Cytat:Ostatnio mi się tylko pogarsza i nie wiem dlaczego.
Wzrasta Twój poziom stresu, być może przez egzaminy. Jeżeli tego nie czujesz, to znaczy, że masz apatię.
Moja autoagresja pojawiła się raz bardzo gwałtownie 8 lat temu w początkowej fazie depresji. Później trochę złagodniała i przejawiała się tym, że wystawiałem się na chłód. Np. wychodziłem z domu w zimie bez kurtki, żeby zmarznąć.
aga_p napisał(a):Czy ktoś ma problem z autoagresją i jak ona się przejawia?
nie-nie mam problemu- po prostu jestem autoagresywna i niszczę się na mnóstwo sposobów. Jeden z nich towarzyszy mi od 15 lat-zaburzenia odżywiania.
Okaleczałam się, cyklicznie powraca też nadmierne mycie się... a właściwie szorowanie.
Często się nad sobą pastwię puszczając siarczystą wiązankę pod własnym adresem.
No i autoagresja pośrednia-prowokuję i pakuję się w sytuacje w jakich mogę oberwać po grzbiecie.
Cytat: I czy wiecie, dlaczego to robicie?
w moim przypadku OCD są następstwem wydarzeń jakie miały miejsce w domu/otoczeniu gdy byłam mała.
Z wiekiem problemy się piętrzyły i napędzały machinękaleczałam się, nadużywałam alkoholu, narkotyków, wchodziłam w chore, przemocowe związki.
A potem jak oszalała starałam się "zmyć" z siebie ten wyimaginowany brud.
Cytat: Ostatnio mi się tylko pogarsza i nie wiem dlaczego.
kompulsje są jednym z objawów nerwicy-nasilają się w kryzysowych/trudnych/stresujących momentach w życiu. Wykonywanie jakiejś czynności ma zredukować napięcie. Pewnie coś takiego teraz się dzieje w Twoim życiu...
Cytat:Jest mi wstyd jak wychodzę z domu, ramiona mam całe w ranach, więc latem muszę się szczególnie kamuflować. Ale nie mogę się powstrzymać
To co sobie robisz, ma bezpośrednie przełożenie na Twoje samopoczucie, na samoocenę i relacje z ludzmi. Chodzisz do psychiatry i/albo psychologa?
aga_p napisał(a):Czy ktoś ma problem z autoagresją i jak ona się przejawia? I czy wiecie, dlaczego to robicie?
Ja akurat nie mam i żałuję, a dlaczego żałuję, to zaraz powiem.
Myślę, że autoagresja może być formą rozładowania napięcia - rozładowanie następuje agresją, która jest kierowana na siebie. A ludzie po prostu różnie rozładują jakoś to nagromadzone napięcie - jedni agresją w stosunku do otoczenia, a inni do siebie. Jeszcze inni przyjmują wszystko na siebie i nabawiają się np. nerwicy wegetatywnej - to ja i myślę, że to jest gorsze (bo bardziej bolesne).
jestem na "odwyku" od okaleczania który narzuciłam sobie pod wpływem: słów ukochanego że nie chce widzieć nowych śladów ; miesięcznego leczenia u chirurga ropnia. Dwa miesiące bez... chociaż spotkałam się z definicją wg której wyciskanie pryszczy też jest autoagresją a ja to uwielbiam, poza tym od dzieciństwa nie czekałam aż pęcherze pękną i sama je przebijałam, rozdrapywałam strupy...
u mnie do FS i tego dochodzą zaburzenia osobowości typu F60 a okazuje się też że nie tylko, bo również omamy słuchowe.
Dowalam sobie za to psychicznie, wiązanką mięsa...
Jak byłam dzieckiem, to sobie zawsze skubałam do krwi usta, zrywałam skórki, brr.
Zawsze miałam skłonności do rozdrapywania wszelkich strupków - niestety, to nie minęło. Latem nie mam szans chodzić w czymś krótkim - całe nogi w bliznach... Nie daj Bóg jakieś komary mnie potną, z malej ranki robi się głęboka krwawa rana... Nie cierpię siebie za to, nie panuję nad tym kompletnie, tym bardziej jak mam jakieś stresy... A w tym roku jeszcze w dodatku byłam w szpitalu na operacji z takimi poharatanymi nogami... Ależ wstyd... I co? Nic, niczego mnie to nie nauczyło
A najlepsze są durne teksty z otoczenia: nie rozdrapuj tego, zostanie ci ślad! Chyba co niektórzy myślą, że to takie proste...
A ja doskonale o tym wiem, zrywam kolejny strup i czuję przez chwilę jakąś dziwną ulgę/satysfakcję??
Z drugiej strony może lepsze to niż np. rozdrapywać sobie podeszwy stóp Czytałam o takiej dziewczynie, chodzić nie mogła...
Ale w sumie średnio mnie to pociesza. Rany, ja się raduję, jak wyczuję jakieś zadrapanie, krostę bo mam gdzie znowu grzebać... Na rękach też grzebię, ale jakoś mniej, na nogach wygodniej
Jak mi jakiś pryszcz wyskoczy gdzieś, a zdarza się mimo wieku, to nie daj Bóg, żeby była to twarz
Uczucie satysfakcji po rozdrapaniu trudno mi nawet sprecyzować. Rozumem tego nie ogarniam...
Lightowa autoagresja to np. nudzenie się... tak, podobno to też, chyba jak wszystko, co człowiek sam sobie szkodliwego robi?
Ja drapię głównie twarz, kurczaki, jak się tego wstydzę!
Ja mam chyba skrajnie przeciwną odmianę autoagresji niż nudzenie się - a mianowicie zarzucanie się całą kupą roboty, a potem zdychanie z przemęczenia i zero czasu dla siebie
Autoagresja? Ja myslalam, ze to raczej nerwicowe.
Strupy, krostki, nawet tradzik (pryszcze do wyciskania, strupki do zdrapania) mniodzio.
A wiadomo, im wiecje sie dotyka, babrze tym gorzej sie goi najczesciej pojawialo sie w stresie albo z nudy- np. podczas gadania na skype, nie mam co zrobic z rekoma... wiec dotykalam buzi.
dzis juz nie dotykam- dlatego, ze ktos mi sie podoba i chce dobrze wygladac. za to z nudow, wbilam sobie zszywke w palec ;]
od jakiegos czasu planuje kupic modeline, zeby miec co robic z dlonmy.
ale strupek na stopie? ahhh. Bogu dzieki, ze po tatuazu nie mialam strupkow, bo pewnie bylby okropny teraz.
co jeszcze- no tak, oprocz krostek, potrafie sie mocno podrapac (szczegolnie jak ktos mnie dotknie). zrywanie skorek z ust, to norma
paznokci nie obgryzam, ale za to ciagle sie ruszam, ruszam reka, kiwam noga doprowadzam ludzi do szalu.
u mnie to nie autoagresja, a nerwicowe chyba.
co do blizn: proponuje cos z nimi zrobic- ja na buzi prawie juz nie mam, bo smaruje sie aloesem i mascia na blizny...
Ja biję samą siebie po całym ciele, szczególnie po udach i głowie, ciągnę się za włosy, przeklinam pod własnym adresem, czasem sa takie dni, kiedy jedynie co chcę czuć, to mróz ogarniający moje ciało. Bije się zawsze kiedy zrobię coś źle, coś pójdzie nie tak jak chciałam. To taka kara za to, że znowu s+. Nie wiem jak to kontrolować :-(
Ja nie potrafię dokładnie wyjaśnić dlaczego to robię. Nienawidzę siebie, czuję, że gdy zrobię sobie krzywdę fizyczną, zranię swoją duszę. Uważam, że nie zasługuję na wiele rzeczy. Często gdy czegoś nie mogę mówię sobie "I dobrze, Werka. Nie zasłużyłaś sobie na dobro". Nienawidzę swojej twarzy i osobowości. Mogłabym wymieniać po kolei czego nienawidzę w swoim życiu. Często robiłam sobie krzywdę gdy wpadałam w panikę po kłótni z ojcem lub gdy widziałam pijaną mamę. Sposób, by się ukarać, że nie udało mi się czegoś zmienić, zrobić. Jak to robię? Każdy chory pomysł jest dobry. Zaczęłam od cięcia się. Nienawidzę tych blizn i zorientowałam się, że gdy zdrapuję skórę blizny są mniej widoczne, bo ręka w tym miejscu jest przyczerwieniona, ale nie rzuca się tak w oczy jak blizna. Zdrapuję skórę do krwi nożyczkami, nożem, kapslem, kawałkiem lustra, właściwie czymkolwiek. Czasem tak boli, że mam ochotę sobie ją urwać. Biorę więc leki przeciwbólowe i cieszę się, że męczę żołądek i wątrobę. Później polewam spirytusem po świeżej ranie i staram się wytrzymać ból. Opiekuję się tą ręką, bo nie chcę, aby wdało się jakieś zakażenie, zrobiłabym problem sobą swoim rodzicom. Kiedyś chodziłam zawsze z gumkami recepturkami na rękach i "strzelałam" nimi w dłoń, zostawały czerwone kreski i goiły się przez parę dni. Bawiłam się też ogniem. Moja ręka za dużo już przeszła. Oprócz tego czasami nie jem, bo mogę się zniszczyć nie dając sobie energii. Nie przejmuję się, gdy zapijam Xetanor alkoholem. Zawsze potem mam agresory, prowokuję ludzi do tego, aby mnie uderzyli, sama niejednemu facetowi z byle powodu potrafiłam dać z liścia. Kiedyś w pubie zamknęłam się w ubikacji i kopałam w drzwi i ścianę, rozbiłam też lustro, bo nie mogłam w nie patrzeć. Zauważyłam też, że często specjalnie próbuję odwrócić od siebie ludzi, bo nie zasługuję na towarzystwo, na czyjąś uwagę. Łatwiej być nielubianym i uważanym za świra wtedy.
Nie mogę zrozumieć po co to sobie robicie.
Ja mam tylko takie odruchy czasami, że jak nagle się zdenerwuję to mam ochotę coś sobie zrobić. Stąd czasami mam zadrapania i siniaki na nogach. A właściwie miałam - teraz już bardziej daję sobie radę ze zdenerwowaniem.
Ale przecież wbijając sobie pazury w skórę nie chciałam nic sobie zrobić ani poranić się tylko uspokoić emocje albo odwrócić od nich swoją uwagę. Jakoś odreagować.
Nie róbcie tego. To nie ma sensu bo tylko potęguje się wasza złość do siebie i nie rozwiązujecie tym sposobem żadnych problemów. To jak uciekanie od trudnych spraw, a nie powinno się uciekać tylko walczyć. Może wystarczy czasami komuś się wygadać i powiedzieć prawdę.
Nigdy się nie ciąłem, parę razy zdarzyło mi się walnąć głową w ścianę, ale chyba bardziej teatralnie.
NATOMIAST. Obijanie się, dni spędzone niemal wyłącznie w łóżku, nie wychodząc z mieszkania, brak ćwiczeń fizycznych, spożywanie niezdrowego jedzenia... I oczywiście mówienie do siebie: "ty idioto!". Czy to przypadkiem nie są objawy autoagresji? Traktuję swoje ciało i swoją psychikę jak śmiecia... A jednocześnie pragnę być "super duper i w ogóle"...
Paranoja.