26 Maj 2010, Śro 0:49, PID: 207545
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 26 Maj 2010, Śro 0:56 przez olfko.)
Dzisaj bardzo pomogla mi jedna osoba w pracy. Nie mamy ze soba jakis zazylych stosonkow no ale.. gbyby nie ona to bym wpadl w klopoty.
Zbieralem sie caly dzien zeby podejsc podziekowac, zarartowac i wszystko bylo by ok. Pare razy odgrywalem ta scene w myslach a jak przyszlo co do czego i byla idealna okazja to ucieklem. Ucieklem i w drodze powrotnej do domu sie rozryczalem. Mialem to juz na koncu jezyka ale to jest jak jakas nieograniczona sila ktora wciga mnie na dno. Nic nie idzie zrobic bezsilnosc a pozniej rozpacz, placz i zgrzytanie zebow. Jestem spalony. Dlaczego nie potrafie zrobic tak prostej czynnosci tak banalnej rzeczy ktrorej, tego problemu ktorego nikt nie jest w stanie pojac oprocz mnie. Blalgam o eutanzje na zyczenie.
Czuje sie jak smiec jak ma mnie ktokolwiek polubic jak ja sam siebie nienawidze przez takie sytuacje
Zbieralem sie caly dzien zeby podejsc podziekowac, zarartowac i wszystko bylo by ok. Pare razy odgrywalem ta scene w myslach a jak przyszlo co do czego i byla idealna okazja to ucieklem. Ucieklem i w drodze powrotnej do domu sie rozryczalem. Mialem to juz na koncu jezyka ale to jest jak jakas nieograniczona sila ktora wciga mnie na dno. Nic nie idzie zrobic bezsilnosc a pozniej rozpacz, placz i zgrzytanie zebow. Jestem spalony. Dlaczego nie potrafie zrobic tak prostej czynnosci tak banalnej rzeczy ktrorej, tego problemu ktorego nikt nie jest w stanie pojac oprocz mnie. Blalgam o eutanzje na zyczenie.
Czuje sie jak smiec jak ma mnie ktokolwiek polubic jak ja sam siebie nienawidze przez takie sytuacje