22 Lis 2011, Wto 10:55, PID: 280530
Chciałbym napisać jak to wygląda z mojej perspektywy. Zobaczyłem ten temat i wydał mi się bardzo bliski. Studia to najgorszy okres w moim życiu. Na początku myślałem, że będzie dobrze, że dam radę, rzeczywistość jednak sprowadziła mnie na ziemię.
Standard- nienawidzę prezentacji, rozwiązywania zadań przy tablicy itp. gdy jest zadana jakaś prezentacja nie robię jej bez względu na konsekwencje (poprawki itp.) Czasami staram się wykombinować tak żeby oddać prezentację wykładowcy i nie przedstawiać jej. Gdy trzeba iść do tablicy mówię, że nie umiem i koniec. Pół biedy gdy dostanę 2 i mam spokój, najgorzej jak jakiś wredny prowadzący ma jakieś durne uwagi albo mimo wszystko każe spróbować- wtedy ciężko się wykręcić ale daję radę.
Ale dobra z tym nie jestem sam, wiele osób tak ma. Ja jednak mam rzadszy problem. Najgorsze dla mnie jest wysiedzieć na zajęciach te przeklęte 1,5h. Przy innych studentach czuję się niemal jak przed plutonem egzekucyjnym. Już wolę egzaminy bo można wyjść z nich praktycznie w dowolnej chwili. Są oczywiście wyjątki- egzaminy w stylu pytanie odpowiedź pytanie odpowiedź, to już koszmar na maxa. Umiesz czy nie musisz siedzieć i koniec. Wykładowców preferujących taki sposób zaliczania darzę największą nienawiścią i omijam ich szerokim łukiem.
Gdy mam iść na zajęcia to od razu mam wszystkie objawy nerwicowe jakie można sobie wyobrazić.
Ciekawostką jest, że gdy pomyślę sobie "a pie***** nie idę" ustępują jak ręką odjął, czuję się jak nowo narodzony. Nie raz tak bywało, że wycofywałem sie z pod drzwi sali albo nawet siadłem na miejscu ale uznałem że nie dam rady i wychodziłem.
Podsumowując przez lęk znienawidziłem wszystko co wiąże się ze studiami- budynek, wykładowców, studentów (najgorzej mnie irytuje taki typowy student który stawia sobie studia za cel nadrzędny w życiu, stara się chodzić ubrany modnie i elegancko co nie zawsze mu wychodzi i wygląda jak pajac oraz koniecznie posiada torbę na laptopa choćby bez laptopa) nie smakuje mi nawet wódka "studencka" z powodu nazwy a alkohol to ja lubię w każdej postaci.
Przepraszam za takie wypracowanie, ale gdybym miał pisać książkę na temat "Czego nie lubię w studiach" to miałaby ona spokojnie 1000 stron.
Standard- nienawidzę prezentacji, rozwiązywania zadań przy tablicy itp. gdy jest zadana jakaś prezentacja nie robię jej bez względu na konsekwencje (poprawki itp.) Czasami staram się wykombinować tak żeby oddać prezentację wykładowcy i nie przedstawiać jej. Gdy trzeba iść do tablicy mówię, że nie umiem i koniec. Pół biedy gdy dostanę 2 i mam spokój, najgorzej jak jakiś wredny prowadzący ma jakieś durne uwagi albo mimo wszystko każe spróbować- wtedy ciężko się wykręcić ale daję radę.
Ale dobra z tym nie jestem sam, wiele osób tak ma. Ja jednak mam rzadszy problem. Najgorsze dla mnie jest wysiedzieć na zajęciach te przeklęte 1,5h. Przy innych studentach czuję się niemal jak przed plutonem egzekucyjnym. Już wolę egzaminy bo można wyjść z nich praktycznie w dowolnej chwili. Są oczywiście wyjątki- egzaminy w stylu pytanie odpowiedź pytanie odpowiedź, to już koszmar na maxa. Umiesz czy nie musisz siedzieć i koniec. Wykładowców preferujących taki sposób zaliczania darzę największą nienawiścią i omijam ich szerokim łukiem.
Gdy mam iść na zajęcia to od razu mam wszystkie objawy nerwicowe jakie można sobie wyobrazić.
Ciekawostką jest, że gdy pomyślę sobie "a pie***** nie idę" ustępują jak ręką odjął, czuję się jak nowo narodzony. Nie raz tak bywało, że wycofywałem sie z pod drzwi sali albo nawet siadłem na miejscu ale uznałem że nie dam rady i wychodziłem.
Podsumowując przez lęk znienawidziłem wszystko co wiąże się ze studiami- budynek, wykładowców, studentów (najgorzej mnie irytuje taki typowy student który stawia sobie studia za cel nadrzędny w życiu, stara się chodzić ubrany modnie i elegancko co nie zawsze mu wychodzi i wygląda jak pajac oraz koniecznie posiada torbę na laptopa choćby bez laptopa) nie smakuje mi nawet wódka "studencka" z powodu nazwy a alkohol to ja lubię w każdej postaci.
Przepraszam za takie wypracowanie, ale gdybym miał pisać książkę na temat "Czego nie lubię w studiach" to miałaby ona spokojnie 1000 stron.