15 Cze 2013, Sob 14:55, PID: 354560
Znajomych (czyli ludzi ktorych faktycznie znam w jakims stopniu) mam kilku, ale przyjaciól, do ktorych mozna by sie zwrocic z czymkolwiek i ktorzy probowaliby choc odrobine zrozumiem aktualnie praktycznie nie mam. Jeden tylko znajomy wie jakie mam problemy.
A zeby sami zagadali to musze dlugo nie dawac znaku zycia, a sama zawsze nie potrafie zagadac... ze strachu, ze bede im zawracac glowe i wcale nie chca tego wszystkiego sluchac.
I to jest potworne, bo czlowiek wszystko gniecie w sobie
No... Jak ktos do mnie pisze "co tam?" to momentalnie wszystko co mnie w srodku gniecie chce zostac wykrzyczane/wypisane, ale wychodzi tylko "jakos leci"
A zeby sami zagadali to musze dlugo nie dawac znaku zycia, a sama zawsze nie potrafie zagadac... ze strachu, ze bede im zawracac glowe i wcale nie chca tego wszystkiego sluchac.
I to jest potworne, bo czlowiek wszystko gniecie w sobie
illu92 napisał(a):No tak, teraz Cię rozumiem. Tylko, że wiesz, "spoko/nara" to jest taka forma znajomości (której nie rozumiem). To tak, jak ktoś włącza (a znam takie osoby) sto okienek na fejsie i do wszystkich "co tam?". I uj z tym, że tak robi. Mnie dziwi, że potrafi takie rozmowy kontynuować, mniej lub bardziej, sensownie. Właśnie w tym tkwi pies pogrzebany, że na słowa "co tam?" zaczynam się gotować w środku, ale nie ze złości - ze strachu (a przed czym to jeszcze nie wiem).
No... Jak ktos do mnie pisze "co tam?" to momentalnie wszystko co mnie w srodku gniecie chce zostac wykrzyczane/wypisane, ale wychodzi tylko "jakos leci"