziewczyn widziałem się dwa razy, pierw spacerowaliśmy po rynku, zjedliśmy coś, chociaż i spotkanie i jego forma (spacer) to mój pomysł to jednak miałem wrażenie że to ona wszystko bierze na swoje barki, a ja jestem strasznie nieporadny. Wrażenie to pogłębiło się na drugim spotkaniu, podczas którego zabrała mnie na jakiś koncert jazzu. Nie wyznaje się w muzyce ani nigdy nie byłem na koncercie więc miałem stresicho, ale szybko sobie z nim poradziłem. Po tym spotkaniu zdałem sobie sprawę że nie mam zupełnie nic do zaoferowania, nie zaproszę do kina czy na inny koncert bo i nie interesuje się tym, nie znam się na tym. Może więc w tym tkwi problem z rozsypującymi się kontaktami?
Pierwsze co trzeba zrobić to uwierzyć w siebie, bo jak ktoś inny może w nas uwierzyć jak my sami w siebie nie wierzymy? Z początku tego nie widać, bo to zwykle są gadki szmatki i nie okazujemy tego komuś innemu. Wraz z poznaniem kogoś bliżej zaczyna się mówić więcej o sobie, zachowywać bardziej naturalnie (stres zaczyna opadać) i wychodzi prawda o nas. Tacy niefobicy wtedy czytają człowieka jak książkę, przez co łatwo zauważyć takie ułomności w psychice- niska samoocena, strach przed kimś czy brak pewności siebie. To wydaje mi się odpycha. U kobiet takie cechy mogą przejść, w końcu one są takie bezbronne, zagubione i nieśmiałe, szukają wsparcia w nas 8). Koleś już musi być opoką, a nie zachowywać się w taki sposób, ma wiedzieć czego chce, być stanowczy i dominujący.
Cytując kobiecego klasyka: „pewny siebie mężczyzna sprawia, że miękną mi kolana”.
Taka dygresja: ostatnio wpadając na kilka zlotów spotkałem ludzi, którzy są wartościowi ale zamykają się na świat bo mają dziwne przeświadczenie o swojej głupocie, złym wyglądzie czy dziwnym zachowaniu. Szkoda... bo w życiu codziennym trzeba się przez to użerać z osłami :-D