18 Mar 2013, Pon 16:30, PID: 343513
Witam serdecznie wszystkich forumowiczów. Przedstawię swoją sytuację. Mam 19 lat. W kwietniu zeszłego roku zmarł mój tata. Maturę zdałam, ale nie tak pomyślnie jak chciałam, moimi ambicjami była medycyna. Poszłam na inne studia z których zrezygnowałam w styczniu czując się tam kompletnie nieszczęśliwa. Raz z powodu kierunku, dwa z powodu braku osób bliskich. Nie nawiązałam z nikim bliższej relacji, nie wtopiłam się w grupę studentów,nie zintegrowałam się. Od zawsze byłam bardzo nieśmiała. Przerażają mnie sytuacje dnia codziennego, szczególnie związane z mężczyznami. Kiedyś miałam iść w banku spytać o szczegóły dotyczące rodzaju konta. Nie zrobiłam tego, tylko dlatego że musiałabym przejść przez salę pełną ludzi, a konsultantem był mężczyzna. Do napisania na forum zainspirowała mnie sytuacja dnia dzisiejszego. Miałam iść do urzędu pracy spytać o staże. Nie jestem w stanie tego zrobić, po prostu się boję. Boję się, że spotkam tam ludzi lub że się zbłaźnię. Boję się tego, że muszę wejść na drugie piętro na którym jeszcze nie byłam i nie będę mogła znaleźć odpowiedniego pokoju, a wszyscy siedzący tam ludzie będą mi się przyglądać. Mama naciska, mając mnie za osobę leniwą, wypominając mi to, że powinnam iść, a ja się po prostu nie mogę zebrać w sobie. Tak było od zawsze. Przeraża mnie chodzenie do nieznanych mi miejsc gdzie nikogo nie znam, do tego stopnia że mnie to paraliżuje. Nie mam zbyt wielu znajomych. nie potrafię z ludźmi rozmawiać. Otwieram się dopiero przy bliskich mi osobach. Obsesyjnie oceniam wygląd innych ludzi. Obsesyjnie myślę, że jestem gorsza od wszystkich. Żyję w przekonaniu, że każdy jest lepszy ode mnie. Przyłapuję się na tym, że nawet oglądając durny program w telewizji, nie skupiam się na jego treści, a porównuję siebie z występującymi kobietami. Jestem osobą bardzo zakompleksioną. W liceum zdarzało mi się nie pójść do szkoły, bo wstawałam, patrzyłam na siebie i płakałam. Braki rekompensowałam sobie morderczą pracą nad nauką i treningami, do tego stopnia, aż zaczęłam słabnąć. Miałam problemy z tarczycą, co zmusiło mnie do brania hormonów. Trochę przytyłam, potem zrzuciłam, zostały mi rozstępy na pamiątkę. Moja nieśmiałość, zakompleksienie, przeszkadza mi w życiu na codzień. W najprostszych sytuacjach, kiedy sama muszę coś załatwić, sama o coś spytać, sama się dowiedzieć. Czuję, że to nienormalne, nie powinno nie to paraliżować do tego stopnia. Co o tym sądzicie? Przepraszam za chaotyczność wypowiedzi, ale nie sposób zawrzeć wszystkich wątków naraz.