02 Gru 2012, Nie 15:08, PID: 328506
Witam, napiszę pokrótce. Odkąd pamiętam byłem nieśmiały. Niestety całe życie ignorowałem wyraźne sygnały w postaci ucieczek przed związkami, imprezami i z biegiem lat nie dostrzegałem tworzącej się i stopniowo pogłębiającej fobii społecznej. Nie interweniowałem w tych szczególnych i ważnych momentach kiedy jeszcze poradzenie sobie z tymi objawami mogło nie być tak "niemożliwe". W każdym razie ostatnio przy okazji jednego zdarzenia, które uderzyło we mnie jak młot pneumatyczny i zadziałało jak katalizator uświadamiając, że przez ostatnie 10 lat nie zrobiłem nic a tylko wpędzałem się w to bagno w którym jestem... wpadłem w depresję z silnymi lękami, która teraz po prawie 3 miesiącach mocno złagodniała w porównaniu do tego co było na początku.
Nie będę tutaj wnikliwie opisywał swojej obecnej sytuacji bo jeżeli czytacie to forum to pewnie w waszych głowach w dużym stopniu dzieje się to co w mojej a ta informacja chyba jest wystarczająca.
Mam być może chore wyobrażenie o... wszystkim w chwili obecnej. Ale bardzo mi zależy żeby w czerwcu przyszłego roku się z kimś zobaczyć i być wtedy hmmm nie wiem... normalnym? pewnym siebie? atrakcyjnym?
Niewątpliwie była by to najodważniejsza społeczna sytuacja na jaką w życiu chciałbym się odważyć i jakoś mam wrażenie że ma dla mnie znaczenie kluczowe.
Zastanawiam się czy można w pól roku stać się inną wersją samego siebie. Tą, którą zawsze chcemy być i wiemy, że tacy moglibyśmy być ale lęki są tak silne, że pozostaje tylko na wyobrażeniach.
Strasznie ciężko iść dalej mając w głowie wszystkie niewykorzystane szanse i zmarnowany czas... jak zbudować własną wartość mając naokoło rówieśników będących lata do przodu? Nawet gdyby np. Bóg nam przekazał istotę mojego/waszego problemu to mam wrażenie że i tak strasznie ciężko by było zrobić krok w przód i zapomnieć.
Wybaczcie ale mógłbym tak pisać i pisać a chciałem krótko. Może coś dodam jeżeli wątek się rozwinie.
Także jak w temacie. Czy można w pół roku zrobić reset i zbudować zupełnie nowe poczucie wartości? Inne, nowe ja o którym wiemy, że gdzieś tam drzemie?
Dodam jeszcze tylko, że od 2 tygodni na półce koło mojego łóżka leży opakowanie Seroxatu. Ale boję się tego leku. Boję się tego, że za kilka lat znowu będę w sytuacji... "szkoda, że kilka lat temu nie miałem odwagi, nie postąpiłem inaczej żeby teraz było lepiej, chciałbym cofnąć czas".
Pozdrawiam
Nie będę tutaj wnikliwie opisywał swojej obecnej sytuacji bo jeżeli czytacie to forum to pewnie w waszych głowach w dużym stopniu dzieje się to co w mojej a ta informacja chyba jest wystarczająca.
Mam być może chore wyobrażenie o... wszystkim w chwili obecnej. Ale bardzo mi zależy żeby w czerwcu przyszłego roku się z kimś zobaczyć i być wtedy hmmm nie wiem... normalnym? pewnym siebie? atrakcyjnym?
Niewątpliwie była by to najodważniejsza społeczna sytuacja na jaką w życiu chciałbym się odważyć i jakoś mam wrażenie że ma dla mnie znaczenie kluczowe.
Zastanawiam się czy można w pól roku stać się inną wersją samego siebie. Tą, którą zawsze chcemy być i wiemy, że tacy moglibyśmy być ale lęki są tak silne, że pozostaje tylko na wyobrażeniach.
Strasznie ciężko iść dalej mając w głowie wszystkie niewykorzystane szanse i zmarnowany czas... jak zbudować własną wartość mając naokoło rówieśników będących lata do przodu? Nawet gdyby np. Bóg nam przekazał istotę mojego/waszego problemu to mam wrażenie że i tak strasznie ciężko by było zrobić krok w przód i zapomnieć.
Wybaczcie ale mógłbym tak pisać i pisać a chciałem krótko. Może coś dodam jeżeli wątek się rozwinie.
Także jak w temacie. Czy można w pół roku zrobić reset i zbudować zupełnie nowe poczucie wartości? Inne, nowe ja o którym wiemy, że gdzieś tam drzemie?
Dodam jeszcze tylko, że od 2 tygodni na półce koło mojego łóżka leży opakowanie Seroxatu. Ale boję się tego leku. Boję się tego, że za kilka lat znowu będę w sytuacji... "szkoda, że kilka lat temu nie miałem odwagi, nie postąpiłem inaczej żeby teraz było lepiej, chciałbym cofnąć czas".
Pozdrawiam