09 Sty 2011, Nie 23:35, PID: 235171
Witam. Na wstepie zaznacze, ze nie chodzi tutaj o emetofobię. Wykluczyłem tą chorobe, poniewaz nie mam lęku ani przed tym, ze ktos w poblizu z wymiotuje albo ze mi moze byc niedobrze od czegoś. Nie boję się wymiotowania. Czasem w domu jak siedzę to mam ochote wyjsc do lazienki i zwymiotować, zeby juz wszystko było w porządku.
Ale moze zacznę od początku.
Nigdy, a przynajmiej od kąd pamietam (conajmiej 5lat) nie jadłem sniadań. Pierwszy posiłek spozywałem dopiero o 12-14. Byłem przez to przemęczony, czasem mnie w szkole robiło mi się słabo i chciało mi się wymiotować. A gdy zacząłem palić papierosy tak nadczczo to już calkowicie. Jednak zawsze po 30minutach, max godzinie przechodziło. Jednak pewnego razu, od ktorego wszystko się zaczelo, tak bardzo mialem ochote zwymiotować, ze az wyszedłem w srodku lekcji. Wtedy zaczął się ten paniczny lęk. Ogolnie mam jakiś wstręt do szkoły... jestem lubiany, niby mam bardzo słabe oceny jednak tym się nie przejmuje, no chyba, ze dopiero teraz pod koniec polrocza gdy moja sytuacja wygląda kiepsko. Ale nigdy na tyle jak poprostu przed pojsciem do szkoly. Gdy juz tam wejde i zaczynam rozmawiac ze znajomymi to jest okej, ale pod koniec lekcji, 10minut przed dzwonkiem znowu zaczynam się denerwować strasznie przed wyjsciem na korytarz, chociaz gdy juz wychodze to znowu się uspokajam. Jednak zauwazylem, ze tylko na początku przerwy gdy jestem wmieszany w tlum to jest fajnie, ale pod koniec gdy wracam z kądś i przechodze przez całą szkole, a wszyscy siedzą na swoich miejscach i sie patrzą na mnie to znowu czuje się nie komfortowo. Nie jestem pewien czy przez te nerwy, ale czasami tak boli mnie brzuch, ze az mam biegunke. Jednak ten przeszywający silny ból brzucha prawdopodobnie z nerwów jest raz na tydzien czasem rzadziej to nawet nim sie nie przejmuje i go nie boję. Ale ten strach przed wymiotami nie daje mi normalnie funkcjonować.
Z jednej strony wydaje mi się, ze z nerwów jest mi niedobrze (w domu czuje się swietnie, mam nawet ochotę zjesc mieso i przepić mlekiem co mi uswiadamiano od małego, ze po tym się najgorzej wymiotuje), ale z drugiej to nie tylko w szkole tak mi się dzieje.. Ostatnio gdy na swięta jechałem do rodziny miałem to samo. Chociaz mysle, ze to zatacza się taka pętla. Znowu się denerwowałem, niby nie miałem z czego bo przeciez to rodzina a nie szkoła, jednak lękałem się, ze znowu zacznie mi byc niedobrze. A gdy zaczyna mi byc lekko nie dobrze, to tak strasznie zaczynam się teraz denerwować, ze przezemnie zaczyna mi byc coraz bardziej nie dobrze az boję się, ze zwymiotuje.
Naprawde, ta moja sytuacja jest bardzo skompklikowana. Sam do konca tego nie rozumiem. Gdzie moge poszukać pomocy? Moze w jakiś lekach? Poprostu czuje, ze nie dam rady chodzić do tej szkoly, ale musze conajmiej 2tygodnie zeby poprawić oceny.
Nie chce, zeby do konca zycia mnie to męczyło. Z tym nie da się teraz zyc, pocieszam się tylko tak, ze moze niedlugo mi to przejdzie. Ale niby jak by to miało przejsc skoro tak mam juz od około 3tygodni ?
Ale moze zacznę od początku.
Nigdy, a przynajmiej od kąd pamietam (conajmiej 5lat) nie jadłem sniadań. Pierwszy posiłek spozywałem dopiero o 12-14. Byłem przez to przemęczony, czasem mnie w szkole robiło mi się słabo i chciało mi się wymiotować. A gdy zacząłem palić papierosy tak nadczczo to już calkowicie. Jednak zawsze po 30minutach, max godzinie przechodziło. Jednak pewnego razu, od ktorego wszystko się zaczelo, tak bardzo mialem ochote zwymiotować, ze az wyszedłem w srodku lekcji. Wtedy zaczął się ten paniczny lęk. Ogolnie mam jakiś wstręt do szkoły... jestem lubiany, niby mam bardzo słabe oceny jednak tym się nie przejmuje, no chyba, ze dopiero teraz pod koniec polrocza gdy moja sytuacja wygląda kiepsko. Ale nigdy na tyle jak poprostu przed pojsciem do szkoly. Gdy juz tam wejde i zaczynam rozmawiac ze znajomymi to jest okej, ale pod koniec lekcji, 10minut przed dzwonkiem znowu zaczynam się denerwować strasznie przed wyjsciem na korytarz, chociaz gdy juz wychodze to znowu się uspokajam. Jednak zauwazylem, ze tylko na początku przerwy gdy jestem wmieszany w tlum to jest fajnie, ale pod koniec gdy wracam z kądś i przechodze przez całą szkole, a wszyscy siedzą na swoich miejscach i sie patrzą na mnie to znowu czuje się nie komfortowo. Nie jestem pewien czy przez te nerwy, ale czasami tak boli mnie brzuch, ze az mam biegunke. Jednak ten przeszywający silny ból brzucha prawdopodobnie z nerwów jest raz na tydzien czasem rzadziej to nawet nim sie nie przejmuje i go nie boję. Ale ten strach przed wymiotami nie daje mi normalnie funkcjonować.
Z jednej strony wydaje mi się, ze z nerwów jest mi niedobrze (w domu czuje się swietnie, mam nawet ochotę zjesc mieso i przepić mlekiem co mi uswiadamiano od małego, ze po tym się najgorzej wymiotuje), ale z drugiej to nie tylko w szkole tak mi się dzieje.. Ostatnio gdy na swięta jechałem do rodziny miałem to samo. Chociaz mysle, ze to zatacza się taka pętla. Znowu się denerwowałem, niby nie miałem z czego bo przeciez to rodzina a nie szkoła, jednak lękałem się, ze znowu zacznie mi byc niedobrze. A gdy zaczyna mi byc lekko nie dobrze, to tak strasznie zaczynam się teraz denerwować, ze przezemnie zaczyna mi byc coraz bardziej nie dobrze az boję się, ze zwymiotuje.
Naprawde, ta moja sytuacja jest bardzo skompklikowana. Sam do konca tego nie rozumiem. Gdzie moge poszukać pomocy? Moze w jakiś lekach? Poprostu czuje, ze nie dam rady chodzić do tej szkoly, ale musze conajmiej 2tygodnie zeby poprawić oceny.
Nie chce, zeby do konca zycia mnie to męczyło. Z tym nie da się teraz zyc, pocieszam się tylko tak, ze moze niedlugo mi to przejdzie. Ale niby jak by to miało przejsc skoro tak mam juz od około 3tygodni ?