10 Gru 2011, Sob 15:56, PID: 282653
Witam wszystkich bardzo serdecznie, wracam tu po dłuższym czasie nieobecności gdyż jest źle.. czyt. jak trwoga to do Boga .
Mam chłopaka, przeprowadziłam się do jego rodzinnego miasta. Od stycznia mamy razem zamieszkać. Wiadomo, na początku było cudownie, euforia etc.
Zapomniałam o wszystkich dolegliwościach o których tu kiedyś pisałam. No może zapomniałam to zbyt duże słowo. Jakoś przytłumiły się.
Od pewnego czasu jednak jest tragicznie, bo (i tu będę wymieniać):
- jestem zła na wszystko, o byle co dosłownie. O to, że szklanka krzywo stoi, że bluzka leży na krześle,
- denerwuje mnie jak mój chłopak mlaszcze, siorbie, no po prostu wprawia mnie to w obłęd. Ostatnio doszło do tego, że w myślach miałam coś takiego, że jeśli za chwilę nie przestanie mlaskać to go zabiję. To jest przerażające,
- krzyczę i denerwuję się bez powodu, potrafię zrobić awanturę o największą drobnostkę,
- jestem chorobliwie zazdrosna, mogę to powiedzieć z czystym sumieniem. Mimo, iż nie mam powodu robię scenę zazdrości. Jestem zazdrosna nawet o kobiety w TV, o kobiety na ulicy. Mimo, że mój chłopak nic na ich temat nie mówi, to ja robię z tego wielkie halo, sceny zazdrości i wręcz gotuję się w środku. To mnie niszczy, a ja nie potrafię z tym walczyć. Z resztą już od dawna tak mam, od zawsze byłam zazdrosna, to już choroba.
Boję się, że to wszystko zniszczy nasz związek. Boję się, że pewnego dnia mój mężczyzna powie mi "idź sobie, nie chce takiej dziewczyny, z Tobą nie da się żyć".
A ja brnę w to dalej i nie znam od tego ucieczki..
Mam chłopaka, przeprowadziłam się do jego rodzinnego miasta. Od stycznia mamy razem zamieszkać. Wiadomo, na początku było cudownie, euforia etc.
Zapomniałam o wszystkich dolegliwościach o których tu kiedyś pisałam. No może zapomniałam to zbyt duże słowo. Jakoś przytłumiły się.
Od pewnego czasu jednak jest tragicznie, bo (i tu będę wymieniać):
- jestem zła na wszystko, o byle co dosłownie. O to, że szklanka krzywo stoi, że bluzka leży na krześle,
- denerwuje mnie jak mój chłopak mlaszcze, siorbie, no po prostu wprawia mnie to w obłęd. Ostatnio doszło do tego, że w myślach miałam coś takiego, że jeśli za chwilę nie przestanie mlaskać to go zabiję. To jest przerażające,
- krzyczę i denerwuję się bez powodu, potrafię zrobić awanturę o największą drobnostkę,
- jestem chorobliwie zazdrosna, mogę to powiedzieć z czystym sumieniem. Mimo, iż nie mam powodu robię scenę zazdrości. Jestem zazdrosna nawet o kobiety w TV, o kobiety na ulicy. Mimo, że mój chłopak nic na ich temat nie mówi, to ja robię z tego wielkie halo, sceny zazdrości i wręcz gotuję się w środku. To mnie niszczy, a ja nie potrafię z tym walczyć. Z resztą już od dawna tak mam, od zawsze byłam zazdrosna, to już choroba.
Boję się, że to wszystko zniszczy nasz związek. Boję się, że pewnego dnia mój mężczyzna powie mi "idź sobie, nie chce takiej dziewczyny, z Tobą nie da się żyć".
A ja brnę w to dalej i nie znam od tego ucieczki..