29 Wrz 2013, Nie 15:35, PID: 365369
Cześć.
Na studiach moje lęki są największe. Wzmożyły się jeszcze bardziej, kiedy musiałam powtórzyć semestr. Wszyscy się już znali, były grupki, a ja i tak mam problemy z nawiązywaniem nowych znajomości, a przez jest jeszcze trudniej. Niby się staram zagadywać, powiedzieć coś. Ale ze stresu często mówię jakieś głupoty, zająkuję się. Ludzie to widzą i nie traktują mnie normalnie. Wkurzam się na siebie, że nie potrafię normalnie gadać i zaprzyjaźnić się z kimś. Nie mam na roku żadnej koleżanki lub kolegi. Kiedy przychodzę pod salę, nie wiem co ze sobą zrobić, do jakiej grupki się dołączyć. Najgorsze jest jednak, kiedy wszyscy są już w sali, a ja muszę gdzieś usiąść. Nigdy nie wiem koło kogo zająć miejsce. Czuję, że mnie nikt nie lubi. Ludzie się jeszcze do końca do mnie nie zrazili, bo w sumie nie chodziłam z nimi na wszystkie zajęcia wcześniej, więc nie przebywałam z nimi za dużo czasu. Teraz jednak to się zmieni, będę musiała chodzić na wszystkie i być między tymi ludźmi dzień w dzień. Muszę się bardzo starać udawać normalną, uśmiechać i odzywać się.
Strasznie się boję iść na zajęcia, ale muszę. Muszę się z kimś zaprzyjaźnić, bo inaczej nie dam rady tak studiować.
Jak wy sobie radzicie, mając fobię społeczną, w kontaktach z ludźmi na uczelni?
Polecacie wizytę u psychologa, bądź psychiatry? Potrzebuję wygadać się komuś fizycznie będącym obok mnie, a nie na forum. Z drugiej strony obawiam się, że to nic nie da, bo co oni mogą zrobić? Dać leki? Ok, może i leki pomogą mi na stres, ale czytałam, że po nich są negatywne skutki uboczne, albo, że organizm się od nich uzależnia, albo, że nie można ich łączyć z alkoholem.
Jaki jest wasz punkt widzenia na wyżej wymienione sprawy? Czy spotkania z terapeutą pomogły wam w walce z fobią?
Na studiach moje lęki są największe. Wzmożyły się jeszcze bardziej, kiedy musiałam powtórzyć semestr. Wszyscy się już znali, były grupki, a ja i tak mam problemy z nawiązywaniem nowych znajomości, a przez jest jeszcze trudniej. Niby się staram zagadywać, powiedzieć coś. Ale ze stresu często mówię jakieś głupoty, zająkuję się. Ludzie to widzą i nie traktują mnie normalnie. Wkurzam się na siebie, że nie potrafię normalnie gadać i zaprzyjaźnić się z kimś. Nie mam na roku żadnej koleżanki lub kolegi. Kiedy przychodzę pod salę, nie wiem co ze sobą zrobić, do jakiej grupki się dołączyć. Najgorsze jest jednak, kiedy wszyscy są już w sali, a ja muszę gdzieś usiąść. Nigdy nie wiem koło kogo zająć miejsce. Czuję, że mnie nikt nie lubi. Ludzie się jeszcze do końca do mnie nie zrazili, bo w sumie nie chodziłam z nimi na wszystkie zajęcia wcześniej, więc nie przebywałam z nimi za dużo czasu. Teraz jednak to się zmieni, będę musiała chodzić na wszystkie i być między tymi ludźmi dzień w dzień. Muszę się bardzo starać udawać normalną, uśmiechać i odzywać się.
Strasznie się boję iść na zajęcia, ale muszę. Muszę się z kimś zaprzyjaźnić, bo inaczej nie dam rady tak studiować.
Jak wy sobie radzicie, mając fobię społeczną, w kontaktach z ludźmi na uczelni?
Polecacie wizytę u psychologa, bądź psychiatry? Potrzebuję wygadać się komuś fizycznie będącym obok mnie, a nie na forum. Z drugiej strony obawiam się, że to nic nie da, bo co oni mogą zrobić? Dać leki? Ok, może i leki pomogą mi na stres, ale czytałam, że po nich są negatywne skutki uboczne, albo, że organizm się od nich uzależnia, albo, że nie można ich łączyć z alkoholem.
Jaki jest wasz punkt widzenia na wyżej wymienione sprawy? Czy spotkania z terapeutą pomogły wam w walce z fobią?