04 Sie 2013, Nie 15:45, PID: 358846
Dzien dobry,
witam, pisze pierwszy raz i jestem nowy na tym forum (jednak nie jest ono mi obce gdyz problem fobii towarzyszy mi od wielu lat do kad siegam pamiecia), mam na imie Rafal i ciesze sie ze moge sie z Wami podzielic moimi doswiadczeniami.
Jaka fobia jest kazdy z nas tu bardzo az za bardzo wie, tak wiec nie bede marnowal swego jak i waszego czasu na rozpisywanie sie jak to wyglada itd.
Krotko o mnie, bylem na dnie, bez sily ale z ogromna pycha i nienawiscia do wszystkiego i wszystkich, z nienawiscia do siebie do innych, jednak dopiero z perspektywy czasu moge napisac to zdanie i byc pewien tego zdania, moj egoizm pycha nalozyly mi klapki na oczy i nauczyly swojego pojmowania swiata. Alkohol, masturbacja tylko podsycaly moj rozbuchany egoistyczny stan umyslu, liczyla sie tylko moja wygoda, moja osoba, myslenie dlaczego oni maja tak dobrze a ja tak nie mam, ciagle pretensje zlosc itd. itd. baaaaaaaaaagno. STRACH LEK i spirala przyjemnosci wymieszana z panicznym lekiem. Brak celow brak milosci, tylko ogien ,pustynia, piach w oczy i tak latami, dniami miesiacami bez opamietania bez nadzieji...
Moment przelomowy w zlamaniu tej spirali zla, byl wyjazd z kraju w celu spotkania rodziny. Przed wyjazdem obiecalem mamie ze wstapie do kosciola (z ktorym nie mialem po drodze) i pomodle sie o bezpieczna podroz. Dziwne jest to ze wstapilem do kosciola bo zazwyczaj i tak olewalem obietnice (a raczej chcialem cos zrobic ale brakowalo sily i zawsze przegrywalem). Kosciol byl zupelnie pusty i nie bylo ludzi, usiadlem w lawce i czulem sie bardzo dziwnie tak jakbym usiadl po naprawde duzym wysilku, dlugo nie zabawilem w kosciele, szybko wyszedlem, jednak ten moment pamietam do dzis.
Nastepnego dnia dojechalem do rodziny, i tam nadeszlo totalne rozbicie mojej osoby, odzucenie dotychczasowego trybu zycia, czyli zagluszaczy, alkoholu narkotykow, spowodowaly powrot moich odwiecznych problemow czyli tzw fobii i to w formie najostrzejszej jak nigdy dotad. To byl najgorszy z punktu widzenia okres w zyciu, jednak teraz moge powiedziec ze najowocniejszy i konieczny w dojsciu do tego do czego doszedlem, wiem ze dluga droga przedemna ale wiem jaki jest jej Cel.
Celem jest "milosc" bezwarunkowa, oddanie sie drugiej osobie, czynienie dobra nie zaleznie od ceny = czyli wysilku jaki nas to czynienie kosztuje. Nie wazne w jakim stylu i jak czynimy ucznki dobre, liczy sie ze je czynimy i to nas buduje i umacnia oraz okresla nasza osobowosc. Jednak nalezy pamietac ze swiat jest taki jaki jest i na naszej drodze sa zli ludzie ktorzy czerpia przyjemnosc z zadawania bolu innym, nalezy za wszelka cene walczyc o prawde i sprawiedliwosc, chociaz sie czerwienimy jakamy i zapadamy pod ziemie trzeba o Nia walczyc, walczyc o prawde i milosc, z czasem zostajemy umocnieni coraz silniejsi w swojej wedrowce, im szybciej rozpoczniesz swoja walke tym szybciej bedziesz sie umacnial i dawal swiadectwo innym ludziom, jednak chce podkreslic ze zycie na codzien wystawia nas na probe i nie ma zycia spokojnego od rana do wieczora, zreszta jaki bylby sens takiego zycia? Kazdy dzien zycia to egzamin z milosci, odwagi i oddania wzgledem ludzi.
WALKA to slowo wpisze sie na stale do twojego slownika rozumienia swiata, zeby zrozumiec istote tego slowa bardzo pomogla mi ksiazka
"Dzikie Serce. Tęsknoty męskiej duszy - John Eldredge"
Moja walka rozpoczela sie od zerwania z przyzwyczajeniami, zaczalem walczyc z nalogami a szczegolnie z masturbacja, upadalem co chwila ale wlaczylem, bo dopoki sie walczy jestes zwycizca. W obcym kraju kazano mi isc na kursy jezykowe to byla istna droga krzyzowa, spalalem sie nie potrafilem sie odezwac belkotalem ale chodzilem na kurs, walczylem dzien za dniem, nie pilem staralem sie nie masturbowac, zaczalem jadac sniadania poprostu jakos sie odzywiac, zaczalem chodzic co niedziele do kosciola, zaczalem wierzyc, czytalem pismo swiete, i dotego bylo cholernie trudno ale jakos czas lecial, po pierwszej formacji jezykowej trafilem an druga na ktorej bylo jeszcze trudniej bo wymagania spoleczne zosytaly zwiekszone, ale dalej chodzilem i sie spalalem, po roku sie formowania, znalazlem prace, zostalem skierowany na kase do hipermarketu, wyobrazacie sobie co sie dzialo, belkotalem spalany i wysluszony do ludzi, ale chodzilem do pracy i z czasem po miesiacu zaczelo sie poprawiac, teraz juz pracuje tam drugi rok i ciagle jest ciezko ale juz lepiej, dzieki mojej wytrwalosci i milosci jaka staram sie przekazac drugiemu czlowiekowi oczysczczam swoje serce z ogromnej pychy jaka nosilem w sobie. Dzieki wierze widze sens w moim poswieceniu, pisze ten tekst i mam nadzieje ze chociaz jedna osoba zwroci swoje serce w strone wiary, wiary w milosc bo Bog jest miloscia i nakazuje nam abysmy sie wzajemnie milowali. Kamieniem milowy w budowaniu mojego pogladu na swiat byly wysluchiwane kazania ks. Piostra Pawlukiewicza ktore dostepne sa na stronie www . kazaniaksiedzapiotra . pl / page/14/.
Oraz " medytacja chrzescijanska " ktora praktykuje od roku.
Serdecznie zachecam Was do podjecia walki prowadzacej do wolnosci, jednak nie jest to pstryk i juz, bedzie to wojna za zlem, ze zlem ktore Was opetalo, jednak gdy wezmiecie swoj krzyz na barki to DACIE RADE bo dzieki Niemu jest wszystko mozliwe, zycze dobrych przemyslen.
witam, pisze pierwszy raz i jestem nowy na tym forum (jednak nie jest ono mi obce gdyz problem fobii towarzyszy mi od wielu lat do kad siegam pamiecia), mam na imie Rafal i ciesze sie ze moge sie z Wami podzielic moimi doswiadczeniami.
Jaka fobia jest kazdy z nas tu bardzo az za bardzo wie, tak wiec nie bede marnowal swego jak i waszego czasu na rozpisywanie sie jak to wyglada itd.
Krotko o mnie, bylem na dnie, bez sily ale z ogromna pycha i nienawiscia do wszystkiego i wszystkich, z nienawiscia do siebie do innych, jednak dopiero z perspektywy czasu moge napisac to zdanie i byc pewien tego zdania, moj egoizm pycha nalozyly mi klapki na oczy i nauczyly swojego pojmowania swiata. Alkohol, masturbacja tylko podsycaly moj rozbuchany egoistyczny stan umyslu, liczyla sie tylko moja wygoda, moja osoba, myslenie dlaczego oni maja tak dobrze a ja tak nie mam, ciagle pretensje zlosc itd. itd. baaaaaaaaaagno. STRACH LEK i spirala przyjemnosci wymieszana z panicznym lekiem. Brak celow brak milosci, tylko ogien ,pustynia, piach w oczy i tak latami, dniami miesiacami bez opamietania bez nadzieji...
Moment przelomowy w zlamaniu tej spirali zla, byl wyjazd z kraju w celu spotkania rodziny. Przed wyjazdem obiecalem mamie ze wstapie do kosciola (z ktorym nie mialem po drodze) i pomodle sie o bezpieczna podroz. Dziwne jest to ze wstapilem do kosciola bo zazwyczaj i tak olewalem obietnice (a raczej chcialem cos zrobic ale brakowalo sily i zawsze przegrywalem). Kosciol byl zupelnie pusty i nie bylo ludzi, usiadlem w lawce i czulem sie bardzo dziwnie tak jakbym usiadl po naprawde duzym wysilku, dlugo nie zabawilem w kosciele, szybko wyszedlem, jednak ten moment pamietam do dzis.
Nastepnego dnia dojechalem do rodziny, i tam nadeszlo totalne rozbicie mojej osoby, odzucenie dotychczasowego trybu zycia, czyli zagluszaczy, alkoholu narkotykow, spowodowaly powrot moich odwiecznych problemow czyli tzw fobii i to w formie najostrzejszej jak nigdy dotad. To byl najgorszy z punktu widzenia okres w zyciu, jednak teraz moge powiedziec ze najowocniejszy i konieczny w dojsciu do tego do czego doszedlem, wiem ze dluga droga przedemna ale wiem jaki jest jej Cel.
Celem jest "milosc" bezwarunkowa, oddanie sie drugiej osobie, czynienie dobra nie zaleznie od ceny = czyli wysilku jaki nas to czynienie kosztuje. Nie wazne w jakim stylu i jak czynimy ucznki dobre, liczy sie ze je czynimy i to nas buduje i umacnia oraz okresla nasza osobowosc. Jednak nalezy pamietac ze swiat jest taki jaki jest i na naszej drodze sa zli ludzie ktorzy czerpia przyjemnosc z zadawania bolu innym, nalezy za wszelka cene walczyc o prawde i sprawiedliwosc, chociaz sie czerwienimy jakamy i zapadamy pod ziemie trzeba o Nia walczyc, walczyc o prawde i milosc, z czasem zostajemy umocnieni coraz silniejsi w swojej wedrowce, im szybciej rozpoczniesz swoja walke tym szybciej bedziesz sie umacnial i dawal swiadectwo innym ludziom, jednak chce podkreslic ze zycie na codzien wystawia nas na probe i nie ma zycia spokojnego od rana do wieczora, zreszta jaki bylby sens takiego zycia? Kazdy dzien zycia to egzamin z milosci, odwagi i oddania wzgledem ludzi.
WALKA to slowo wpisze sie na stale do twojego slownika rozumienia swiata, zeby zrozumiec istote tego slowa bardzo pomogla mi ksiazka
"Dzikie Serce. Tęsknoty męskiej duszy - John Eldredge"
Moja walka rozpoczela sie od zerwania z przyzwyczajeniami, zaczalem walczyc z nalogami a szczegolnie z masturbacja, upadalem co chwila ale wlaczylem, bo dopoki sie walczy jestes zwycizca. W obcym kraju kazano mi isc na kursy jezykowe to byla istna droga krzyzowa, spalalem sie nie potrafilem sie odezwac belkotalem ale chodzilem na kurs, walczylem dzien za dniem, nie pilem staralem sie nie masturbowac, zaczalem jadac sniadania poprostu jakos sie odzywiac, zaczalem chodzic co niedziele do kosciola, zaczalem wierzyc, czytalem pismo swiete, i dotego bylo cholernie trudno ale jakos czas lecial, po pierwszej formacji jezykowej trafilem an druga na ktorej bylo jeszcze trudniej bo wymagania spoleczne zosytaly zwiekszone, ale dalej chodzilem i sie spalalem, po roku sie formowania, znalazlem prace, zostalem skierowany na kase do hipermarketu, wyobrazacie sobie co sie dzialo, belkotalem spalany i wysluszony do ludzi, ale chodzilem do pracy i z czasem po miesiacu zaczelo sie poprawiac, teraz juz pracuje tam drugi rok i ciagle jest ciezko ale juz lepiej, dzieki mojej wytrwalosci i milosci jaka staram sie przekazac drugiemu czlowiekowi oczysczczam swoje serce z ogromnej pychy jaka nosilem w sobie. Dzieki wierze widze sens w moim poswieceniu, pisze ten tekst i mam nadzieje ze chociaz jedna osoba zwroci swoje serce w strone wiary, wiary w milosc bo Bog jest miloscia i nakazuje nam abysmy sie wzajemnie milowali. Kamieniem milowy w budowaniu mojego pogladu na swiat byly wysluchiwane kazania ks. Piostra Pawlukiewicza ktore dostepne sa na stronie www . kazaniaksiedzapiotra . pl / page/14/.
Oraz " medytacja chrzescijanska " ktora praktykuje od roku.
Serdecznie zachecam Was do podjecia walki prowadzacej do wolnosci, jednak nie jest to pstryk i juz, bedzie to wojna za zlem, ze zlem ktore Was opetalo, jednak gdy wezmiecie swoj krzyz na barki to DACIE RADE bo dzieki Niemu jest wszystko mozliwe, zycze dobrych przemyslen.