05 Gru 2012, Śro 18:23, PID: 328870
Powiem wam ze dzisiaj dopadl mnie dół
Pomyslalem sobie, ze moje ciagle nieprzerwane singlowanie i prawictwo moze wynikac z mojego ciagle lęku przed zagadaniem kobiety, przed dotykaniem kobiet, zapraszaniem na randki, przed zaprowadzaniem ich do lozka... czyli boję sie kluczowych zdarzen, ktore prowadza do zwiazku... Jako facet jestem kompletnym zerem , bo miekna mi nogi gdy pomysle, ze bede musial dana dziewczynę rozniecic, rozebrać i skusić na seks
Juz bardzo wiele wiele lat zmagam sie z tym problemem... WIadomo, ze problem ten wymaga profesjonalnej opieki...Zadne rady typu " wez sie w garsc" , " przestan sie rozzalac " nic tu nie daja
Od 3 lat biore leki przeciwlękowe - staram sie je brac w jaknajmniejszej dawce --> Ale jednak nie wiem czy mi to wychodzi na korzysc -- > Biorę obecni 10 mg i mam dylemat czy gdybym brał 20 mg to czy nie bylbym bardziej odwazny w kontaktach z kobietami... Z drugiej strony chcialbym w ogole przestac brac, bo juz nie chce faszerowac sie chemią... Tymczasem niektorzy lekarze kaza mi nie tylko wrocic do starej dawki leku , ale dodac jeszcze lek przeciwpsychotyczny!1!
Co do psychoterapii to probowalem przez 1,5 roku platna terapie behawioralno-poznawcza -- malo mi co pomogla , gdyz psycholog okazal sie konowalem... Obecnie od roku sam na sobie prowadze psychoanalize, bo nie stac mnie na psychoanalityka...
Zastanawiam sie czy nie sprobowac NLP-coachow... Albo pojsc do prostytuki - moze wtedy przelamie pierwsze lody... Gdy bede wiecej zarabial pojde do psychoanalityka, ale on tez moze okazac sie konowalem
I tak tkwie kilka lat w swojej chorobie psychiczenj, nie moge z kobietami stowrzyc zadnej relacji erotycznej, zmiany w mojej glowie sa ciagle niewystarczajace,,, i pytanie brzmi czy kiedykolwiek beda wystarczajace?
Czy ktos mi moze cos tu doradzic... bo mam wrazenie ze cale zycie spedze na wudywaniu pieknych kobiet na ulicy i w otoczeniu albo szczesliwych par, a sam pozostane singlem az po grob
Pomyslalem sobie, ze moje ciagle nieprzerwane singlowanie i prawictwo moze wynikac z mojego ciagle lęku przed zagadaniem kobiety, przed dotykaniem kobiet, zapraszaniem na randki, przed zaprowadzaniem ich do lozka... czyli boję sie kluczowych zdarzen, ktore prowadza do zwiazku... Jako facet jestem kompletnym zerem , bo miekna mi nogi gdy pomysle, ze bede musial dana dziewczynę rozniecic, rozebrać i skusić na seks
Juz bardzo wiele wiele lat zmagam sie z tym problemem... WIadomo, ze problem ten wymaga profesjonalnej opieki...Zadne rady typu " wez sie w garsc" , " przestan sie rozzalac " nic tu nie daja
Od 3 lat biore leki przeciwlękowe - staram sie je brac w jaknajmniejszej dawce --> Ale jednak nie wiem czy mi to wychodzi na korzysc -- > Biorę obecni 10 mg i mam dylemat czy gdybym brał 20 mg to czy nie bylbym bardziej odwazny w kontaktach z kobietami... Z drugiej strony chcialbym w ogole przestac brac, bo juz nie chce faszerowac sie chemią... Tymczasem niektorzy lekarze kaza mi nie tylko wrocic do starej dawki leku , ale dodac jeszcze lek przeciwpsychotyczny!1!
Co do psychoterapii to probowalem przez 1,5 roku platna terapie behawioralno-poznawcza -- malo mi co pomogla , gdyz psycholog okazal sie konowalem... Obecnie od roku sam na sobie prowadze psychoanalize, bo nie stac mnie na psychoanalityka...
Zastanawiam sie czy nie sprobowac NLP-coachow... Albo pojsc do prostytuki - moze wtedy przelamie pierwsze lody... Gdy bede wiecej zarabial pojde do psychoanalityka, ale on tez moze okazac sie konowalem
I tak tkwie kilka lat w swojej chorobie psychiczenj, nie moge z kobietami stowrzyc zadnej relacji erotycznej, zmiany w mojej glowie sa ciagle niewystarczajace,,, i pytanie brzmi czy kiedykolwiek beda wystarczajace?
Czy ktos mi moze cos tu doradzic... bo mam wrazenie ze cale zycie spedze na wudywaniu pieknych kobiet na ulicy i w otoczeniu albo szczesliwych par, a sam pozostane singlem az po grob