26 Sty 2012, Czw 15:56, PID: 290442
Stachv napisał(a):hah to ja odwrotnie. Od najmłodszych lat byłem otwartym dzieciakiem, zagadywałem do różnych ludzi, odbierałem telefony za rodziców, nawet dzwoniłem do przypadkowych ludzi (sic! : D). raczej nie czułem sie wyrzutkiem zawsze miałem się z kim bawić.
U mnie było identycznie. Ponoć ciągle zaczepiałem obcych ludzi i opowiadałem im baśnie. :-) We wczesnej podstawówce zawarłem bardzo dużo znajomości, które do dziś stanowią trzon mojego życia społecznego. Do dziś pamiętam jak to działało. Podstawą był tu uścisk dłoni. Powitanie z kimś było dla mnie czytelnym sygnałem, że dana osoba mnie lubi i mogę się z nią przyjaźnić. Wniosek: wystarczyło że dałem komuś "cześć" i już miałem nową znajomość. :-D Czyż to nie piękne?
Niestety, pod koniec szkoły podstawowej zaczął się dramat, z którego konsekwencjami borykam się do dziś. Nawiązywanie przyjaźni nie jest już tak dziecinnie proste. Pojawiły się jakieś dziwne myśli, kretyńskie jazdy typu "on/ona na pewno mnie nie lubi" i nade wszystko ten przeszywający lęk, gdy próbuję się do kogoś zbliżyć. Myślę jednak, że moje 7 lat chudych powoli dobiega końca. Jakość mojego życia zaczęła się w końcu poprawiać, wreszcie coś drgnęło. Myślę, że będę miał dobrą przyszłość.
Czy mam zaś powód, aby być nieśmiałym? Obiektywnie to chyba nie. xD