Misiu napisał(a):Z moich fantazji nie wynika nic co by miało wpływ na rzezcywistość i to jest zdecydowanie niefajne...
Misiu! nie wszystko co robimy w życiu musi mieć głębszy sens i logiczne usprawiedliwienie! Moim skromnym zdaniem...
Tylko szkoda, że masz wyrzuty sumienia z tego powodu! Bo czas dla siebie i TYLKO dla siebie też tzreba mieć! Bez poczucia winy!
Misiu napisał(a):"Bujanie w obłokach" uciekanie w jakieś niestworzone historie.. - uważam za swoją słabość w tym sensie, że czasami wolę coś sobie wyobrazić niż osiągnąć to w rzeczywistości
A ja tam będę się upierać, że fantazje to nic złego!
Ale ja czasem też tak mam: potrafię wyobrazić sobie duuużo i ambitnie, za to z realizacją gorzej
Cóż można się tłumaczyć, że wyobrażnia zbyt kolorowa a rzeczywistość zbyt szara...
Piszesz,że czasem "wolisz coś sobie wyobrazić.."
Jeżeli wolisz to oki, poprostu może trochę leniuszek jesteś (bez urazy)
Natomiast jeżeli wolałbyś działać, a nie potrafisz ... to ja mam podobnie...
często nie potrafię się przełamać...Myślałam, że to tchórzostwo zwyczajne... ale odkąd odkryłam to forum to mogę zgonić winę na fobię
ja niestety tez czesto odplywam
rzeczywistosc wydaje mi sie wtedy taka odrazajaca, latwo wtedy zaglebic sie w swiat marzen albo choc w wirtualny swiat, gdzie znajduje ukojenie
jednak ma to bardzo negatywne konsekwencje, powoduje, ze unikam dzialania, przez co rozne sprawy sie nawarstwiaja, co jeszcze bardziej mnie zniecheca do dzialania
chcialbym umiec sobie z tym radzic ale jednak ta chec ucieczki od rzeczywistosci jest zbyt silna, nieuchronna
To niesamowite, nie wiem kory raz mam ochote napisac: ja tez tak mam!
Zwykle fantazjuje jak jestem sama w domu, raz mi sie zdarzylo, ze zrobilam herbaty dla siebie i osoby fikcyjnej z ktora wlasnie rozmawialam, jeszcze sie pytalam ile slodzi .
Czasem tez zdarza mi sie zatapiac w te wyobrazenia, mimo, ze nie jestem sama i zaczynam nieswiadomie glosno odpowiadac mojemu rozmowcy, uswiadfamiam sobie to dopiero gdy slysze swoj glos.
Zauwazylam, ze "odplywam" kiedy sie nudze, kiedy nic wlasciwie w moim zyciu sie nie dzieje (snuje historie przed zasnieciem, co wieczor kolejny odcinek, jak telenowela), wtedy i moje sny sa jakby intensywniejsze i jak sie budze, to ciagle jestem w nastroju, z tego snu.
Sa jednak chwile, takie epizody np. wyjazd wakacyjny, kiedy duzo sie dzieje i wtedy jestem tak szczesliwa w normalnym zyciu, ze nie potrzebuje sobie niczego wyobrazac, moje zycie mi wystarcza.
sylvia napisał(a):Zwykle fantazjuje jak jestem sama w domu, raz mi sie zdarzylo, ze zrobilam herbaty dla siebie i osoby fikcyjnej z ktora wlasnie rozmawialam, jeszcze sie pytalam ile slodzi
Ale odlot - tak dobrze to jeszcze nie miałem, ale jeśli chodzi o fantazjowanie to proszę - sign me up!
Czasami mam wrażenie,że nie ma piekniejszej 'rzeczywistości', niż ta tworzona w moim umyśle - po takich sesjach, wracając do realnego świata - mam bardzo nieprzyjemne poczucie odrealnienia, mdli mnie po prostu i chce z powrotem udać się do mojego własnego świata. Nic to, gdybym chciał się tego pozbyc, tych wszystkich moich alternatywnych wcieleń, to musiałbym popełnić zbiorowe samobójstwo, tyle się tego namnożyło przez te wszystkie lata.
Zgadzam się z przedmówcami, że nie jest to zdrowe podejście do życia - nie żyje się wtedy dla siebie , tylko dla własnych demonów, tych tam z tyłu głowy, nieważne, czy z nimi gadasz, robisz im herbatę czy tylko odwiedzasz przed snem. Ale to takie uzależniające ..........
Mózg pozbawiony realnego materiału jakim są nasze relacje społeczne, chce jakoś zaradzić tej swoistej deprywacji i stwarza alternatywne światy wewnątrz - jak to fajnie wszystko jest pomyślane.
taaaaa.... też mam coś takiego. Marzę o świecie wyidealizowanym w którym - nie weźcie mnie za wariata proszę - jestem przywódcą ultraprawicowego państwa. Nie ma w nim cierpienia, żadne dziecko nie jest samotne, opuszczone przez ludzi ani (co zdarza się coraz częsciej w "realnym" świecie) rodziców. Sprawiedliwość społeczna to coś naturalnego jak jedzenie czy picie, nie istnieje tam strach czy samotność. Może to chore, ale imponuje mi fanatyzm dzięki któremu wszystko staje się proste. Zawsze wiedziałem że powinienem się urodzić gdzieś gdzie od niemowlaka latałbym w kominiarce z kałachem... ostro jestem walnięty??
Jest to mój pierwszy post, więc witam wszystkich. Apropo tematu, ja akurat nie mam takich fantazji nie śpiąc, ale śpiąc - owszem - mam... Często w moich snach rozmawiam z kimś z rówieśników, jest to bardzo ożywiona , pełna emocji i śmiechu rozmowa, która sprawia mi przyjemność, tak, że z żalem budzę się ze snu i wracam do rzeczywistości.. Bo właśnie w świecie rzeczywistym obawiam się kontaktów i rozmów z ludźmi (spoza najbliższej rodziny), unikam ich jak tylko mogę, tak, że obecnie moim światem są 4 ściany, telewizor czy komputer.
Witamy czyli masz taki sam problem jak ja... i chyba wszyscy na tym forum. Mam nadzięję że zdołamy Ci pomóc, no i oczywiście że Ty zdołasz pomóc któremuś z nas taki układ wzajemnej pomocy
U mnie wygląda to tak... w sumie czasem nie wiem jak to jest ale to jest jakby z góry zaplanowane. Jak jeszcze studiowałem to czasem za nim wsiadłem do autobusu to już myślałem o czym będe fantazjował i praktycznie byłem jakby w transie no ale teraz autobusem już troszke nie jeździłem. Za to teraz są takie dni że siadam przed kompem puszczam sobie muzykę i.... i siedzę tak nawet 2 godziny, niekiedy te fantazje są całkiem śmieszne ale czasem jak mam gorsze dni to już nie jest zabawnie bo potrafie sobie wyobrazić własną śmierć, co raz gine w inny sposób (albo wypadek albo samobójstwo)a potem widze swój pogrzeb, a po jakimś czasie wracam do siebie i jakby nigdy nic i wracam do codziennych spraw.
Postaram się w miarę możliwości pomóc jakoś innym na tym forum, chociaż nie wiem, czy dałabym radę. Bardzo mocno skupiam się na sobie samej, to może dlatego kiepski ze mnie pocieszacz czy 'wspieracz' ops:
Nie wiem, czy zebrałabym się na odwagę, żeby się spotkać z kimś, nawet jeśli wiem, że ma taki sam problem co ja.. chociaż prawdą jest, że w towarzystwie fobika drugi fobik czuje się najswobodniej, chociaż nigdy tego nie sprawdzałam, ale zapewne tak jest . Jeśli chodzi o taką osobę, przy której czuję się naprawdę swobodnie i komfortowo, jest nią moja mama. To jej się zwierzam z moich przemyśleń, sekretów, rozterek i czuję się przy niej bezpieczna.
I tu mam pytanie do ludzi na tym forum: Czy macie kogoś, przy kim czujecie się komfortowo? Tzn. nie zastanawiacie się czy dobrze wypadliście podczas rozmowy, nie krępujecie się niczego, nie czujecie lęku... Ja spoza rodziny nikogo takiego nie mam, nawet przy mojej- kiedyś- przyjaciółce czuję się skrępowana, przez co urwałam z nią zupełnie kontakt...