07 Paź 2011, Pią 20:09, PID: 274473
Witam na wstępie , to mój pierwszy post. Nie piszę pierwszego tematu w sekcji "przywitaj się" albowiem przy okazji chcę się podzielić swoim uporczywym problemem.
Ogólnie to sam niewiem czy cierpię na fobię społeczną , mój przypadek jest że tak powiem delikatnie oryginalny , myślę że może to być raczej jakieś stadium depresji , paranoi.
Nie mam i nigdy nie miałem większych problemów z relacjami damsko męskimi ani z nieśmiałością samą w sobie - często nawet podczas różnych okoliczności można powiedzieć że jestem duszą towarzystwa.
Jednak mam spore problemy w stosunkach do całkowicie obcych mi ludzi - nie mam problemów z zawieraniem nowych znajomości np. w relacji kolega-kolegi chodzi mi bardziej o sytuacje kiedy sam muszę się z kimś porozumieć/nawiązać dobry kontakt - ciężko to opisać , szczerze sam niewiem jak ująć to w słowa.
Szczególnie zacząłem to zauważać niedawno , zazwyczaj unikam kontaktu wzrokowego dajmy na to kiedy jestem na spacerze , trudno to określić ale nie wynika to raczej z nieśmiałości ale bardziej z mojego że tak to określę niezdrowo-pragmatycznego podejścia do wszystkich aspektów egzystencji.
Zawsze mam wrażenie że kiedy zacznę się patrzeć komuś mijanemu na ulicy czy siedzącego naprzeciwko w autobusie w oczy to może on zacząć coś do mnie gadać - może się okazać jakimś tumanem czy kto go tam wie dlatego ze swojego punktu widzenia wolę jednak tego "praktycznie" unikać.
Wiem że to brzmi conajmniej głupkowato ale cóż poradzę , mógłbym też obstawiać jakiś rodzaj paranoi ? Jestem w stosunku do siebie szczery...
Zacząłem to zauważać bardziej niedawno kiedy moje zachowanie staje się nieraz po prostu śmieszne , mam tego świadomość ale coś cały czas jednak każe mi zachowywać się w ten a nie inny sposób.
Np. Kiedy ktoś idzie z nad przeciwka od razu patrzę się w kierunku jak najdalszym od jego pola widzenia żeby broń boże nie zaczął mi zawracać głowy - wielu ludzi np. znajomi których nie poznałem a uznałem za kogoś nieznajomego mówi mi że wygląda to po prostu komicznie mimo że staram się zachowywać poważnie.
Nie mam problemów z nawiązywaniem kontaktu wzrokowego na przykład z jakąś dziewoją która wpadła mi w oko - ogólnie mógłbym to określić że unikam kontaktu z obcymi ludźmi do których irracjonalnie czuję jakąś niechęć.
Spotkał się ktoś kiedyś z takim przypadkiem ? Wiem że mogę mieć coś nie tak z głową... chciałbym poznać jakieś opinie na ten temat.
Ogólnie to sam niewiem czy cierpię na fobię społeczną , mój przypadek jest że tak powiem delikatnie oryginalny , myślę że może to być raczej jakieś stadium depresji , paranoi.
Nie mam i nigdy nie miałem większych problemów z relacjami damsko męskimi ani z nieśmiałością samą w sobie - często nawet podczas różnych okoliczności można powiedzieć że jestem duszą towarzystwa.
Jednak mam spore problemy w stosunkach do całkowicie obcych mi ludzi - nie mam problemów z zawieraniem nowych znajomości np. w relacji kolega-kolegi chodzi mi bardziej o sytuacje kiedy sam muszę się z kimś porozumieć/nawiązać dobry kontakt - ciężko to opisać , szczerze sam niewiem jak ująć to w słowa.
Szczególnie zacząłem to zauważać niedawno , zazwyczaj unikam kontaktu wzrokowego dajmy na to kiedy jestem na spacerze , trudno to określić ale nie wynika to raczej z nieśmiałości ale bardziej z mojego że tak to określę niezdrowo-pragmatycznego podejścia do wszystkich aspektów egzystencji.
Zawsze mam wrażenie że kiedy zacznę się patrzeć komuś mijanemu na ulicy czy siedzącego naprzeciwko w autobusie w oczy to może on zacząć coś do mnie gadać - może się okazać jakimś tumanem czy kto go tam wie dlatego ze swojego punktu widzenia wolę jednak tego "praktycznie" unikać.
Wiem że to brzmi conajmniej głupkowato ale cóż poradzę , mógłbym też obstawiać jakiś rodzaj paranoi ? Jestem w stosunku do siebie szczery...
Zacząłem to zauważać bardziej niedawno kiedy moje zachowanie staje się nieraz po prostu śmieszne , mam tego świadomość ale coś cały czas jednak każe mi zachowywać się w ten a nie inny sposób.
Np. Kiedy ktoś idzie z nad przeciwka od razu patrzę się w kierunku jak najdalszym od jego pola widzenia żeby broń boże nie zaczął mi zawracać głowy - wielu ludzi np. znajomi których nie poznałem a uznałem za kogoś nieznajomego mówi mi że wygląda to po prostu komicznie mimo że staram się zachowywać poważnie.
Nie mam problemów z nawiązywaniem kontaktu wzrokowego na przykład z jakąś dziewoją która wpadła mi w oko - ogólnie mógłbym to określić że unikam kontaktu z obcymi ludźmi do których irracjonalnie czuję jakąś niechęć.
Spotkał się ktoś kiedyś z takim przypadkiem ? Wiem że mogę mieć coś nie tak z głową... chciałbym poznać jakieś opinie na ten temat.