11 Lip 2013, Czw 11:22, PID: 357150
icy napisał(a):Że fobicy są zazwyczaj nieśmiali, nie znaczy, że wszyscy. Dla mnie akurat nawiązywanie znajomości nie jest aż tak wielkim problemem, jak właśnie, wspomniane w temacie, jej pogłębianie, zżywanie się, zaprzyjaźnianie. Dlatego śledzę temat, bo chociaż są to pytania typu "jak żyć", to może czyjaś historia coś poruszy w kimś. ....Z moich doświadczeń wynika, że znajomości nie da się 'pogłębiać' na siłę. To jakoś samo tak wynika. Nie wszyscy do wszystkich pasują i nie każdy z każdym się dogada.
2 lata temu zaczęłam pracować w firmie, w której miałam stały kontakt z 16 innymi współpracownikami, więc pole do popisu i szanse na znalezienie jakieś bratniej duszy jakieś tam były. Jednak niczego nie chciałam na siłę. Z większością tych osób zresztą w ogóle nie chciałabym rozmawiać, gdybym nie musiała. Jestem introwertyczką i typem samotnika w zasadzie raczej też. Wiem, że wiele (większość) współpracowników nie rozumie mnie i pewnie też nie lubi, bo nie jestem taka, jak oni, mało gadam, nie lubię plotkować, często wyglądam na spiętą... Jednak znalazłam tam osobę, z którą mogłabym konie kraść. Okazało się, że aby ta znajomość rozkwitła, ona potrzebowała także sygnałów ode mnie. Lubiłyśmy sobie gadać podczas wspólnej pracy, ale też nie przygnębiało nas wspólne milczenie. Jednego razu, gdy nieoczekiwanie wzięła wolne, gdy miałyśmy mieć wspólną zmianę - napisałam jej jakiś sympatyczny liścik i wrzuciłam do szafki, żeby znalazła na drugi dzień, gdy tylko przyjdzie do pracy, już nie w mojej zmianie. Potem mi powiedziała, że to było dla niej szalenie miłe, i że zachowała sobie ten liścik. Innym razem, ja jej coś opowiadałam o moich wyjazdach, a ona mi po kilku dniach powiedziała, że chciałaby, żebym ją zabrała kiedyś... I te dwie sytuacje chyba pokazały nam - jej ( ta z liścikiem) i mi (z tym, że chciałabym ze mną gdzieś się wybrać) - że nawiązuje się fajna nić porozumienia i nawet tęsknota za tą osobą. Jednak - jak mówię - musi to być osoba wyjątkowa i pasująca dla nas - znalazła się na szczęście w mojej pracy taka jedna na 16 zupełnie mi obojętnych i obcych, żeby nie powiedzieć - drażliwych.
I na pewno czas i wspólne przeżywanie wielu zdarzeń działa na korzyść, by się lepiej poznawać i odnaleźć gdzieś te swoje bratnie dusze. A cenne znajomości należy balsamować i dbać o nie. Koleżanka teraz na prawie 2 lata opuściła firmę, i choć bajdurzymy na gg i na pewno będzie szansa się spotkać na żywo pare razy przez ten czas, to nie wiem czy zdołam zrobić co trzeba, by tę znajomość zachować, a tym bardziej czy walczyłabym o nią, gdybyśmy już miały razem nie pracować, czy to warto? i czy będzie nas jeszcze tyle łączyć?