24 Lut 2011, Czw 15:20, PID: 241232
Otwieram wątek dla osób z przykrą dolegliwością problemu nietrzymania moczu.
Nie chodzi o trudność z załatwianiem się w miejscach publicznych - tego dotyczy wątek paruresis.
Moja choroba objawia się jako "parcia naglące", tzn. nie czuję potrzeby oddania moczu aż do momentu, gdy już baaaardzo muszę, co skończy się źle, chyba że ukucnę... Takie ratowanie się zajmuje z minutkę, potem jak ręką odjął, mogłabym przysiąc, że mam pusty pęcherz... aż do następnego razu. Ostatnią rzeczą, jaką robię przed wyjściem z każdego miejsca jest wizyta w toalecie. Szczerze nie znoszę lokali gastronomicznych bez WC, co to za pomysł!? I zdarza mi się popuścić/posikać... w domu... w miejscu publicznym Dochodzi do tego zwłaszcza przy szumie ulicznym lub gdy dobiegam do toalety, jestem tuż, tuż. Najbardziej dokuczliwe jest to na ulicy... udaję, że poprawiam coś w bucie etc. No jaja jak berety.
Ewidentnie ma to jakieś psychologiczne powiązanie. Choruję od ok. 2-3 lat, czyli przez okres nasilenia stresów w pracy i objawów fobii społecznej. Była to też zmora mojego wczesnego dzieciństwa ("od kolebki") i podejrzewam, że w tej formie przechodzę coś jakby regresję. Potwierdza to, że problemy natury nerwicowej mają swoje źródło w tym okresie.
Chcę się dziadostwa pozbyć. Biorę od kilku miesięcy Vesicare, który rozluźnia mięsień jakiśtam, przez co w pewnym stopniu ułatwia zapanowanie nad pęcherzem, ale w zasadzie nie rozwiązuje problemu. Poprawa była na jakiś czas, potem znowu gorzej. Dodatkowo zorientowałam się, że zioła, które piję dla zdrowia, są moczopędne, no to tyle mogę zrobić, że je rzucę:]
Koleżanka miała "częstomocz", latami cierpiała, biegała w nocy etc. Przeszła terapię grupową (NFZ-owską), w którą bardzo się zaangażowała. Teraz nie trzyma emocji w sobie, wyraża każde niezadowolenie, mówi, co myśli i czuje, i... problem z pęcherzem przeszedł jak ręką odjął, a razem z nim wieloletnie migreny.
Takie trwałe uleczenie jeszcze przede mną, jak widać... dzisiaj chciałam się dowiedzieć, jak doraźnie leczą się osoby z podobnymi dolegliwościami. Mój urolog nie ma za bardzo pomysłów i tylko dziwi się, że "taka młoda kobieta" na to cierpi.
Nie chodzi o trudność z załatwianiem się w miejscach publicznych - tego dotyczy wątek paruresis.
Moja choroba objawia się jako "parcia naglące", tzn. nie czuję potrzeby oddania moczu aż do momentu, gdy już baaaardzo muszę, co skończy się źle, chyba że ukucnę... Takie ratowanie się zajmuje z minutkę, potem jak ręką odjął, mogłabym przysiąc, że mam pusty pęcherz... aż do następnego razu. Ostatnią rzeczą, jaką robię przed wyjściem z każdego miejsca jest wizyta w toalecie. Szczerze nie znoszę lokali gastronomicznych bez WC, co to za pomysł!? I zdarza mi się popuścić/posikać... w domu... w miejscu publicznym Dochodzi do tego zwłaszcza przy szumie ulicznym lub gdy dobiegam do toalety, jestem tuż, tuż. Najbardziej dokuczliwe jest to na ulicy... udaję, że poprawiam coś w bucie etc. No jaja jak berety.
Ewidentnie ma to jakieś psychologiczne powiązanie. Choruję od ok. 2-3 lat, czyli przez okres nasilenia stresów w pracy i objawów fobii społecznej. Była to też zmora mojego wczesnego dzieciństwa ("od kolebki") i podejrzewam, że w tej formie przechodzę coś jakby regresję. Potwierdza to, że problemy natury nerwicowej mają swoje źródło w tym okresie.
Chcę się dziadostwa pozbyć. Biorę od kilku miesięcy Vesicare, który rozluźnia mięsień jakiśtam, przez co w pewnym stopniu ułatwia zapanowanie nad pęcherzem, ale w zasadzie nie rozwiązuje problemu. Poprawa była na jakiś czas, potem znowu gorzej. Dodatkowo zorientowałam się, że zioła, które piję dla zdrowia, są moczopędne, no to tyle mogę zrobić, że je rzucę:]
Koleżanka miała "częstomocz", latami cierpiała, biegała w nocy etc. Przeszła terapię grupową (NFZ-owską), w którą bardzo się zaangażowała. Teraz nie trzyma emocji w sobie, wyraża każde niezadowolenie, mówi, co myśli i czuje, i... problem z pęcherzem przeszedł jak ręką odjął, a razem z nim wieloletnie migreny.
Takie trwałe uleczenie jeszcze przede mną, jak widać... dzisiaj chciałam się dowiedzieć, jak doraźnie leczą się osoby z podobnymi dolegliwościami. Mój urolog nie ma za bardzo pomysłów i tylko dziwi się, że "taka młoda kobieta" na to cierpi.